Uchwały o pobieraniu opłat klimatycznych coraz łatwiej zaskarżyć, bo utrwaliła się niekorzystna dla gmin linia orzecznicza. Wyroki zapadają szybciej, a wpływy do budżetów miast i miejscowości maleją.
ikona lupy />
DGP
Opłata miejscowa nazywana także klimatyczną (nie należy jej mylić z opłatą uzdrowiskową) to ważna pozycja w budżetach tych miejscowości, do których w sezonie ściągają tłumy. Pobiera ją około 200 gmin w kraju. Turyści w Zakopanem wpłacili w 2018 r. 4,2 mln zł, w Międzyzdrojach 1,3 mln zł. Do kasy Wisły wpłynęło z tego tytułu 1,1 mln zł. Niewielka gmina Cisna na Podkarpaciu zebrała z tytułu opłaty miejscowej ponad 240 tys. zł.

Powietrze a opłata

Miasta i miejscowości stoją jednak przed realną groźbą utraty wpływów z tego tytułu, bo kształtuje się niekorzystna dla nich linia orzecznicza. Niewiele ponad dwa lata temu, gdy Naczelny Sąd Administracyjny decydował w sprawie Zakopanego (wyrok z 15 marca 2018 r. sygn. II FSK 3579/17), jego wyrok był precedensowy. NSA uznał wtedy, że turysta uiszczający opłatę ma prawo żądać określonego świadczenia. Dlatego rada gminy, wprowadzając opłatę miejscową, powinna zapewnić minimalne standardy klimatyczne i krajobrazowe. Stanowisko sądu było jasne – tam, gdzie ani miasto, ani strefa, w której się znajduje, nie spełniają kryteriów czystości powietrza, nie można pobierać opłaty miejscowej.
Dziś takie orzeczenia już nie dziwią, co potwierdza niedawny wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy w sprawie Torunia. Toruńską uchwałę dotyczącą opłaty miejscowej zaskarżył w styczniu tego roku Beniamin Łuczyński, aktywista ze Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Podczas pobytu w Toruniu dał mu się we znaki smog, a dane potwierdziły, że normy jakości powietrza były przekroczone. W połowie lipca WSA w Bydgoszczy orzekł, że pobór opłaty w miejscowości z zanieczyszczonym powietrzem nie jest zgodny z prawem.
Władze Torunia zapowiadają, że odniosą się do sprawy po zapoznaniu się z uzasadnieniem orzeczenia. Na szali są setki tysięcy złotych. W 2018 r. do miejskiej kasy wpłynęło z tego tytułu 280 tys. zł, a w 2019 r. ok. 300 tys. zł.
Warto przy okazji zwrócić uwagę, że ukształtowana linia orzecznicza znacznie przyśpiesza bieg spraw. Sprawa Zakopanego tylko przed WSA toczyła się niemal dwa lata, a potem czekała kilka miesięcy na rozstrzygnięcie przez NSA. Natomiast od złożenia skargi do sądu w Bydgoszczy do rozstrzygnięcia minęło zaledwie pół roku.
– Mając na uwadze orzecznictwo oraz jednoznaczne brzmienie przepisów prawa, nie należy spodziewać się odmiennych wyroków w innych podobnych sprawach. Oznacza to, że zdecydowana większość miejscowości w Polsce pobiera opłatę miejscową niezgodnie z prawem – komentuje Miłosz Jakubowski, radca prawny z Fundacji Frank Bold.

Prawo do wiedzy

Ekspert zwraca uwagę, że orzeczenie sądu administracyjnego oznacza nie uchylenie uchwały, lecz stwierdzenie jej nieważności i w związku z tym ma moc wsteczną. – Po takim wyroku inne osoby, które uiściły opłatę miejscową, mogą domagać się jej zwrotu od gminy w zakresie, w jakim roszczenie nie uległo przedawnieniu – tłumaczy.
Presja robi swoje. Z opłaty miejscowej zrezygnowała w ostatnim czasie rada miasta Sandomierza, której uchwałę również zaskarżył Beniamin Łuczyński. Być może radni uznali, że gra nie jest warta świeczki, bo wpływy z opłaty miejscowej w ostatnich latach to ok. 70‒80 tys. zł?
Każda osoba, która może wykazać (np. na podstawie rachunku), że poniosła opłatę miejscową, może skarżyć uchwałę miasta i spodziewać się pozytywnego orzeczenia, jeśli normy jakości powietrza są w danej miejscowości przekraczane. Kwoty z tytułu opłaty klimatycznej nie są co prawda wysokie, bo maksymalna stawka, którą może naliczyć gmina, to w tym roku 2,31 zł za dzień od osoby (opłata jest doliczana do rachunku w hotelu, hostelu, pensjonacie), ale skarżącym uchwały chodzi nie o finanse, ale o aspekt ekologiczny i niewprowadzanie w błąd przyjezdnych, którzy płacąc za szczególne walory miejsca wybranego na wypoczynek, nie spodziewają się przecież, że wdychają smog.

Fortele miast

Teoretycznie uchwałami miast dotyczącymi opłat miejscowych powinni zająć się wojewodowie, którzy mają możliwość ich skarżenia, a nie ekolodzy i turyści. Część miejscowości pobiera co prawdą opłatę „za klimat” na podstawie starszych uchwał (opłatę miejscową z jakością powietrza związało rozporządzenie Rady Ministrów z 18 grudnia 2007 r. w sprawie warunków, jakie powinna spełniać miejscowość, w której można pobierać opłatę miejscową – Dz.U. nr 249, poz. 1851), ale nowe uchwały przechodzą przez nadzór wojewody, który je akceptuje, chociaż gminy nie spełniają norm dotyczących czystości powietrza.
W przytoczonej na początku sprawie dotyczącej Zakopanego miasto to podczas przedłużającego się postępowania przyjęło kolejną uchwałę dotyczącą pobierania opłaty miejscowej. Ponieważ wyroki WSA i NSA dotyczyły już nieobowiązującego aktu miejscowego, samorząd nadal sięgał do kieszeni przyjezdnych.
Czy miasta mogą bawić się z ekologami i turystami w kotka i myszkę?
– Nadzór nad uchwałami jest zadaniem wojewody. Jeśli widzi on, że miasto próbuje obchodzić przepisy i podejmuje uchwałę na podstawie tych samych, zakwestionowanych przez sąd administracyjny informacji i danych, powinien zareagować – mówi Mateusz Karciarz, prawnik w Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy sp. k. w Poznaniu.

Niemiarodajne dane

Problemów z opłatą miejscową jest więcej. Informacje o stanie zanieczyszczenia powietrza pochodzą z roku poprzedzającego przyjęcie uchwały rady. Możliwe więc, że turyści płacą, choć wdychają smog, bo jakość powietrza w ciągu roku czy dwóch się pogorszyła.
– Kontrowersyjne jest również to, że pomiary jakości są prowadzone dla całych rejonów, a nie w danej miejscowości – zauważa Jan Golba, prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych.
Tłumaczy, że prawo do pobierania opłaty klimatycznej zależy od warunków czystości powietrza na obszarze kilkunastu kilometrów kwadratowych. – Może się więc zdarzyć i tak, że jakaś miejscowość będzie pokrzywdzona, nie mogąc pobierać opłaty miejscowej, bo choć na jej terenie nie ma smogu, wskaźniki dla rejonu zostały przekroczone – wyjaśnia.
Samorządowcy woleliby, aby opłatę miejscową zastąpił podatek przeznaczany na utrzymanie infrastruktury turystycznej, rekreacyjnej, kulturalnej i sportowej. Turyści nie byliby przynajmniej łudzeni, że oddychają czystym powietrzem.