Od wczoraj gminy mogą wnioskować o pieniądze z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. ‒ Chodzi o zagwarantowanie, że zostaną one wydane na inwestycje, w mądry sposób, na z góry określone cele ‒ mówi Robert Nowicki, wiceminister rozwoju
Kiedy ruszą wypłaty z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (RFIL)?
We wrześniu. Od wczoraj do 10 sierpnia samorządy mogą składać elektroniczne wnioski. Kwotę przypadającą poszczególnym gminom i powiatom, wynikającą z algorytmu, można sprawdzić na rządowej stronie internetowej. Do 17 sierpnia wnioski od wojewodów trafią do premiera ‒ tak, aby we wrześniu pieniądze wpłynęły na konta samorządów. Zależy nam na czasie, bo chodzi o dofinansowanie inwestycji, które są w planach lub w toku.
Rozumiem, że złożenie wniosku to tylko formalność, bo pieniądze są de facto już przyznane. W końcu w kampanii działacze PiS wręczali samorządowcom promesy.
Tak, wniosek to tylko potwierdzenie zapotrzebowania. Na tej podstawie możemy przelać środki, które nawet nie muszą być wydane w tym roku. Samorządy mają tu bardzo dużą elastyczność. Jedyne ograniczenie jest takie, że pieniądze muszą trafić bezpośrednio na inwestycje. Zwłaszcza na te, które ‒ z powodu epidemii ‒ stanęły pod znakiem zapytania.
Co nie będzie mogło być finansowane pieniędzmi z funduszu?
Nie będzie np. możliwości refinansowania. Jeśli samorząd wziął kredyt na jakąś inwestycję, to nie będzie mógł go spłacić dotacją z funduszu. Samorząd będzie mógł natomiast dołożyć te pieniądze do inwestycji finansowanych z własnego budżetu lub np. z eurofunduszy. Dofinansować można więcej niż jedno przedsięwzięcie. Nasz algorytm premiuje aktywne samorządy. Około 40 proc. z wartego 200 mld zł wolumenu inwestycji publicznych w kraju to właśnie inwestycje samorządowe.
Jak będziecie sprawdzać, że pieniądze faktycznie wydano na inwestycje?
Samorządy będą składać sprawozdania, które będą podlegały kontroli przez MF i RIO. Będzie to tylko krótki raport o zrealizowaniu celu. Traktujemy samorządy po partnersku. Chcemy, by pieniędzmi z funduszu lokalne władze mogły sfinansować drogi, szkoły, żłobki, przedszkola czy DPS-y, a więc inwestycje, które są blisko ludzi.
A przy każdej z nich będzie musiała stanąć tabliczka informująca, że rząd dał pieniądze. Jak rozumiem, by było wiadomo, komu być wdzięcznym.
Oznaczenie ma służyć spójnej identyfikacji. Na takiej samej zasadzie odbywa się to w przypadku inwestycji z funduszy unijnych. Podobnie działa to np. w krajach związkowych w Niemczech. Tabliczki mają promować odpowiedni instrument wsparcia. To istotne tym bardziej, że rozważane są różne scenariusze, w tym kontynuacji funduszu w jakiejś formie.
Dziś źródłem jego finansowania jest Fundusz COVID. Jeśli ten samorządowy miałby zostać na stałe, to jego finansowanie przejmie bezpośrednio budżet państwa?
To dyskusja na przyszłość.
Z ostatnich wypowiedzi ministra finansów wynika, że w 2020 r. szykuje się ok. 100 mld zł deficytu budżetowego, a spadek PKB może wynieść ok. 4,5–4,6 proc. Stać nas będzie na utrzymywanie Funduszu Inwestycji Lokalnych?
Inwestycje to koło zamachowe gospodarki, impuls do rozwoju. Na tym ‒ zwłaszcza w obecnym, trudniejszym okresie ‒ nie należy oszczędzać. W przypadku RFIL dodatkowym argumentem jest to, że ostatecznym beneficjentem naszych działań są mieszkańcy.
Na chwilę przed uruchomieniem funduszu okazało się, że jego pula wyniesie nie 6 mld, ale 12 mld zł. Skąd te dodatkowe pieniądze?
Z Funduszu COVID. Po dodatkowych analizach doszliśmy do wniosku, że można RFIL jeszcze dofinansować. Zgodnie z tym, co powiedziałem przed chwilą, opłaci się to całej gospodarce, a także lokalnym społecznościom.
Druga pula 6 mld zł nie będzie już jednak rozdana według algorytmu, lecz ma stanowić osobną „premierowską” pulę. Wnioski o dofinansowanie ma oceniać komisja złożona z ludzi od premiera i trzech ministerstw. W dodatku według dość nieostrych kryteriów. Samorządy już twierdzą, że istnieje ryzyko wydania tych pieniędzy po uważaniu.
Na potrzeby podziału dodatkowej puli stworzyliśmy osiem obiektywnych kryteriów, m.in. zrównoważonego rozwoju, ograniczenia emisyjności i poziomu ingerencji w środowisko, kompleksowości czy relacji kosztu planowych inwestycji do prognozowanego efektu. Większość z tych kryteriów będzie przez samorządy przedstawiana w formie wskaźnikowej, aby ułatwić porównywalność projektów i zapewnić maksymalną obiektywność oceny. Tego algorytm na pierwsze 6 mld nie uwzględnia. Bierze pod uwagę głównie inwestycje.
Kryteria, o których pan wspomniał, zdaniem części samorządowców jednak nie są tak jednoznaczne.
Sugeruję zapoznanie się ze wzorem wniosku o dofinansowanie. Tam, przy poszczególnych kryteriach, zawarliśmy objaśnienia, aby zapewnić, jak wspomniałem, porównywalność opartą o wskaźniki ilościowe.
A nie chodzi o to, żeby dosypywać swoim?
Współpracujemy z samorządami z różnych opcji, gdybyśmy mieli takie intencje, to już algorytm stworzylibyśmy odpowiednio inaczej. W komisji rekomendującej premierowi, kto powinien dostać pieniądze, nie będzie miejsca na uznaniowość.
Będzie można się odwołać od decyzji premiera czy decyzji komisji?
Nie przewidujemy takiej możliwości. Natomiast premier ogłosi kilka naborów, więc jeżeli dany projekt nie zakwalifikuje się w jednym, to będzie miał szansę w kolejnym. Tak naprawdę jedynym obostrzeniem i nadrzędnym kryterium jest przedkładanie przez samorządy dobrych projektów. Zachęcam władze lokalne, by takie projekty składały i by wpisywały się w ustalone kryteria. Zwłaszcza że pula „premierowska” będzie rozdzielana według szybkiej ścieżki, by bez zbędnej zwłoki wesprzeć samorządy w ich planach inwestycyjnych. W uchwale zapisaliśmy, że premier będzie miał 30 dni na decyzję, od zamknięcia naboru wniosków.
Fundusz Inwestycji Lokalnych według początkowych założeń miał być skierowany do gmin i powiatów, ale w uchwale pojawiły się także województwa?
Sześć „pierwszych” miliardów to środki dla gmin i powiatów. Chcemy uniknąć zapaści gospodarczej w lokalnych społecznościach. Pan premier, rozszerzając fundusz o kolejne 6 mld zł, poszerzył także grono odbiorców na województwa. Mam nadzieję, że nie bez znaczenia był w tej dyskusji również głos wicepremier Emilewicz, niedawnej radnej sejmiku małopolskiego. Uzasadnienie jest proste ‒ województwa planują na ten rok niecałe 10 mld zł wydatków majątkowych, a ucierpiały niekiedy bardzo dotkliwie, gdyż spadki dochodów CIT, choć bardzo niejednorodne w kraju, sięgały w pierwszym półroczu niekiedy kilkudziesięciu procent rok do roku.
Na jakie efekty netto tych działań liczycie?
Szacujemy, że te 12 mld zł z funduszu pozwoli co najmniej na utrzymanie inwestycji planowanych przez samorządy w kwocie ok. 70 mld zł.
Mówimy o kolejnym, zarządzanym przez rząd funduszu, który wspomaga samorządy. Zamiast np. zwiększyć udział władz lokalnych we wpływach z PIT i CIT, tworzycie klientelistyczny model finansowania samorządów, który ogranicza ich autonomię finansową i stwarza możliwości dotowania swoich oraz sekowania tych, z którymi wam nie po drodze.
Fundusze celowe funkcjonują w wielu krajach. Chodzi o zagwarantowanie, że pieniądze zostaną wydane na inwestycje, w mądry sposób, na z góry określone cele. Chcemy, by przyczyniły się one do poprawy jakości życia lokalnych społeczności. Dotyczy to obszarów szczególnej troski, takich jak drogi, żłobki czy infrastruktura przeciwpowodziowa. Proszę na przykład pomyśleć, ile kilometrów dróg by nie powstało, gdyby nie Fundusz Dróg Samorządowych. Poza tym już w tarczy 4.0 wprowadziliśmy osłonowe rozwiązania dla samorządów, w tym mechanizm, który umożliwia przyspieszenie wypłaty rat subwencji.
W FDS działa podobny mechanizm jak w przypadku inwestycji lokalnych, czyli rozdzielania części kwoty przez premiera według nieostrych kryteriów. Efekt jest taki, że dziś jest to jeden z najmniej transparentnych instrumentów dystrybucji publicznych pieniędzy, o czym głośno alarmują samorządy. Z analiz prof. Pawła Swianiewicza wynika, że mediana dotacji otrzymywanych przez samorządy rządzone przez PiS jest znacząco wyższa niż w przypadku samorządów „niepisowskich”.
Projekty dofinansowane z FDS już służą mieszkańcom i często są ratunkiem dla gmin, zwłaszcza tych najsłabszych.
Tworząc taki fundusz, chcecie mieć pewność, że władze lokalne tych pieniędzy nie przejedzą, np. na pensje. Czyli mimo zapewnień o dobrej współpracy i dialogu, nie ufacie im do końca.
Nie, takie „znaczone” pieniądze występują zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym. To nie kwestia zaufania, ale wybrania wspólnego celu i zgodzenia się, że pewna pula środków zostanie na niego wydana.