Od wielu miesięcy samorządy mówią o niedofinansowaniu zadań oświatowych i konieczności dopłacania do edukacji. Wygląda jednak na to, że czeka je jeszcze dodatkowy wydatek, bo niepubliczne przedszkola masowo składają pozwy o roszczenia z tytułu zaniżonej niegdyś dotacji i wiele z nich wygrywa w sądzie. Spór z placówkami toczy już ponad trzysta gmin. Żadna ze stron nie odpuszcza. Wręcz przeciwnie, sytuacja się zaognia i wygląda na to, że spór znajdzie rozwiązanie w Sądzie Najwyższym.
Roszczenia niepublicznych placówek w całym kraju mogą sięgać miliardów złotych. Gminy mają dość i chcą, by sprawę rozstrzygnął ostatecznie Sąd Najwyższy.
Roszczenia niepublicznych placówek w całym kraju mogą sięgać miliardów złotych. Gminy mają dość i chcą, by sprawę rozstrzygnął ostatecznie Sąd Najwyższy.
Skala roszczeń niepublicznych przedszkoli wobec samorządów jest wyceniana na 17,18 mld zł plus odsetki. – Jeśli to prawda, może nam grozić katastrofa systemu edukacji – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. I nawet jeśli ta kwota jest przesadzona, to gminy mają kolejny powód do zmartwień. Poważny tym bardziej, że w wielu przypadkach spór z podmiotami prowadzącymi niepubliczne placówki wszedł na drogę sądową. I niektóre jednostki samorządu terytorialnego już go przegrały.
Źródłem konfliktu są nieprecyzyjne przepisy (sprzed 2017 r.) określające sposób naliczania dotacji dla niepublicznych przedszkoli. Każdemu z nich przysługiwała kwota równa 75 proc. wszystkich bieżących wydatków gminy na jedno dziecko w placówce publicznej. Problem był w tym, jak to wyliczyć. Ogólnikowość regulacji prawnych powodowała, że każda gmina robiła to po swojemu i najczęściej tak, by wydać jak najmniej. Z podstawy, od której wyliczana jest dotacja, wyłączano niektóre wydatki, np. te przekazywane przez JST na dzieci z orzeczeniami o niepełnosprawności. Tymczasem – jak twierdzi Beata Patoleta, prawniczka prowadząca sprawy przedszkoli – przepisy nie dawały powodów, by podstawę dotacji pomniejszać o jakiekolwiek wydatki bieżące, bo ustawodawca miał na celu zrównanie dofinansowania. Według niej gminy przez wiele lat celowo prowadziły kreatywną księgowość. W ten sposób właściciele niepublicznych przedszkoli byli zmuszani do dopłacania do biznesu, a następnie do szukania sprawiedliwości w sądzie. Samorządy nie chcą bowiem negocjować z przedszkolami ani podpisywać ugód. Nie widzą do tego postaw. A poza tym podpisanie ugody wcale nie oznacza, że placówka zaniecha drogi sądowej, o czym przekonał się Kraków. Mamy więc wojnę na argumenty. Kto wygra? Trudno przesądzić. Na razie widać, że samorządy zwarły szyki i czekają na rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego w sprawie Wałbrzycha. Czekają też na nie niepubliczne przedszkola, bo zdanie SN przechyli szalę na którąś ze stron.
Wszystko za sprawą Wałbrzycha. Władze tego miasta wypłacały dotacje dla przedszkoli niepublicznych zgodnie z uchwałą rady miejskiej, podjętą na podstawie uchylonego już dziś art. 90 ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1481; ost.zm. Dz.U. z 2019 r. poz. 2197). Cztery placówki uznały, że należności te były zaniżane, i zgłosiły się do miasta z roszczeniami, a gdy nic nie wskórały – do sądu. W jednym przypadku spór – de facto o to, czym są wydatki bieżące, które powinny być uwzględniane przy ustalaniu wysokości dotacji – zaszedł już dość daleko. Sąd Okręgowy w Świdnicy uznał roszczenie prowadzącego przedszkole niepubliczne za zasadne, a Sąd Apelacyjny we Wrocławiu oddalił apelację gminy. Nie zgadzając się z tymi orzeczeniami, miasto wniosło skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Zdaniem samorządu sądy orzekające w sprawie dokonały nieprawidłowej wykładni przepisów oświatowych.
Jak ustaliliśmy w Sądzie Najwyższym, sprawa dotycząca Wałbrzycha faktycznie wpłynęła 6 maja 2019 r. i została zarejestrowana pod sygnaturą V CSK 218/19. Sąd na posiedzeniu niejawnym (przedsądzie) 15 stycznia przyjął ją do rozpoznania. – Termin nie został jeszcze wyznaczony – poinformowała nas w ubiegłym tygodniu Martyna Łuczak z zespołu prasowego SN. Zgodnie z art. 3989 ustawy z 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1460; ost.zm. Dz.U. z 2019 r. poz. 2217; dalej: k.p.c.) Sąd Najwyższy przyjmuje skargę kasacyjną do rozpoznania, jeżeli:
1) w sprawie występuje istotne zagadnienie prawne,
2) istnieje potrzeba wykładni przepisów prawnych budzących poważne wątpliwości lub wywołujących rozbieżności w orzecznictwie sądów,
3) zachodzi nieważność postępowania, lub
4) skarga kasacyjna jest oczywiście uzasadniona.
Wiele samorządów w całym kraju z nadzieją spogląda na dalszy rozwój wypadków, licząc, że Wałbrzych przetrze szlaki na drodze do skutecznej obrony przed roszczeniami przedszkoli. Czy jednak nie przeceniają faktu samego przyjęcia skargi przez SN? – Sąd przyjął skargę, ale to nie oznacza jeszcze, że uzna ją za zasadną – studzi nastroje Edward Szewczak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Wałbrzychu. Przypomina, że podmiot wnoszący skargę kasacyjną jest zobowiązany do wykazania wystąpienia co najmniej jednej z przesłanek określonych w art. 3989 par. 1 k.p.c. SN może uchylić zaskarżony wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, co oznacza, że sprawa będzie ponownie rozpoznana przez ten sąd, albo oddalić skargę. – Wyrok będzie zapewne mieć znaczenie dla pozostałych spraw, które zostały wniesione przeciwko naszej gminie w zakresie roszczeń o dotacje – mówi Edward Szewczak. – Będzie także mógł mieć znaczenie dla roszczeń o dotacje przedszkoli niepublicznych wniesionych przeciwko innym gminom, w których to sprawach występują wątpliwości co do wykładni pojęcia wydatków bieżących – dodaje nasz rozmówca.
Zdaniem mec. Macieja Kiełbusa z kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners gra jeszcze nie jest skończona. – Widać, że SN uznał sprawę za ciekawą i wartą głębszej analizy. Na etapie przedsądu po prostu dostrzeżono zagadnienie wymagające merytorycznego rozpoznania, ale nie jest powiedziane, że ostatecznie SN przyjmie wykładnię korzystną dla wałbrzyskiego samorządu – mówi prawnik. Przyznaje jednak, że jeśli SN orzeknie zgodnie z argumentacją miasta, to pozostałe władze lokalne zyskają bardzo mocny argument. – Wówczas sądom rozpatrującym ich sprawy trudno będzie nie wziąć pod uwagę tego, co orzekł SN – wyjaśnia Maciej Kiełbus. W innym przypadku – oddalenia z przyczyn merytorycznych argumentów Wałbrzycha – to podmioty prowadzące przedszkola będą w lepszej sytuacji. Będą bowiem miały ułatwione zadanie przy zgłaszaniu swoich roszczeń. – Wałbrzych staje się więc swoistym trybunem samorządowym, bo walcząc o siebie, albo ułatwi, albo utrudni zadanie nie tylko sobie, lecz także pozostałym samorządom – ocenia mec. Kiełbus.
Na czym polega problem
Roszczenia niepublicznych przedszkoli wynikają z tego, że przed 2017 r. brakowało precyzyjnych przepisów, które określały sposób naliczania dla nich dotacji (przy czym trzeba pamiętać, że środki przekazywane przez gminy niepublicznym przedszkolom pochodzą gównie z dochodów własnych gmin). Zgodnie z art. 90 ust. 2b ustawy o systemie oświaty – w brzmieniu obowiązującym w latach poprzednich – dotacje dla przedszkoli niepublicznych przysługiwały na każdego ucznia w wysokości nie niższej niż 75 proc. ustalonych w bud żecie danej gminy wydatków bieżących, ponoszonych w przedszkolach publicznych w przeliczeniu na jednego ucznia. Przepis ten był bardzo ogólnikowy i z czasem pojawiły się wątpliwości, czy do wydatków bieżących wliczać np. wydatki na dzieci z orzeczeniami o niepełnosprawności, zwłaszcza gdy tacy podopieczni są w przedszkolach miejskich, a w prywatnych już nie. Rozterki gmin powodowały, że każda z nich obliczała dotację po swojemu. Dopiero zmiana przepisów od stycznia 2018 r. sprecyzowała podstawę naliczania dotacji. Wtedy zaczęła obowiązywać ustawa z 27 października 2017 r. o finansowaniu zadań oświatowych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 17). Ale nie uchroniło to gmin przed falą roszczeń za wcześniejsze lata. I dziś obserwujemy skutki tego zamieszania. Niepubliczne przedszkola czują się poszkodowane. – Przez przepisy ustawy o finansowaniu zadań oświatowych prywatna oświata praktycznie nie ma już racji bytu. Traktuje się nas jak jakichś oszustów, a my jesteśmy uczciwymi przedsiębiorcami – zapewnia Maciej Godlewski, wiceprezes Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych.
Według adwokat Beaty Patolety przez wiele lat gminy stosowały kreatywną księgowość, bo tak było im wygodnie. – W żaden sposób nie można uznać, że przepisy stanowiące podstawę naliczania dotacji były wtedy niejasne – mówi prawniczka, która prowadzi wiele spraw niepublicznych przedszkoli przeciw samorządom [patrz wywiad s. C5].
Wychodząc z tego założenia, właściciele przedszkoli nie zamierzają gminom odpuścić. – Przygotowujemy raport o dotacjach i ich rozliczeniach. Ale z naszych wyliczeń wynika, że samorządy na przestrzeni ostatnich lat są winne niepublicznym placówkom ok. 18 mld zł, a z odsetkami będzie to aż 21 mld zł – informuje Maciej Godlewski.
Inne dane ma Ministerstwo Edukacji Narodowej. – Według informacji przekazywanych nam przez Związek Miast Polskich szacowana kwota roszczeń to kilkaset milionów złotych – mówi Anna Ostrowska, rzeczniczka MEN. – Można przypuszczać, że tylko część tej kwoty zostanie zasądzona w toku spraw sądowych – dodaje. Dla porównania przypomina, co wynika ze sprawozdań z wykonania bud żetów jednostek samorządu terytorialnego za 2018 r. – że roczne dochody gmin (w tym miast na prawach powiatu) wyniosły ok. 105 mld zł. Według rzeczniczki resortu edukacji każdy zarzut zaniżenia dotacji wymaga szczegółowego przeanalizowania przez sąd. – Tylko tak można ocenić, czy niektóre samorządy w przeszłości zaniżały przekazywane dotacje niepublicznym przedszkolom – mówi. Podkreśla też, że sprawy dotyczą dotacji wypłacanych przed 1 stycznia 2017 r. – Zmiany wprowadzone ustawą z 23 czerwca 2016 r. [nowelizującą ustawę o systemie oświaty i utrzymane potem w ustawie o finansowaniu zadań oświatowych – red.] systemowo uregulowały proces naliczania, przekazywania, rozliczania i kontrolowania dotacji – zapewnia nasza rozmówczyni. Obejmowały one m.in.: zdefiniowanie wydatków bieżących nieuwzględnianych przy wyliczaniu podstawy dotowania przedszkoli oraz jednoznaczne przesądzenie charakteru czynności podejmowanych przez JST w związku z dotowaniem. Zmienione regulacje prawne nie mogą jednak działać wstecz.
PRZYKŁADOWE NIEPRAWIDŁOWOŚCI, JAKICH DOPUSZCZAJĄ SIĘ GMINY
• Wyłączanie niektórych wydatków przy obliczaniu podstawowej kwoty dotacji, mimo że ustawa tego nie przewiduje;
• niewyrównywanie dotacji od początku roku po jej aktualizacji;
• niestosowanie ograniczenia wahań dotacji określonego w art. 43 ust. 5 ustawy o finansowaniu zadań oświatowych (maksymalny spadek o 25 proc., maksymalny wzrost o 50 proc.);
• błędne odejmowanie kwot na kształcenie specjalne (uwzględnianie zawsze kwot wprost z metryczki subwencji zamiast ich przeliczania na początku roku i w październiku);
• nieuwzględnianie pełnych kwot subwencji oświatowej w przypadku dotowania niepełnosprawnego sześciolatka.
Niezadowolenie JST wzrasta
Zapytaliśmy największe miasta, czy problem roszczeń przedszkoli u nich występuje, a jeśli tak, to jak poważna jest sytuacja. – Mamy już wnioski od dziewięciu przedszkoli na łączną kwotę ok. 8 mln zł plus odsetki – przyznaje Marta Bartoszewicz z Urzędu Miejskiego w Olsztynie. Jak dodaje, w sprawie jednego z tych przedszkoli sąd już zdecydował – miasto musi zapłacić 1,9 mln zł wraz z odsetkami. – My też złożyliśmy wniosek do Sądu Najwyższego. Ale decyzja SN o przyjęciu wniosku Wałbrzycha daje nam nadzieję na to, że w naszym przypadku także się uda – mówi Marta Bartoszewicz. – Co więcej, buduje nas decyzja sądu dotycząca gminy Osiecznica. Tam sąd oddalił pozew niepublicznego przedszkola, argumentując, że dotacja powinna być rozliczana w roku jej przyznania, a ubieganie się o zwrot pieniędzy po latach nie będzie miało znamion dotacji, tylko będzie zarobkiem osób prowadzących przedszkole – informuje nasza rozmówczyni.
Problem występuje także w stolicy Małopolski. Na niejawnych posiedzeniach Sąd Okręgowy w Krakowie, w postępowaniu upominawczym, wydał nakazy zapłaty. – Dotyczy to dwóch przedszkoli, na łączną kwotę 181 tys. zł plus odsetki i koszty postępowania sądowego. Roszczenia dotyczą lat 2009–2012 – mówi nam Kamil Popiela z urzędu miasta. Jak dodaje, ta sama kancelaria prawna, która wygrała te sprawy, reprezentuje kolejne trzy przedszkola. Także w ich imieniu zwróciła się do miasta o wyrównanie zaniżonej dotacji za lata 2009‒2013. – My jednak nie znajdujemy podstaw do zawarcia ugody. Argumenty strony powodowej w naszej ocenie są bezzasadne – mówi Kamil Popiela. ‒ Ponadto jedno z przedszkoli, które reprezentowane jest przez kancelarię prawną, już w 2016 r. zawarło ugodę z miastem o wyrównanie dotacji. Będziemy w tej sprawie czekać na wyrok sądu – zapewnia urzędnik. Nie ukrywa, że samorząd ma spore pretensje do dotychczasowej pracy sądów w tych sprawach. – Na razie na posiedzeniu niejawnym Sąd Okręgowy w Krakowie przyjął argumenty kancelarii prawnej reprezentującej dwa przedszkola. Naszym zdaniem nie zbadał sprawy całościowo, bo m.in. nie zwrócił się do nas o przedstawienie argumentów – dodaje Kamil Popiela. Od tych wyroków gmina złożyła sprzeciw i oczekuje na procesy. Nie wyklucza też, że pójdzie drogą Wałbrzycha.
Od kilku lat w sporze sądowym z jednym z 11 niepublicznych przedszkoli, które kwestionuje sposób naliczania dotacji z lat 2008‒2015, jest Ciechanów. – Sąd pierwszej instancji wydał dla nas wyrok korzystny, ale placówka wniosła odwołanie do wyższej instancji. Uważa, że mimo braku przepisów precyzujących naliczenie dotacji w wymienionych latach gmina nie doliczała do niej pewnego rodzaju wydatków, które podniosłyby jej wysokość – mówi Paulina Rybczyńska z Urzędu Miasta Ciechanów.
W dramatycznej sytuacji jest 27-tysięczny Kętrzyn (woj. warmińsko-mazurskie). Roszczenia tamtejszych pięciu (z sześciu) niepublicznych przedszkoli to aż 23 mln zł wraz z odsetkami. Taka kwota to mniej więcej jedna czwarta rocznego budżetu miasta. – Gdyby sąd nakazał nam zapłacić, oznaczałoby to bankructwo miasta – mówił niedawno w rozmowie z olsztyńską „Gazetą Wyborczą” Maciej Wróbel, zastępca burmistrza Kętrzyna.
Z roszczeniami jednego przedszkola mierzy się Częstochowa. – Obecnie trwa postępowanie sądowe z powództwa niepublicznego przedszkola w sprawie wysokości dotacji za lata 2004‒2013 – mówi nam Agaty Latacz, zastępca naczelnika wydziału edukacji urzędu miasta. Jedną sprawę roszczeniową, na kwotę ok. 400 tys. zł za lata 2011‒2016, mają Kielce, choć tu nie doszło jeszcze do sporu w sądzie. – Przeprowadzamy analizę sytuacji i dokonujemy ponownego obliczania dotacji za te lata – informuje Tomasz Porębski, rzecznik prasowy prezydenta miasta. Dodaje, że miejscy prawnicy są umówieni jeszcze w styczniu na spotkanie z organem prowadzącym przedszkole, by negocjować warunki porozumienia.
OPINIA
Ewa Rogala, zastępczyni rzecznika prasowego Urzędu m.st. Warszawy
Wliczanie do podstawy obliczeń środków pozabudżetowych jest irracjonalne
Przedszkola niepubliczne domagają się wliczania do podstawy obliczenia dotacji pieniędzy gromadzonych przez przedszkola publiczne na rachunkach dochodów własnych. Są to kwoty pochodzące najczęściej z wpłat rodziców za wyżywienie, z darowizn czy od sponsorów, a więc nie są to środki budżetowe. Uwzględnienie w podstawie obliczenia dotacji tych kwot prowadziłoby wprost do irracjonalnego skutku, że w przedszkolach publicznych określone usługi byłyby finansowane z opłat pobieranych od rodziców, a te same usługi w przedszkolach niepublicznych byłyby finansowane z budżetu gminy w ramach zwiększonej dotacji (co wynika z tego, że wpłaty rodziców pobrane przez przedszkola publiczne na rachunki dochodów własnych byłyby uwzględnione w podstawie obliczenia dotacji dla przedszkoli niepublicznych).
Posługując się jeszcze dosadniejszym przykładem: za wyżywienie dzieci w prywatnym przedszkolu musiałyby zapłacić samorządy, a nie rodzice, jak ma to miejsce w przypadku publicznych placówek. Rozwiązanie takie w sposób rażący naruszałoby zasadę sprawiedliwości społecznej.
Inna kwestia jest związana z tym, że długo nie było jasności co do sposobu dotowania poszczególnych typów przedszkoli niepublicznych. Niektóre samorządy obliczały dwie odrębne kwoty dotacji dla niepublicznych przedszkoli ogólnodostępnych i integracyjnych. Dziś niektóre przedszkola ogólnodostępne kwestionują taki sposób obliczeń, domagając się uśrednienia kwoty dotacji. W przypadku Warszawy, przy uśrednieniu, miesięczna dotacja dla ogólnodostępnych przedszkoli byłaby niewiele wyższa (o ok. 20 zł), natomiast dla integracyjnych spadłaby o blisko 400 zł. Tak drastyczne zmniejszenie mogłoby oznaczać ich likwidację.
Przyczyną problemów był też nieprecyzyjny przepis dotyczący terminu obliczania ostatecznej kwoty dotacji. Niektóre przedszkola niepubliczne do dziś uznają, że dotacja powinna być ponownie obliczana na koniec każdego roku i wypłacana wstecz z wyrównaniem od początku roku, co w praktyce było nie do wykonania.
Charakter roszczenia
W pomoc dla samorządów uwikłanych w spory sądowe mocno angażuje się Związek Miast Polskich. „Zarząd, po przeanalizowaniu przez prawników otrzymanych z miast materiałów, zwraca uwagę miastom, które wciąż są w trakcie procesów sądowych, dotyczących tych roszczeń, na konieczność realnego wykazywania w trakcie przewodu sądowego braku zasadności roszczeń, jeśli taka sytuacja ma rzeczywiście miejsce oraz na prawo żądania rzetelnego udokumentowania roszczeń i wykazania rzeczywiście poniesionych wydatków, zgodnych z kryteriami wydawania środków publicznych (…). Podkreślamy, że prawo to ustaje po wydaniu prawomocnego wyroku” – wskazuje ZMP w stanowisku z 17 stycznia 2020 r.
Związek zamówił szczegółową, liczącą niemal 40 stron, informację prawną, którą udostępnia swym członkom. Analizę przygotowała kancelaria prawna Dr Krystian Ziemski & Partners. Prawnicy każdorazowo zalecają samorządom rozważenie możliwości zawarcia ugody sądowej, ostrzegając, że w przypadku przegranej trzeba będzie nie tylko uiścić zasądzone kwoty, lecz także ponieść koszty postępowania sądowego. „Zgodnie z art. 54a ust. 1 ustawy z 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 869; ost.zm. Dz.U. z 2019 r. poz. 2020) zawarcie takiej ugody jest możliwe w przypadku dokonania oceny, że skutki ugody są dla jednostki samorządowej lub Skarbu Państwa korzystniejsze niż prawdopodobny wynik postępowania sądowego albo arbitrażowego” – piszą autorzy analizy.
Jednak jeśli ugoda nie wydaje się korzystna, prawnicy wskazują możliwości obrony swojego stanowiska. Jako przykład wskazywany jest wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 6 czerwca 2018 r. (sygn. akt I ACa 288/18), w którym sąd odmówił zasądzenia roszczenia ze względu na jego charakter, a konkretnie żądanie wypłacenia dotacji celowej pięć lat po okresie, którego dotacja dotyczyła. „Podkreślono, że powódka nie sygnalizowała braków środków w okresie, którego dotyczy roszczenie, a sam fakt, iż mogła przeznaczyć w tym czasie mniej środków na pokrycie wydatków, ze względu na otrzymanie niższej kwoty dotacji, nie pociąga za sobą automatycznie powstania uszczerbku w majątku powoda” – uważają autorzy informacji prawnej dla ZMP. Jak dodają, sąd zaznaczył, że powódka nie pozostaje przy tym bez ochrony, ponieważ może ona dochodzić odszkodowania (zamiast roszczenia o spełnienie świadczenia). „W tym przypadku będzie musiała wykazać niezbędne przesłanki, a przede wszystkim poniesienie szkody w majątku własnym” – czytamy w przygotowanej analizie. We wspomnianej sprawie wrocławski sąd zdecydował o oddaleniu powództwa i zasądzeniu na rzecz pozwanej kosztów postępowania od powódki.
Kancelaria prawna Dr Krystian Ziemski & Partners dowodzi też, że jeśli podmiot prowadzący przedszkole zamiast dochodzenia wypłaty dotacji (czyli pierwotnego świadczenia) dochodzi roszczeń odszkodowawczych na podstawie art. 471 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. ‒ Kodeks cywilny (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1145; ost.zm. Dz.U. z 2019 r. poz. 1495), to musi wykazać, iż poniósł szkodę w związku z zaniżoną dotacją. To spora podpowiedź dla prawników, którzy z ramienia gmin będą argumentowali przed sądem, że roszczenie nie jest zasadne. Często JST nie wie bowiem, czy żądanie prowadzących niepubliczne przedszkole dotyczy wypłaty dotacji czy odszkodowania. – Ustawa o finansach publicznych wyraźnie określa, że dotacja jest udzielana w danym roku na dany rok budżetowy i ma być wykorzystana wyłącznie w okresie, na który jest udzielona, i na ściśle określone cele – przekonuje Agata Latacz z Częstochowy.
/>
Kolejny problem, na jaki zwracają uwagę prawnicy, dotyczy tego, że w pozwach i w toku sprawy osoby prowadzące przedszkola wykazują jedynie wartość dotacji niewypłaconej, ale kwota ta nie przesądza o powstaniu ani też o wysokości szkody. Przywołują wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 24 czerwca 2019 r. (sygn. akt I ACa 363/19). Wskazano w nim, że w takiej sytuacji strona wnosząca pozew „musiałaby wykazać, które zadania pokrywane dotacjami zostały sfinansowane ze środków pochodzących z majątku prowadzących placówkę i w jakiej wysokości oraz, że gdyby [pozwana] przekazała dotacje w należytej wysokości, nie doszłoby do szkody, w czym wyraża się związek przyczynowy pomiędzy nienależytym wykonaniem zobowiązania a powstałym uszczerbkiem w majątku [powódek]”.
Błędy po stronie niepublicznych placówek
• Wykorzystanie dotacji niezgodnie z przeznaczeniem, w szczególności dotyczy to dzieci niepełnosprawnych,
• różnice między dokumentami źródłowymi a informacją przekazywaną do urzędu,
• wprowadzanie nieprawidłowych danych do systemu informacji oświatowej,
• zatrudnianie nauczycieli przez firmę zewnętrzną.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama