Niewielka zmiana w obliczeniach poziomu bogactwa regionów może uszczuplić pulę środków unijnych dla Małopolski o miliard euro; na korekcie potencjalnie zyska Mazowsze - wynika z wykonanej przez Europejski Komitet Regionów analizy fińskiej propozycji dotyczącej przyszłego budżetu UE.

W propozycji fińskiej znalazła się niewielka zmiana w odniesieniu do danych gospodarczych, od których zależy podział funduszy unijnych. Do obliczeń zamożności regionów mają być brane pod uwagę dane PKB na mieszkańca za lata 2015–2017, a nie 2014-2016, jak proponowała Komisja Europejska. O zmianę zabiegało kilka państw członkowskich.

Wielkopolska, która od początku wejścia Polski do UE była jednym z najdynamiczniej rozwijających się polskich regionów, w wypadku aktualizacji danych gospodarczych znajduje się coraz bliżej granicy 75 proc. średniego unijnego PKB na mieszkańca. Natomiast po uwzględnieniu wywołanego brexitem efektu "statystycznego wzbogacenia się" regionu, województwo znajduje się ponad tym pułapem.

Jest to o tyle ważne, że polityką spójności objęte są wszystkie regiony UE, jednak najwięcej pieniędzy trafia do regionów najsłabszych ekonomicznie, których PKB per capita nie przekracza 75 proc. średniej unijnej. Nie zmieni się to po 2020 roku, kiedy tempa zacznie nabierać kolejna perspektywa finansowa.

Władze regionu szacują, że Wielkopolska na tej poprawce straci "znaczną część spodziewanych pieniędzy". "Mówi się nawet, że będzie to około miliarda euro" – szacuje marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak. Dodaje przy tym, że liczy na wsparcie finansowe ze strony rządu, które umożliwi częściową rekompensatę cięć.

Negocjowana obecnie w Radzie UE przez ministrów państw członkowskich propozycja KE zakłada, że w kolejnym rozdaniu środków unijnych zostanie utrzymany podział na trzy kategorie regionów, w zależności od ich kondycji gospodarczej.

Według dotychczasowych reguł po przekroczeniu granicy 75 proc. zmienia się model unijnego finansowania. Przejście z grupy regionów najsłabiej rozwiniętych gospodarczo do grupy regionów średniozamożnych (75-100 proc. średniej UE) prowadzi do istotnego zmniejszenia środków na infrastrukturę. Kontynuowane są natomiast inwestycje współfinansowane ze środków UE np. w innowacje, cyfryzację, wsparcie małych i średnich firm czy gospodarkę niskoemisyjną. Dodatkowo w regionach bogatszych zwiększa się udział środków krajowych w realizowanych inwestycjach, więcej do projektów muszą też dołożyć beneficjenci funduszy unijnych.

W najbiedniejszych regionach pułap współfinansowania projektów UE po 2020 roku wyniesie 70 proc. W przypadku regionów średnio zasobnych współfinansowanie ma – według najnowszych propozycji Finów - sięgać 60 proc. (55 proc. według propozycji KE). Dla regionów najbogatszych wsparcie z Unii będzie na poziomie jedynie 40 proc.

Na zmianie potencjalnie skorzystać może Mazowsze. Choć podziału statystycznego regionu dokonano dopiero w 2018 roku, to dane Eurostatu pozawalają prześledzić PKB per capita dwóch części Mazowsza już od 2015 roku, czyli od okresu, który po korektach miałby być brany pod uwagę.

W efekcie do najbogatszych regionów UE, w których PKB przekracza 100 proc. średniej unijnej, prawdopodobnie zostanie zaklasyfikowana jedynie Warszawa wraz z dziewięcioma przyległymi powiatami (region warszawski stołeczny), a nie całe województwo. Według źródła PAP w jednej z unijnych instytucji taki scenariusz staje się najbardziej prawdopodobny.

Przy nowym podejściu Dolny Śląsk i Wielkopolska będą traktowane jako regiony w okresie przejściowym (między 75 proc. i 100 proc. średniej unijnej PKB na mieszkańca). Pozostałe polskie województwa (w tym Mazowsze bez Warszawy) będą w grupie regionów najsłabszych ekonomicznie, czyli poniżej 75 proc. PKB.

Ubiegłoroczna propozycja KE nie uwzględniała statystycznego podziału Mazowsza, które łącznie z Warszawą osiąga poziom ok. 110 proc. średniej unijnej, a więc w całości trafiłoby do trzeciej grupy regionów - najbogatszych.

Na początku grudnia prezydencja fińska w Radzie UE przedstawiła długo oczekiwane ramy negocjacyjne przyszłego budżetu UE, który miałby wynieść 1,07 proc. dochodu narodowego brutto UE-27 (DNB), czyli 1 087 mld euro. Prezydencja proponuje dalsze cięcia niemal we wszystkich działach budżetu. Ponadto Finowie zaproponowali, aby przesunąć miliard euro z koperty przeznaczonej na regiony w kategorii "średniaków " na regiony opóźnione gospodarczo.

Zmieniono również siatkę bezpieczeństwa o 3 punkty procentowe (z 76 do 73 proc. przydziału funduszy na lata 2014–2020 dla państwa członkowskiego). Oznacza to, że największe cięcia środków dla państwa członkowskiego mogą wynieść 27 proc. a 24 proc., jak zaproponowała KE.

Wieloletnie ramy finansowe będą tematem rozpoczynającego się w czwartek unijnego szczytu. Jednak przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel ogłosił, że w lutym 2020 roku odbędzie się specjalne posiedzenie Rady w celu szczegółowego omówienia kwestii budżetowych. Oznacza to, że jest mało prawdopodobne, aby szczyt w tym tygodniu przyniósł znaczące wyniki.