Od kilku dni lokalne władze muszą wydać źle parkującym kierowcom odholowane auto, nawet jeśli winowajca nie uiści za nie opłaty przy odbiorze. I mają obawy, czy pieniądze te kiedykolwiek dostaną.
Od kilku dni lokalne władze muszą wydać źle parkującym kierowcom odholowane auto, nawet jeśli winowajca nie uiści za nie opłaty przy odbiorze. I mają obawy, czy pieniądze te kiedykolwiek dostaną.
Od kilku dni zarządcy dróg nie mogą pobierać opłat od właściciela odholowanego wcześniej auta. Powód? To z jednej strony efekt wyroku Trybunału Konstytucyjnego z grudnia 2018 r., który uchylił przepisy warunkujące wydanie pojazdu od opłacenia kary (często kilkaset złotych). Z drugiej zaś – rezultat opieszałości parlamentarzystów, którzy nie zdążyli z nowymi przepisami. Problem potwierdzają kolejne miasta. – Właściciel pojazdu może go teraz odebrać bez opłaty za usunięcie i przechowywanie – mówi Waldemar Winter z bydgoskiego magistratu. Samorządy próbują się ratować, wydając decyzje administracyjne, ale przyznają, że to mało skuteczna forma ściągania opłat.
W grudniu ub.r. Trybunał Konstytucyjny uchylił przepisy ustawy Prawo o ruchu drogowym, które przewidywały, że pojazd usunięty z drogi pozostaje na parkingu strzeżonym wyznaczonym przez starostę do czasu uiszczenia opłaty za jego odholowanie i parkowanie (zazwyczaj to kilkaset złotych).
Oznacza to, że nie można nie oddać samochodu tylko dlatego, że właściciel nie zapłacił za odholowanie i parking. I właśnie te zasady weszły w życie 13 września. Na ten moment właściwie jedyna i – jak twierdzą samorządowcy – w praktyce mało skuteczna forma odzyskiwania należności od źle parkujących kierowców to wydanie decyzji administracyjnej. – Od każdej takiej decyzji przysługuje odwołanie, więc sprawa może się ciągnąć miesiącami. Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego możemy wskazać kwotę, rachunek i pouczyć, że jest 14 dni na odwołanie się, po których decyzja staje się prawomocna. Ale nie możemy określić terminu zapłaty, bo brakuje przepisów, na których moglibyśmy się oprzeć. Tak więc hulaj dusza, piekła nie ma – załamuje ręce przedstawiciel jednego z zarządów dróg miejskich.
– Problem polega głównie na braku jednoznacznego wskazania trybu dochodzenia nieuiszczonych opłat. Brak delegacji ustawowej do ich dochodzenia w konsekwencji może pozbawić powiaty możliwości dochodzenia nieuiszczonych opłat, w tym od obcokrajowców – potwierdza Paulina Łątka z urzędu miasta w Szczecinie.
Jak mówią samorządowcy, dostosowaniem ustawy Prawo o ruchu drogowym po orzeczeniu TK zajął się Senat. – W efekcie powstał projekt ustawy, który został wniesiony do Sejmu. Niestety rozwiązanie nie trafiło do porządku obrad – wyjaśnia Joanna Bieganowska z biura prezydent Gdańska.
– Do dziś ustawodawca nie wprowadził zmian w ustawie i z informacji uzyskanych z Kancelarii Sejmu wynika, że planowane zmiany są dopiero na etapie uzgodnień. Tym samym od dnia 13 września art. 130a ust. 5c i ust. 7 pkt 1 Prd straciły moc i nie ma przepisów regulujących sposób pobierania opłat za usunięcie i przechowywanie pojazdów oraz ich egzekucji – wtóruje Karolina Gałecka z Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.
Problem dla samorządów jest poważny. Przykładowo w Krakowie w I półroczu br. odholowywano średnio 160 aut miesięcznie, a opłata pobierana przy ich oddawaniu wynosiła 456 zł i do tego 34 zł za każdą dobę przechowywania pojazdu. W Poznaniu od stycznia do końca sierpnia br. odholowano 1133 pojazdy. Opłata wynosi 359 zł plus 25 zł za każdy dzień. Teraz zaoczne ściągnięcie tego typu opłat w trybie decyzji administracyjnej może być bardzo utrudnione, jeśli nie niemożliwe (zwłaszcza w przypadku cudzoziemców).
O komentarz poprosiliśmy Ministerstwo Infrastruktury, które odesłało nas do MSWiA. Ten resort z kolei poinformował, że projekt nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym „jest inicjatywą ustawodawczą Senatu RP”.
Projekt senacki trafił do Sejmu 5 sierpnia. Skierowano go do zaopiniowania przez komisję ustawodawczą, zwrócono się też do senatorów o uzupełnienie uzasadnienia. – Teraz to od Sejmu zależy, kiedy w życie wejdzie ustawa – mówi nam senator Jerzy Czerwiński z PiS, reprezentujący Senat w pracach nad tym projektem. – Jest jeszcze szansa, by uchwalić to w tej kadencji. Mamy jeszcze jedno posiedzenie zaplanowane – dodaje senator.
Projekt przewiduje wydanie pojazdu mimo niewniesienia opłaty. Ale w takim przypadku zobowiązany do jej wniesienia powinien to uczynić w terminie 7 dni od wydania auta. W przeciwnym wypadku zostanie wszczęte postępowanie egzekucyjne obejmujące także odsetki. W przypadku osób czasowo przebywających na terytorium Polski lub niemających stałego miejsca zamieszkania albo pobytu do odzyskania pojazdu konieczne będzie przedstawienie dowodu uiszczenia opłaty w chwili wydania pojazdu.
– Nawet bez tej ustawy samorządy mają narzędzia prawne, by te opłaty wyegzekwować, choć przyznaję, że bez uchwalenia nowelizacji ustawy będzie trudniej – dodaje senator Czerwiński.
Samorządowcy twierdzą, że projekt nie odpowiada na wszystkie wątpliwości. – Kto ma sprawdzać, czy osoba tylko tymczasowo przebywa na terytorium RP? W dowodach nie ma adresu zamieszkania – wskazuje jeden z naszych rozmówców. Urzędnicy przypominają też, że zgodnie z zapewnieniami marszałek Sejmu Elżbiety Witek podczas kontynuacji posiedzenia Sejmu 15 i 16 października ma nie być żadnych zmian, jeśli chodzi o harmonogram obrad.
Jest szansa, aby stosowne przepisy uchwalić jeszcze w tej kadencji
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama