Włodarze masowo rezygnują z zasiadania w gminnych podmiotach. Zmusza ich do tego nowe prawo. Ich zdaniem przepisy są jednak niejasne. Boją się, że PiS wykorzysta to jako pretekst, by wygaszać ich mandaty.
Znowelizowana ustawa o samorządzie gminnym wprowadziła zapis, że wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast „nie mogą być członkami władz zarządzających lub kontrolnych i rewizyjnych ani pełnomocnikami spółek handlowych z udziałem gminnych osób prawnych lub przedsiębiorców, w których uczestniczą takie osoby”.
Zgodnie z przepisami samorządowcy mają na zrzeczenie się tych funkcji trzy miesiące od momentu złożenia ślubowania. Najczęściej składali przysięgę w drugiej połowie listopada ub.r. podczas inauguracyjnej sesji lokalnej rady. Dlatego właśnie teraz mija ustawowy termin. Przy czym w razie niezrzeczenia się funkcji stanowisko w spółce samorządowiec straci z mocy prawa.
Szefowie miast i gmin są pełni obaw o skutki nowych regulacji. – Niejasny przepis sugeruje, że trzeba się zrzec funkcji, mimo że jednocześnie mowa jest o jej wygaszaniu z mocy prawa – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich (ZMP). Obawy samorządowców w dużej części podzielają niektórzy prawnicy.
Jak twierdzi mec. Maciej Kiełbus z Kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners, są dwa zasadnicze problemy z nowymi regulacjami.
Po pierwsze, nie do końca jest jasne, z jakich spółek trzeba zrezygnować, a z jakich już niekoniecznie. – Na dziś wiemy na pewno, że wójt czy burmistrz nie może być członkiem rady nadzorczej w spółce prywatnej czy spółce, w której gmina, w której sprawuje swój mandat, posiada jakieś udziały – wskazuje mec. Kiełbus. Dodaje, że w świetle znowelizowanej ustawy o samorządzie gminnym jest ogólnie mowa o zakazie zasiadania we władzach spółek. Nie wiadomo więc, czy chodzi tylko o spółki z udziałem gminy, której dany włodarz szefuje, czy także o spółki współtworzone przez inne gminy. Tym bardziej że w szeregu wcześniejszych przepisów, np. w artykule 24b tejże ustawy odnoszącym się do radnych, precyzyjnie się wskazuje, że zakazy dotyczą gminy, w której dana osoba sprawuje swój mandat. – Znowelizowany art. 24f ust. 2 ustawy (odnoszący się do wójtów – red.) jest ogólnikowy – podkreśla mec. Kiełbus.
Sprawę komplikuje to, że zakaz dotyczy nie tylko samorządowców, lecz też osób „pozostających z nimi we wspólnym pożyciu”.
Kolejny problem dotyczy możliwych skutków naruszenia nowych przepisów. Tego lokalni włodarze obawiają się bardziej niż utraty dodatkowych źródeł dochodów, jakie gwarantowało im zasiadanie w radach nadzorczych spółek.
– Wśród samorządowców pojawiła się obawa przed możliwością stosowania wobec nich podwójnych sankcji. Z jednej strony ustawa o samorządzie gminnym przewiduje, że wójt traci stanowisko w spółce z mocy prawa, o ile sam się go nie zrzeknie. Z drugiej mamy przepisy kodeksu wyborczego, które przewidują, że nielegalne zajmowanie określonych stanowisk może stanowić przesłankę do wygaszenia mandatu włodarza – zwraca uwagę mec. Kiełbus. Jego zdaniem samorządowcy obawiają się, że w przypadku niektórych z nich sankcje mogą skończyć się nie tylko na utracie stanowiska w spółce, ale i próbie wygaszenia ich mandatu. – Stąd dmuchanie na zimne i namowy do zrzeczenia się stanowisk, póki jest jeszcze czas – kwituje.
O tym, że nadchodzą problemy, ZMP ostrzegł niedawno samorządowców w całym kraju. „Brak jasnych definicji prawnych wielu terminów, które dotyczą opisanej sytuacji, każe zachować szczególną ostrożność w tym zakresie, zwłaszcza że z kręgów zbliżonych do obozu rządzącego nadchodzą sygnały, że przepis będzie restrykcyjnie przestrzegany. A ponieważ organy nadzoru dają liczne przykłady stanowczości, należy w tym względzie dmuchać na zimne” – radzi związek.
– Każdy decyduje za siebie, ale zdaje się, że większość prezydentów przyjmuje taktykę zrzekania się tych stanowisk – mówi Marek Wójcik.
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski w oświadczeniu majątkowym na koniec poprzedniej kadencji wpisywał, że od połowy 2007 r. zasiadał w radzie nadzorczej spółki Port Lotniczy Gdańsk sp. z o.o. oraz że w 2018 r. (do końca sierpnia) pobrał z tego tytułu 38 tys. zł netto. Dziś jego nazwisko już nie widnieje w składzie rady.
Nie brakuje też samorządowców, których problem zasiadania w spółkach w ogóle nie dotyczy. – Pan prezydent Trzaskowski oraz jego żona nie są oraz nie byli członkami organów w spółkach prawa handlowego, w których m.st. Warszawa posiada udziały lub akcje – wyjaśnia Dominika Wiśniewska ze stołecznego ratusza.
Z tych samych względów spać spokojnie mogą także prezydenci m.in. Olsztyna, Białegostoku czy Torunia.
Służby wojewodów, którzy nadzorują działalność lokalnych władz w imieniu rządu, przekonują, że – wbrew nieoficjalnym sygnałom docierającym z PiS do ZMP – niepokornym włodarzom mandaty nie powinny być wygaszane, skoro funkcje pełnione w spółkach utracą z mocy prawa. – Tym samym nie dochodzi do naruszenia zakazów łączenia funkcji wójta z wykonywaniem funkcji lub prowadzenia działalności gospodarczej – zapewnia Waldemar Gredka, dyrektor biura wojewody lubuskiego.
Mec. Maciej Kiełbus nie dziwi się przezorności samorządowców. – Dzisiejsza nieprzewidywalność organów nadzoru, której dowiodły przedwyborcze zapowiedzi dotyczące prezydent Łodzi (chodziło o wygaszenie jej mandatu za wyrok prawomocnie skazujący, ale nie na karę pozbawienia wolności – red.), wzmaga czujność i ostrożność po stronie samorządowej – kwituje.