PiS powiększa stan posiadania w regionach oraz kusi ofertami radnych PSL i Koalicji Obywatelskiej. Ale targi o władzę, m.in. na Mazowszu, trwają także w szeregach opozycji.
W przyszłym tygodniu odbędą się inauguracyjne sesje sejmików województw. To oznacza, że negocjacje koalicyjne trwające od rozstrzygnięcia I tury wyborów samorządowych mają się ku końcowi.
Choć największe zainteresowanie budzą polityczne ruchy PiS, to przeciąganie liny trwa także pomiędzy PO a ludowcami – ugrupowaniami, które przez ostatnie lata wspólnie zarządzały większością regionów w kraju.
Ze strony polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego pojawiają się sygnały, że nie wykluczaliby koalicji z PiS. Wydaje się jednak, że to raczej ruch negocjacyjny. Chodzi o to, by wymusić na PO jak najkorzystniejsze warunki koalicji w sejmikach.
Jak wynika z naszych informacji, PSL chce mieć trzech marszałków, w tym utrzymania tego fotela w województwie mazowieckim przez Adama Struzika. PO chciałaby funkcji marszałka mazowieckiego dla siebie. Uzasadnia to znaczącym pogorszeniem wyników PSL, zarówno w skali całego kraju, jak i na samym Mazowszu.
Logika negocjacji wskazuje jednak, że jeśli PSL weźmie dwóch marszałków, to PO może odpuścić funkcję marszałka Mazowsza.
Oba ugrupowania są pod silną presją PiS. Ta partia również prowadzi grę negocjacyjną, licząc na zawarcie koalicji w poszczególnych sejmikach. Jak wynika z naszych informacji, np. na Mazowszu celem zabiegów PiS nie są radni PSL, ale Koalicji Obywatelskiej (KO) – czyli PO i Nowoczesnej. Ci z PSL są silnie związani z Adamem Struzikiem i szansa na ich zjednanie jest mała. PiS liczy, że oferując stanowiska, może przeciągnąć na swoją stronę jednego czy dwóch radnych KO. Ponoć dostali już propozycje funkcji we władzach państwowych spółek.
PiS bardziej liczy na inne regiony. Już udało się zawiązać porozumienie z Bezpartyjnymi Samorządowcami (BS), dzięki któremu PiS dojdzie do władzy w woj. dolnośląskim. BS zdobyli tam sześć mandatów i stali się łakomym kąskiem. Jak w rozmowie z DGP tłumaczył prezydent Lubina Robert Raczyński (BS), oferty napływały zarówno od partii rządzącej, jak i PO. Jak widać, PiS miał więcej do zaoferowania – umowa koalicyjna przewiduje m.in. obniżenie o 15 proc. podatku miedziowego, na czym bardzo zależało Raczyńskiemu. Stanowisko marszałka najprawdopodobniej utrzyma Cezary Przybylski (wskazany przez BS), a PiS zaproponuje dwóch wicemarszałków i przewodniczącego sejmiku.
– Porozumienie Bezpartyjnych Samorządowców z PiS to klasyczny przykład korupcji politycznej. Zwyciężyła oferta finansowa dla kilku tzw. miedziowych powiatów Dolnego Śląska, a nie nasza propozycja programu dla całego regionu – skomentował lider PO Grzegorz Schetyna.
PiS z nadzieją patrzy też na woj. zachodniopomorskie, gdzie o układzie sił w sejmiku może zdecydować decyzja radnego SLD Stanisława Wziątka, do kogo dołączyć – do KO i PSL czy PiS (opozycja ma 15 mandatów w 30-osobowym sejmiku).
Niepewna jest sytuacja w woj. łódzkim. PiS ma tu 17 radnych, KO – 12, a PSL – 4. Ludowcy złożyli protest co do ważności wyborów. Zarzucili, że w jednym z okręgów część kart do głosowania została niesłusznie uznana za nieważne. Miało brakować na nich pieczęci komisji obwodowej. Zdaniem ludowców nie powinno to stanowić problemu, jeśli mowa o drukach PKW. Głosów nieważnych w spornym okręgu jest ponad 260, a ludowcom zabrakło ich 127, by zdobyć tam drugi mandat. W tej sytuacji PSL chce też odroczenia inauguracyjnej sesji sejmiku łódzkiego, zaplanowanej na 22 listopada.