Ponad 1 mld zł wsparcia ma popłynąć do najmniejszych gmin na modernizację i rozwój zaniedbanej infrastruktury. Potrzeby niedofinansowanych spółek komunalnych na wsiach są jednak dużo większe.
Wodociągi na wsiach i wsparcie rządu / Dziennik Gazeta Prawna
Takie są założenia najnowszego wieloletniego programu „Narodowy program budowy gminnej infrastruktury wodociągowej”, opracowanego przez resort rolnictwa i rozwoju wsi. Program czeka właśnie na ostateczną akceptację Rady Ministrów. Miałby trwać cztery lata, a każdego roku do wydania byłoby 250 mln zł.
Pieniądze miałyby trafić do gmin wiejskich i miejsko-wiejskich potrzebujących finansowego zastrzyku, by odbić się od dna, które uniemożliwia im modernizację lub budowę kluczowej dla mieszkańców infrastruktury wodociągowej. Każda gmina mogłaby liczyć na pomoc w wysokości maksymalnie 1 mln zł.
Co ważne, wsparcie to nie ograniczałoby się tylko do budowy zbiorowych systemów zaopatrzenia w wodę. Gminy mogłyby też pozyskać dotacje celowe na inwestycje w indywidualne ujęcia wody, tj. studnie. Pod warunkiem że przyłączenie nieruchomości do sieci byłoby nieuzasadnione finansowo, choćby z powodu odległości od najbliższej instalacji.
Nad programem czuwaliby minister rolnictwa i wojewodowie. Ten pierwszy odpowiadałby za coroczną ewaluację programu, drudzy za nabór wniosków gmin. Pilnowaliby też prawidłowego i terminowego wykorzystania funduszy, a także ich rozliczania.
Dofinansowanie niezbędne
O tym, że wsparcie dla najmniejszych, zaniedbanych jednostek jest niezbędne mówili na naszych łamach eksperci („Wodociągi na wsi podtopione przez brak funduszy” – DGP nr 104 z 30 maja).
W zeszłym tygodniu krytycznie o działaniach samorządów i fatalnej sytuacji finansowej spółek wodno-kanalizacyjnych na wsiach wypowiedziała się też Najwyższa Izba Kontroli. W swoim ostatnim raporcie wskazała, że niedoinwestowane przedsiębiorstwa wodociągowe nie zaspokajają potrzeb wielu mieszkańców polskiej wsi.
Podkreśliła też, że chroniczny brak pieniędzy może w perspektywie najbliższych lat przyczynić się do degradacji wykorzystywanych sieci i urządzeń oraz utrudnić zapewnienie ciągłych dostaw wody o wymaganej jakości.
Już teraz – jak wskazywała NIK – są z tym problemy, bo w 7 na 12 skontrolowanych gmin woda pozostawiała wiele do życzenia, zbyt często nie spełniając norm. W wielu próbkach występowały m.in. nadmierne ilości ołowiu, manganu, a nawet bakterii z grupy coli.
Dobry kierunek...
Samorządowcy chwalą pomysły resortu. Leszek Świętalski, sekretarz Związku Gmin Wiejskich RP, podkreśla, że program wspierający infrastrukturę wodociągową w małych gminach jest bardzo potrzebny.
– Od dawna zabiegamy o tego typu rozwiązania. Trzeba pamiętać, że tylko ok. 36 proc. ludności gmin wiejskich pije wodę z wodociągów i źródeł gwarantujących jej dobrą jakość – mówi Świętalski.
Również Dorota Jakuta, prezes Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie, uważa, że wsparcie resortu może być krokiem w dobrym kierunku.
– Nie możemy polegać tylko na funduszach unijnych. Konieczne jest odtworzenie systemu finansowania inwestycji w sektorze wodno-kanalizacyjnym w oparciu o dotacje i preferencyjne pożyczki z funduszy krajowych – przekonuje.
...ale potrzeby są większe
Eksperci są przy tym zgodni, że pieniędzy na gospodarkę wodną potrzebnych jest więcej. Jak wskazuje NIK, tylko w przypadku 12 skontrolowanych gmin wiejskich – żeby system zaopatrzenia mieszkańców w wodę spinał się finansowo – w perspektywie najbliższych pięciu lat konieczne byłyby nakłady w wysokości ponad 66 mln zł.
Z kolei optymalne zwodociągowanie ludności wiejskiej, czyli zabezpieczenie dostępu do wody dla 95 proc. mieszkańców każdej gminy wiejskiej, kosztowałoby ponad 7,1 mld zł.
To szacunki Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie. Właśnie na podstawie tej opracowanej przez instytut ekspertyzy resort rolnictwa przygotował założenia swojego programu.
Szacunki te potwierdza Dorota Jakuta. W jej ocenie potrzeby inwestycyjne w najbliższych kilkunastu latach będą jeszcze większe, dochodząc do 10 mld zł rocznie. Skąd tak duże kwoty?
– Po pierwsze widzimy, że nakłady na gospodarkę wodną spadają. Według danych GUS w 2016 r. na środki trwałe przeznaczono ok. 1,7 mld zł, podczas gdy rok wcześniej było to 3,3 mld zł – wskazuje Jakuta.
Dodaje, że sytuacja ta szczególnie uderza właśnie w najmniejsze przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne, którym trudniej sprostać biurokratycznym wymaganiom przy ubieganiu się o dofinansowanie unijne. Muszą więc sięgać do własnej kieszeni dużo częściej niż duże aglomeracje, które z łatwością pozyskują pieniądze na inwestycje.
– Na złą sytuację najmniejszych jednostek ma też wpływ lokalna polityka, czyli niechęć samorządowców do podwyższania taryf w obawie o utratę wyborców i niezadowolenie społeczne. Tymczasem przedsiębiorstwa często kończą rok z deficytem. To musi odbijać się na inwestycjach – uważa ekspertka.
Zwraca uwagę, że właśnie na wsiach te wpływy są szczególnie ważne, bo przy rozproszonej zabudowie i dużych odległościach koszty budowy sieci i jej eksploatacji są dużo wyższe niż w miastach.
Nie koniec prac
Oprócz inicjatywy resortu rolnictwa, pomysły na poprawę sytuacji wiejskich wodociągów i mieszkańców mniej zurbanizowanych terenów mają też przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Niewykluczone, że resort wkrótce powoła specjalny zespół do spraw zbiorowego zaopatrzenia ludności w wodę. O takich planach poinformowała podsekretarz stanu Anna Moskwa w odpowiedzi na interpelację nr 21642 z 23 maja br. w sprawie stworzenia krajowej strategii zaopatrzenia ludności w wodę pitną.