Ponad połowa gmin nie przeprowadza obowiązkowych badań stanu technicznego obiektów – wynika z najnowszego raportu NIK. Zastrzeżenia budzi też nadzór ministra sportu.
Ponad połowa gmin nie przeprowadza obowiązkowych badań stanu technicznego obiektów – wynika z najnowszego raportu NIK. Zastrzeżenia budzi też nadzór ministra sportu.
/>
Nie ma tragedii, ale jeśli wszyscy nie zmienią swojego podejścia – będzie znacznie gorzej. Tak w skrócie można podsumować opracowanie Najwyższej Izby Kontroli (NIK) dotyczące utrzymywania przez gminy obiektów wybudowanych w ramach programu „Moje Boisko – Orlik 2012”.
Rzecz kluczowa: o sportowe kompleksy powstałe w latach 2008–2012 wielu lokalnych włodarzy zwyczajnie się nie troszczy.
– Brak systematycznego monitorowania stanu technicznego orlików może powodować, że w przypadku jego pogorszenia się samorządy nie będą w stanie podejmować skutecznych i szybkich działań – alarmuje NIK.
Tomasz Półgrabski, wiceminister sportu w latach 2007-2014, odpowiedzialny za program budowy boisk, mówi znacznie mocniej.
– Brak kontroli może doprowadzić do tragedii – urwie się kosz lub przewróci bramka na dziecko, czyniąc je kaleką do końca życia. Tam, gdzie orliki podlegają ośrodkom sportu i rekreacji, sprawdzanie stanu technicznego boisk powinno odbywać się na bieżąco, a nie raz w roku. Dane z opracowania NIK są szokujące – twierdzi Półgrabski.
Pudrowanie zielonego
Nieprzeprowadzanie rokrocznej kontroli (i co pięć lat, w wypadku najpoważniejszych kwestii) stanowi naruszenie z art. 62 ust. 1 pkt 1–2 ustawy – Prawo budowlane (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1332 ze zm.).
Eksperci ds. samorządu uważają jednak, że stan techniczny zapewne był sprawdzany. Po prostu nie wszystkim było na rękę to ujawniać. Niektórzy wolą się bowiem narazić na hipotetyczny zarzut niedopełnienia obowiązków niż wziąć na swe barki poważniejszy kłopot.
– Być może po prostu samorządowcy ukrywali ten fakt, bo gdyby stwierdzali nieprawidłowości, to powinni obiekty naprawiać. A na to potrzeba pieniędzy – spostrzega Marek Wójcik, były wiceminister administracji i cyfryzacji, a obecnie ekspert ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich. I dodaje, że włożenie kija w mrowisko przez NIK to najlepsze, co mogło spotkać program orlików.
– Po prostu musimy wszyscy przeanalizować popełnione błędy i wyciągnąć wnioski, a nie szukać winnych – uzupełnia Marek Wójcik.
– Trudno mi sobie wyobrazić, że są samorządowcy, którzy nie kontrolują orlików. U nas osobiście sprawdzam regularnie stan techniczny boisk, a rokrocznie przeprowadzamy kompleksową kontrolę. Przecież orliki cieszą się dużą popularnością, trzeba o nie dbać na co dzień, a nie łapać się za głowę dopiero po jakimś fatalnym zdarzeniu – wskazuje Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina.
Drobne remonty
Wbrew coraz powszechniejszym głosom nie mamy jeszcze do czynienia z tragedią. Zaledwie jeden spośród 15 dokładnie skontrolowanych przez NIK obiektów absolutnie nie nadawał się do użytku. Stan techniczny pozostałych był dobry, ale w większości przypadków przydałyby się pomniejsze modernizacje. Z kontroli NIK wynika, że pieniądze w pierwszej kolejności powinny zostać przeznaczone na naprawę lub wymianę nawierzchni boisk oraz siatek ogrodzeniowych. Przydałyby się również remonty szatni i łazienek.
Znacznie więcej obiektów zostało sprawdzonych na podstawie badań kwestionariuszowych. Wynika z nich, że 62,5 proc. obiektów wymaga napraw. Ale – jak zapewniają sami samorządowcy – w większości chodzi o drobne kwestie, niewpływające na możliwość korzystania z infrastruktury.
Na pierwszy rzut oka nie widać więc podstaw – a takie argumenty dotychczas często się pojawiały – do tego, by środki na remonty orlików wyłożyło Ministerstwo Sportu i Turystyki.
– Otwartym pytaniem pozostaje, czy deklaracje lokalnych włodarzy są zgodne z prawdą. Część mogła się bać, by stwierdzić, że nie radzą sobie z utrzymaniem boisk – podejrzewa jeden z samorządowców. Rozdźwięk między faktycznym staniem a deklaracjami widać zresztą na przykładzie statystyk dotyczących przeprowadzania badań technicznych. Z kontroli NIK, realizowanej na obiektach, wynika, że w ponad połowie przypadków ich nie było. W kwestionariuszach do nieprzeprowadzania badań przyznało się zaś zaledwie ok. 20 proc. respondentów.
Ministerialna nieudolność
Najbardziej w opracowaniu NIK dostało się ministrom sportu (NIK sprawdziła działania ministrów w latach 2013–2017).
Po pierwsze, to właśnie szef resortu ma odpowiednie uprawnienia, by sprawdzić, jak swoje obowiązki w zakresie utrzymania orlików realizują samorządy. W ogóle jednak tego nie robił.
Po drugie – w ocenie kontrolujących – nadzór ministra nad działalnością operatorów programu zatrudniania animatorów był całkowicie nieskuteczny (na przestrzeni lat zajmowały się tym dwie organizacje). Sprowadzał się on do przyjmowania rocznych sprawozdań, bez żadnej analizy.
Minister, pomimo wystąpienia nieprawidłowości polegających na zawyżeniu kosztów wynagrodzeń osób obsługujących projekt „Animator – Moje Boisko – Orlik 2012” w 2013 r., nie wymagał od pierwszego z operatorów składania raportów cząstkowych z realizacji zadania oraz ostatecznie zatwierdził rozliczenie projektu. Z kolei w działalności drugiego z operatorów minister w marcu 2017 r. dopatrzył się nieprawidłowości w wydatkowaniu 1,7 mln zł. Złożył w tej sprawie nawet zawiadomienie do prokuratury. I mimo to w maju, czyli zaledwie dwa miesiące później, udzielił fundacji dodatkowej dotacji 1,6 mln zł.
Jednak jak wyjaśnia Anna Ulman, rzecznik prasowy Ministerstwa Sportu i Turystyki, dotacja została przyznana wyłącznie na wynagrodzenia dla animatorów. A przed podjęciem decyzji o uruchomieniu kolejnego naboru wniosków minister sportu i turystyki podjął wiele działań zmierzających do gruntownej zmiany jakościowej funkcjonowania operatora Projektu Lokalny Animator Sportu, dzięki czemu w 2017 r. przebiegał on już bez zakłóceń.
Tomasz Półgrabski uważa, że resort sportu powinien wziąć sobie do serca raport NIK. Wszak między gminami a ministerstwem podpisana była umowa.
– Na miejscu ministra sportu po otrzymaniu takiego raportu zleciłbym departamentowi infrastruktury sportowej przeprowadzenie kontroli wśród samorządów, kto dochował warunków kontraktu. I tym, którzy zignorowali obowiązek, po prostu nie oferował w przyszłości pomocy przy modernizacji orlików. Skoro ktoś nie przestrzegał umowy, to niech sobie sam radzi z problemem – uważa Półgrabski.
Wniosek generalny? „W latach 2013–2017 gminy w dostatecznym stopniu utrzymywały obiekty wybudowane w ramach Programu »Moje Boisko – Orlik 2012«” – czytamy w opracowaniu NIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama