Miesiące ignorowania głosu spółdzielców. A potem błyskawiczna wolta. Senacka komisja, wbrew swemu wcześniejszemu stanowisku, uznała, że najwyższy czas skończyć z tzw. członkami oczekującymi.
11 lipca odbyło się spotkanie senackiej komisji infrastruktury. Rozpatrywała ona projekt nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, który ma na celu wykonanie trzech wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Rzecz w tym, że zdaniem organizacji spółdzielców oraz senator Lidii Staroń, która tworzyła wnioski do trybunału i następnie reprezentowała przed nim wnioskodawców, było wprost przeciwnie. Projekt przygotowany w resorcie infrastruktury i budownictwa prowadził do zabetonowania prezesów w spółdzielczych molochach.
„Nowelizacja nie spełnia pokładanych nadziei, ponieważ nie usuwa kategorycznie istniejących wad, a w niektórych wypadkach wręcz je pogłębia. Przede wszystkim nie podnosi standardu ochrony prawnej członków spółdzielni, członek spółdzielni pozostaje nadal przedmiotem, jak to było przez wiele, wiele lat” – stwierdziło w swej opinii Mazowieckie Stowarzyszenie Obrony Praw Lokatorów i Spółdzielców „Nasz Dom”.
Stowarzyszenie „Niezależni na Skarpie” w Toruniu z kolei przekonywało, że fragmenty projektu prowadzą do utrwalenia i pogłębienia istniejących w spółdzielczości mieszkaniowej patologii.
To jednak parlamentarzystów nie przekonało. Senacka komisja infrastruktury uznała, że żadnych poprawek do projektu wprowadzać nie trzeba. Sprawa wydawała się przesądzona. Spółdzielcy stracili nadzieję. W poniedziałkowym DGP o tym napisaliśmy („Spółdzielczy bubel na finiszu”, DGP nr 136/2017). Wskazaliśmy, że z powodu 16 nadwyżkowych słów ustawa zamiast być dla mieszkańców spółdzielni wybawieniem, utrwali patologie.
A dalej sprawy potoczyły się błyskawicznie. Już wczoraj, w dzień po naszym tekście, o godz. 8 rano odbyło się kolejne posiedzenie senackiej komisji. Przegłosowano na niej poprawki Lidii Staroń, które w praktyce uniemożliwią prezesom spółdzielni przyjmowanie członków oczekujących. Te same, o których potrzebie senator wielokrotnie przekonywała rząd, posłów, senatorów.
– Decyzja o konieczności zmiany w ustawie zapadła na najwyższym możliwym szczeblu – mówi nam prominentny polityk PiS, uznawany za członka tzw. zakonu PC, czyli ludzi blisko związanych z Jarosławem Kaczyńskim.
– Działamy dla ludzi. W tym przypadku dla ok. 10 mln członków spółdzielni mieszkaniowych, a nie dla kilku tysięcy prezesów tychże spółdzielni. Można powiedzieć, że doszło do drobnego nieporozumienia – tłumaczy.
Co ciekawe, jeszcze na poprzednim posiedzeniu senackiej komisji – 11 lipca – reprezentant rządu był przeciwny jakimkolwiek korektom. Wczoraj mówił jedynie, że rząd nie zajmuje stanowisk w sprawie poprawek.
Do pełni szczęścia spółdzielcom brakuje jeszcze zatwierdzenia senackich poprawek przez Sejm. Ten raz już je uznał za zbędne. Jak jednak słyszymy od polityka PiS, tym razem powinno pójść gładko.
Przypomnijmy: Trybunał Konstytucyjny w 2015 r. (wyrok z 5 lutego 2015 r., sygn. akt K 60/13) stwierdził, że „osoby, które nie mają interesu polegającego na zaspokajaniu ich potrzeb mieszkaniowych lub polegających na dostarczaniu lokali o innym przeznaczeniu przez daną spółdzielnię mieszkaniową, a więc którym nie przysługuje spółdzielcze lokatorskie prawo do lokalu, spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu, prawo odrębnej własności lokalu lub ekspektatywa odrębnej własności lokalu – nie mogą być jej członkami”. Dlaczego?
„Niedopuszczalne jest – z konstytucyjnego punktu widzenia – by podmioty niemające interesu w realizacji ustawowych celów danej spółdzielni mogły korzystać z praw korporacyjnych, a tym samym osłabiać możliwość wpływania na decyzje przez członków, których potrzeby mieszkaniowe zaspokajane są przez tę spółdzielnię” – stwierdził trybunał.
Projekt, który przez wiele miesięcy przechodził przez poszczególne legislacyjne instancje, przewidywał jednak, że członkiem spółdzielni będzie mogła być również osoba ubiegająca się o lokal. Co w praktyce oznaczałoby, że prezesi spółdzielni dalej mogliby wykorzystywać do przegłosowywania mieszkańców swoje drużyny złożone z osób niezwiązanych w rzeczywistości ze spółdzielnią. Jeśli poprawka senator Lidii Staroń ostatecznie znajdzie się w końcowej wersji ustawy, regułą będzie, że spółdzielcą zostanie tylko ten, komu przysługuje prawo do lokalu. Jedyny wyjątek będzie dotyczył sytuacji, w której członek spółdzielni umiera, a osoba z nim mieszkająca zadeklaruje chęć wejścia w jego prawa.