Obie partie pojutrze ogłoszą wspólny start swoich kandydatów do sejmików województw – wynika z informacji DGP. Z kolei samorządowcy dziś przedstawią inicjatywę zakazującą partyjnym kandydatom startu w lokalnych wyborach.
Jak twierdzą nasi rozmówcy, Grzegorz Schetyna i Władysław Kosiniak-Kamysz porozumieli się w kwestii współpracy ich partii na czas wyborów samorządowych. 25 maja oba ugrupowania organizują na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego konferencję pt. „Polski samorząd w zjednoczonej Europie”. – Wtedy ma zostać ogłoszone, że w wyborach do sejmików wystartujemy pod szyldem EPP – zdradza jeden z ludowców.
EPP, czyli Europejskiej Partii Ludowej (European People’s Party), frakcji w Parlamencie Europejskim, w której skład wchodzą właśnie PO i PSL. Politycy Platformy są oszczędni w słowach, gdy pytamy o wspólną listę. – Nie potwierdzam, nie zaprzeczam – ucina Jan Grabiec, rzecznik PO.
Partie w pierwszej kolejności łączą siły przeciwko PiS na szczeblu wojewódzkim, bo tu wybory samorządowe są najbardziej upartyjnione – w przeciwieństwie do tych na poziomie gmin i powiatów. Działacze PO i PSL spodziewają się, że ich inicjatywę dodatkowo wzmocni brak zdolności koalicyjnej PiS. W ostatnich wyborach w 2014 r. partia Jarosława Kaczyńskiego wygrała w sześciu z 16 województw (podlaskie, mazowieckie, łódzkie, lubelskie, małopolskie i podkarpackie). Władzę sprawuje dziś tylko na Podkarpaciu. W pozostałych regionach większość zapewniła sobie koalicja PO-PSL.
Nie wiadomo, czy te partie wystawią wspólnych kandydatów do największych miast. Na razie każda gra na własny rachunek. PSL powołał już sztaby regionalne i lokalne. Do wakacji powstanie sztab centralny, który będzie koordynował działania ludowców w skali ogólnopolskiej. Nad listami pracuje też Platforma. – Niektórych kandydatów przedstawimy w lipcu. Kluczowe miasta odłożymy na jesień. Wszystko zależy od kształtu ordynacji wyborczej – mówi Grabiec.
W szeregach opozycji panuje przekonanie, że Jarosław Kaczyński nie powiedział ostatniego słowa, jeśli chodzi o zmianę reguł gry w przyszłorocznych wyborach samorządowych. – Co prawda prezes wycofał się z pomysłu dwukadencyjności z mocą wsteczną, ale nie zdementował informacji o możliwości ustanowienia tylko jednej tury wyborów na prezydentów miast – mówi przedstawiciel ludowców. To z kolei będzie warunkowało zakres współpracy PO i PSL.
Prawo i Sprawiedliwość stawia na efekt świeżości. Po spotkaniu z pełnomocnikami wojewódzkimi Jarosław Kaczyński podkreślił, że przy tworzeniu list wyborczych będą preferowani młodzi. – Oni wykazują wielką energię i kojarzą się obywatelom ze zmianą – stwierdził prezes PiS. Zanim kampania samorządowa się rozkręci, może dojść do resetu w szeregach rządu. Okazją do przetasowań ma być szykowany na 1 lipca kongres partii. – Mówi się o wymianie kilku ministrów i nowym otwarciu programowym, złagodzeniu kursu i wygaszaniu kolejnych frontów walki – twierdzi poseł PiS.
Nowoczesna Ryszarda Petru jest świeżo po konwencji, która odbyła się w niedzielę na warszawskim Ursynowie. O samorządach mówił Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli i członek zarządu Nowoczesnej. Ale nie miał zbyt wiele do powiedzenia o strategii wyborczej – jeszcze nie zapadły decyzje. – Osobiście uważam, że aby pokonać PiS, należy szukać różnych rozwiązań, także koalicji – twierdzi. Ugrupowanie nie ma rozbudowanych struktur w terenie, dlatego stawia na „polityczną franczyzę”. I tak np. Wadim Tyszkiewicz zamierza utworzyć własny komitet wyborczy (choć nie wie, czy sam wystartuje) z poparciem Nowoczesnej.
W Kukiz’15 właśnie postanowiono, że ugrupowanie wystartuje pod własnym szyldem do sejmików i miast prezydenckich. – W przypadku powiatów i poszczególnych okręgów w gminach będzie większa elastyczność. Postawimy na oddolne inicjatywy osób, które się z nami utożsamiają – mówi Andrzej Maciejewski z Kukiz’15. Na razie partia nie zakłada wspólnych list z jakimkolwiek ugrupowaniem.
Przygotowania największych partii pokrzyżować chcą samorządowcy zrzeszeni w Ruchu Samorządowym „Bezpartyjni”. Obecnie w jego skład wchodzą przedstawiciele 150 samorządów z sześciu województw. Jak mówi nam ich rzecznik Łukasz Mejza, podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Warszawie Ruch zaprezentuje projekt obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej. – Chodzi o pozbawienie partii politycznych możliwości tworzenia komitetów w wyborach do rad gmin oraz w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów – tłumaczy rzecznik.
Działacze Bezpartyjnych deklarują, że chodzi o wyrównywanie szans. Jak wskazują, w przeciwieństwie do ruchów obywatelskich partie mogą liczyć nie tylko na finansowanie z budżetu państwa, lecz także wyższe miejsca na listach wyborczych, udział w czasie antenowym czy obecność w sondażach. Ale jest to też swego rodzaju odpowiedź na obawy, że PiS zaproponuje dopuszczanie wyłącznie list partyjnych w wyborach samorządowych.