To dobra wiadomość zwłaszcza dla polskich sadowników, którzy mocno cierpią od czasu wprowadzenia przez Rosję zakazu wwozu do tego kraju produktów rolnych z UE.
Według zapowiedzi Hogana rolnicy wycofujący swoje towary z rynku będą mogli liczyć na stawki wynoszące 40 proc. średnich cen z lat 2010-2014 w przypadku darmowej dystrybucji. Obecnie stawki wynoszą 30 proc. tych cen.
Stawki za wycofanie plonów są zróżnicowane (od 27 do 70 gr/kg). Najwyższe - 70 gr/kg - otrzymują ci, którzy decydują się na przekazanie owoców na cele społeczne. Jest jednak ograniczenie, bo jeden producent może dostać wsparcie tylko do 500 ton owoców.
Zwiększyć się ma też stawka za wycofanie produktów z innym przeznaczeniem niż darmowa dystrybucja. Ma ono wynieść 30 zamiast obecnych 20 proc. średnich cen z lat 2010-2014.
"Regulacja w tej sprawie powinna być przyjęta do końca roku i obowiązywać od początku 2017 roku" - oświadczył Hogan.
Jak zaznaczył, zdaje sobie sprawę, że ceny owoców i warzyw są bardzo niskie, a duże zapasy sprawiają, iż presja na rynki jest jeszcze większa.
Większa konsumpcja w UE dzięki akcjom promocyjnym, a także zwiększony eksport na inne rynki nie zrekompensował producentom strat związanych z rosyjskim embargiem.
W ubiegłym tygodniu sadownicy zorganizowali w Warszawie demonstrację, domagając się zmiany charakteru sankcji wobec Rosji, tak by możliwa była sprzedaż jabłek do tego kraju, lub też wprowadzenia rządowych rekompensat dla producentów jabłek.
Resort rolnictwa podkreślił, że sankcje to nie jedyny powód złej sytuacji na rynku owoców. W ciągu ostatnich 10 lat produkcja jabłek w Polsce skoczyła z 2,5 mln ton do 3,5 mln ton.
Zainteresowanie unijnymi rekompensatami w Polsce było do tej pory duże i znacznie przekraczało przyznane limity. Od czasu nałożenia przez Rosję embarga na kraje UE Komisja Europejska przekazała na wsparcie krajom członkowskim 393,5 mln euro.