Dramatyczny spadek zainteresowania czeskimi zetorami chce wykorzystać Farmtrac z Mrągowa. W grudniu rozpocznie sprzedaż najtańszego traktora w Europie.
Kto zdominuje polski rynek? / Dziennik Gazeta Prawna
Na początku wieku polscy klienci na wyścigi ustawiali się po traktory z Czech, a Zetor bez problemów bił na głowę europejskich potentatów, takich jak New Holland czy John Deere. Bywały lata, że co trzeci sprzedawany w Polsce nowy ciągnik pochodził właśnie z zakładów w Brnie.
W tym roku czeskiego producenta dopadł kryzys. Sprzedaż po trzech kwartałach jest o prawie 20 proc. niższa niż rok wcześniej. Najgorzej było we wrześniu, w którym Zetor odnotował ponad 37-proc. spadek liczby nowych rejestracji (rok do roku), a czeska marka – jak wynika z danych firmy analitycznej Martin & Jacob – spadła na 7. pozycję wśród najchętniej kupowanych traktorów. Warto dodać, że nasz kraj zajmuje wśród odbiorców Zetora szczególną pozycję – kupujemy aż 40–45 proc. produkcji z czeskiej fabryki.
W branży huczy od przypuszczeń o finansowych kłopotach Czechów, ale przedstawiciele zakładu twierdzą, że dają sobie radę. Według Adama Žerta, szefa działu sprzedaży i marketingu w Zetorze, spadek popytu na ich maszyny nad Wisłą nie ma znaczenia dla finansów firmy. Jak przekonuje, niższa sprzedaż na jednym rynku jest kompensowana wynikami osiąganymi gdzie indziej. – Eksportujemy do ponad 40 krajów. Mimo spadku sprzedaży w Polsce spodziewamy się, że w tym roku zysk firmy będzie podobny do tego sprzed roku – mówi Žert. W 2013 r. czeski producent wypracował 323 mln koron (równowartość 49,2 mln zł) zysku brutto, co było wynikiem o 7 proc. lepszym niż osiągnięty rok wcześniej.
Zetor czeka jednak sroga batalia. Na jego pozycję zęby ostrzy sobie Farmtrac, który produkuje ciągniki w Mrągowie. Firma już w grudniu wprowadzi do sprzedaży najtańszy ciągnik w Europie. Cena netto modelu Heritage 6050 w podstawowej wersji ma wynosić 39,99 tys. zł.
– Dzięki tej maszynie podwoimy w 2015 roku produkcję w naszym zakładzie i sprzedaż w Polsce – zapowiada Andrzej Kublik, prezes Farmtrac Europe. Dodaje, że już ma kilkaset zamówień od polskich i zagranicznych dilerów. Według Kublika w 2015 r. zakład opuści 2 tys. tych pojazdów, a w ciągu trzech kolejnych lat liczba ta wzrośnie do 4–6 tys. Na ten wynik zapracuje oczywiście nie tylko Heritage.
– Wprowadziliśmy 35 nowych modeli ciągników. Pracujemy nad 50 nowymi typami i modelami – wylicza Kublik. Podkreśla, że choć kapitał, do jakiego należy mrągowska fabryka, pochodzi z Indii, to traktory, które w niej powstają, są wytwarzane w oparciu o polską myślą technologiczną.
– Zamierzamy rozbudować w najbliższym czasie potencjał badawczo-rozwojowy. Na modernizację prototypowni oraz badania wydamy kilka milionów złotych – zapowiada Kublik. W pracach nad nowymi modelami fabrykę wspierać będą naukowcy z Wydziału Nauk Technicznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Rozwój fabryki spowoduje również zwiększenie zatrudnienia w zakładzie. Obecnie wynosi ono 100 osób, ale prezes zapowiada, że w ciągu trzech lat doprowadzi do czterokrotnego wzrostu liczby pracowników.
Zdaniem Mariusza Chrobota z Martin & Jacob pojazd Farmtraca jest dość uniwersalny, może być wykorzystywany jako maszyna pomocnicza w średnich gospodarstwach rolnych, jako pojazd pierwszego wyboru w sadownictwie lub warzywnictwie, a nawet w przedsiębiorstwach usług komunalnych. Tych klientów pod lupę bierze też Farmtrac. – Wprowadzając linię Heritage, bazujemy na technologii przejętej od legendarnego wytwórcy ciągników rolniczych Forda. Model Ford 3600 to dziś najbardziej poszukiwany używany traktor w Europie – twierdzi prezes Farmtrac Europe.
Tamta jednostka o mocy 40 KM produkowana w angielskiej fabryce od lat 70. do późnych 90. XX wieku podbiła kontynent. Sprzedano łącznie setki tysięcy sztuk. Najmniejszy nowy heritage ma mieć moc ponad 49 KM. – Z takimi parametrami, ale też i ceną traktor może również powalczyć o klientów w grupie użytkowników mocno wysłużonych ciągników Ursus C-330 i C-360 – uważa Chrobot.
Segment, w który celuje Farmtrac, a więc przedziały mocy do 49 KM i 50–75 KM mają odpowiednio 4,1 proc. i 23,6 proc. udziału w polskim rynku. Najwięcej maszyn sprzedają jednak producenci drogich traktorów. We wrześniu królował New Holland, a drugi był John Deere. – W tym roku, podobnie jak w zeszłym, sprzedanych zostanie w Polsce ok. 15 tys. ciągników. Tak samo będzie zapewne też w przyszłym – prognozuje Chrobot. Według niego rynek będzie w stagnacji, dopóki nie pojawią się nowe fundusze unijne, z których rolnicy dofinansowywać będą zakup nowych maszyn – bo to dzięki dotacjom sprzedawcy przeżyli istne oblężenie placów dwa lata temu.
Z oceną eksperta nie współgrają jednak wrześniowe dane. W Polsce w tym jednym miesiącu zarejestrowano 1,2 tys. traktorów – o 21 proc. więcej niż rok temu. Chrobot tłumaczy, że za wzrostami stoją głównie dilerzy maszyn rolniczych, którzy zarejestrowali na siebie większość sprowadzonych już przez importerów, a nie sprzedanych jeszcze ciągników z normą emisji Euro III. W październiku weszła zaś w życie nowa norma emisji spalin, która spowodowała, że część niedostosowanych do niej nowych traktorów musi być wycofana z rynku. Pojazdy te nie będą mogły być rejestrowane, chyba że producent wystąpił ze specjalnym wnioskiem o czasowe dopuszczenie rejestracji ciągników niespełniających wymagań.