Ponad sześć razy więcej ognisk wirusa niż w dwóch wcześniejszych sezonach łącznie i 11 mln wybitych ptaków – to bilans tegorocznej epidemii grypy ptaków.

Dynamika choroby wyraźnie słabnie. Jeszcze między 21 a 28 kwietnia wykryto 27 ognisk. Teraz, między 13 a 16 maja, zaledwie 10. – Skala przypadków z tygodnia na tydzień spada. W najbliższych tygodniach wyeliminujemy wirusa – zapewniał podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej nowy główny lekarz weterynarii Mirosław Welz. Sprzyja temu poprawa pogody – dzikie ptaki nie szukają już najcieplejszych miejsc do bytowania, gromadząc się w duże skupiska, gdzie dochodzi do zakażeń, a potem – migrując – roznoszą wirusa na ptactwo hodowlane.
W tym roku Polska (326) została drugim po Francji (ok. 500) krajem z największą liczbą wykrytych ognisk grypy ptasiej wśród drobiu. Nie ma jeszcze dokładnych danych, ale można przypuszczać, że straty są duże. – Można domniemywać, że będą to wartości rzędu kilkuset milionów złotych – mówi Katarzyna Gawrońska, dyrektor w Krajowej Izbie Producentów Drobiu i Pasz.
Nawet wybicie tak wielu zwierząt nie spowodowało zapaści na rynku – łączna produkcja w ubiegłym roku to ok. 1,3 mld sztuk. Ci, którym udało się utrzymać swoją produkcję, mogą liczyć na wyższe ceny. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, w kwietniu cena skupu drobiu rzeźnego (4,07 zł za 1 kg) była wyższa zarówno w stosunku do poprzedniego miesiąca (o 1,9 proc.), jak i do kwietnia 2020 r. (o 21,9 proc.).
Ten trend krótkoterminowo może się utrzymać. – Okres wakacji zawsze stymulował wzrost popytu na drób, a w tym roku dodatkowo dołączy się szybkie odmrażanie gastronomii zarówno w kraju, jak i w krajach, do których eksportujemy mięso drobiowe. A braki surowca na fermach spowodują ogromne problemy z zapewnieniem stałej produkcji w zakładach ubojowych – mówi Dariusz Goszczyński, dyrektor generalny w Krajowej Radzie Drobiarstwa.
Jednak nie będzie to trwało wiecznie. – Wysokie ceny zachęcają rolników do zwiększania produkcji. I po pewnym czasie może się okazać, że ta zaczyna przewyższać zapotrzebowanie, co prowadzi do spadku cen – ocenia Jakub Olipra, ekspert ds. rynku rolnego i analityk w Credit Agricole. Tak było kilka lat temu, kiedy to w krajach Europy Zachodniej wykryto skażenie jaj fipronilem, co doprowadziło do silnego wzrostu cen jaj w Europie. Wówczas polscy producenci zwiększyli podaż, w konsekwencji po pewnym czasie ceny spadły poniżej poziomów obserwowanych przed aferą. – Tak może być i tym razem, choć efekt ten może zostać częściowo zniwelowany przez odbudowę popytu w gastronomii – dodaje Olipra.
Branża drobiarska już w zeszłym roku miała problemy. Bank Pekao w swoim raporcie podsumowującym kondycję polskiej branży spożywczej w czasie COVID-19 wskazał, że drób był jednym z najbardziej poszkodowanych segmentów. Ucierpiały zarówno zyski netto przetwórstwa (-70 proc. r/r), jak i wartość eksportu (spadek o ok. 317 mln euro). Ten rok nie zapowiada się rekordowo dobrze, ale powinno być lepiej. – Epidemia grypy ptaków negatywnie odbije się na eksporcie, gastronomia też nie działa pełną parą, ale wraz z kolejnymi miesiącami branża powinna się odbudowywać – ocenia Jakub Olipra.
By zapobiec kryzysom na przyszłość, resort rolnictwa wraz z podległymi mu służbami zdecydował się na podjęcie działań prewencyjnych. Jeszcze w tym roku mają powstać dodatkowe trzy laboratoria ukierunkowane na wykrywanie grypy ptaków, mają one odciążyć Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach. Dzięki temu PIWet mógłby skupić się na badaniu ognisk uznanych już za podejrzane i szczegółowej analizie wirusa – badaniu jego zjadliwości i pochodzenia.
Ten drugi aspekt jest szczególnie istotny – zdarzało się bowiem, że do sprzedaży w różnych częściach kraju trafiał drób pochodzący z obszarów ognisk choroby. Toczą się już śledztwa w tej sprawie, a jak zapewniał podczas konferencji prasowej dyrektor PIWet prof. Krzysztof Niemczuk, szczegółowe badania laboratoryjne są w stanie ustalić, z której fermy przybyły zakażone ptaki – będzie więc można wskazać winowajcę.
Dodatkowo PIWet będzie wydawał opinie i interpretacje prawa o wybijaniu stad. Ma to ułatwić lokalnym weterynarzom wydawanie szybszych decyzji w sprawie potencjalnych ognisk. Z kolei Główny Inspektorat Weterynarii zamierza wzmocnić kadry w regionach, gdzie jest największe zagęszczenie ferm, a więc też największe ryzyko rozprzestrzeniania się choroby.
Branża również ma swoje propozycje. Jak mówi Katarzyna Gawrońska, pomocny w ograniczaniu skutków wirusa grypy ptaków byłby rządowy program zachęt finansowych do inwestycji bioasekuracyjnych dla producentów, którzy zdecydują się na ponadstandardowe działania.