DGP dotarł do raportów podsumowujących prace nad zmianami prawa dotyczącego internetu, praw autorskich i ochrony prywatności w sieci. Na ich podstawie Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji na początku lipca ma ogłosić specjalną Kartę wolności w internecie.
Nielegalne oprogramowanie / DGP
Nie ma co oczekiwać po niej rewolucyjnych zmian istniejącego prawa. – Interesy różnych grup okazały się nie do pogodzenia i w efekcie udało się wyodrębnić tylko nieliczne wspólne postulaty – mówi nam mecenas Helena Rymarz, która szefowała grupie roboczej zajmującej się reformą prawa własności intelektualnej i przemysłowej.
Kilka pomysłów zdobyło jednak na tyle duże poparcie, że mogą wkrótce obowiązywać.
Wszyscy zgadzają się, że konieczne jest doprecyzowanie przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, w szczególności przepisów o dozwolonym użytku publicznym i prywatnym. Postulowane jest utworzenie wyspecjalizowanego sądu do spraw własności intelektualnej.
Zgodzono się także na zlikwidowanie opłat od utworów na rzecz Funduszu Promocji Twórczości. W zamian ma być stworzony inny system finansowania twórczości.
Poparto pomysł wprowadzenia odpłatności za pozyskiwanie danych obywateli, co ma doprowadzić do ograniczenia wnioskowania o nie przez służby. Obywatele powinni być informowani o pozyskaniu i wykorzystaniu danych ich dotyczących (po zakończeniu postępowania).
Uzgodniono też, że automatyczne blokowanie dostępu do treści pedofilskich jest nieskuteczne, nieopłacalne i nieefektywne. Podejmowanie takich prób jest z góry skazane na niepowodzenie.
Karta wolności
Michał Boni, minister cyfryzacji, zapowiadał, że karta będzie odpowiedzią na protesty po podpisaniu ACTA. Ma spowodować, że regulacje prawne związane z internetem będą tworzone w sposób kompetentny. Właśnie pojawiły się pierwsze wnioski z prac ekspertów, które mają być podstawą karty.
„Obywatele mają prawo do korzystania z internetu – bo to gwarantuje im dostęp do informacji, samodzielność i niezależność”, i jednocześnie: „Obywatele mają prawo do niekorzystania z internetu i nowych technologii, jeżeli taki jest ich świadomy, wolny wybór.
Nikt nie może być zmuszany do korzystania z technologii cyfrowych. Państwo ma obowiązek zostawić obywatelowi możliwość wyboru sposobu, w jaki kontaktuje się z państwem” – tak być może zacznie się dokument zapowiadany przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji.
A przynajmniej taka jest rekomendacja grupy ekspertów zajmującej się problemem integracji cyfrowej.
Nad podstawowymi zasadami prawa internetowego oprócz tej grupy pracowały jeszcze cztery zespoły od reformy praw własności intelektualnej i przemysłowej, budowy modeli biznesowych, komunikacji i konsultacji społecznych oraz ochrony danych osobowych i prywatności w sieci.
– Niestety większość z wniosków z pracy tych zespołów to raczej katalog pobożnych życzeń poszczególnych grup interesów niż postulaty konkretnych, niezbędnych zmian prawa dotyczącego internetu, tak by dostosować je do zmieniającej się rzeczywistości – ocenia w rozmowie z nami prof. Jan Błeszyński, specjalista w zakresie prawa autorskiego i prawa nowych technologii.
Tak jest w jednym z ważnych postulatów „zwiększenia efektywności usuwania materiałów pedofilskich z sieci, identyfikacji i karania pedofilów”, tyle że bez najmniejszego konkretu, jak to zrobić.
Podobnie jest z bardzo szczytnym pomysłem wprowadzenia specjalnego „mechanizmu wsparcia finansowego (np. poprzez wprowadzenie zerowej bądź obniżonej stawki VAT, jak ma to miejsce przy sprzedaży sprzętu komputerowego dla placówek oświatowych, lub innego rodzaju dofinansowania) zakupu sprzętu komputerowego i oprogramowania”, tak by osoby starsze i niepełnosprawne mogły łatwiej mieć dostęp do internetu.
Nie sprawdzono jednak, że taka niższa stawka VAT nawet dla szkół obowiązuje tylko na komputery stacjonarne, a te mogą się okazać niewystarczające dla osób niepełnosprawnych.
– To albo propozycje bardzo ogólne i są zaledwie wstępem do dalszej dyskusji nad kształtem konkretnych przepisów, albo wręcz stoją w sprzeczności z już obowiązującym prawem czy to krajowym, czy unijnym, i po prostu nie będzie szans na ich wprowadzenie – podkreśla prof. Błeszyński.
Ostrzega, by starając się zadowolić jedną grupę zainteresowanych, nie doprowadzić do psucia już istniejącego porządku prawnego. Taki efekt mogłyby mieć choćby pomysły samego MAiC, jakie kilka miesięcy temu przedstawiono mu jako podstawę do prac nad dalszymi zmianami w prawie.
Znalazły się wśród nich: wyłączenie spod ochrony autorskiej dzieł użytkowych, takich jak mapy, książki telefoniczne czy projekty budowlane, czy pomysł skrócenia czasu majątkowej ochrony autorskiej do 20 lat od śmierci twórcy.