Gospodarka odpadami w Polsce od kilku lat znajduje się w stanie ciągłej zmiany, co powoduje, że branża, słusznie, postrzegana jest jako niezwykle wymagająca i trudna. Głębsza analiza całego okresu tych kluczowych zmian, które w swojej intensywnej formie toczą się od 2012 roku, pozwala nawet mówić o permanentnym kryzysie, który intensyfikuje się i słabnie w pewnych okresach i konkretnych obszarach. Niestabilne otoczenie prawne jest dziś przez przedsiębiorców oceniane jako największy hamulcowy inwestycji i branży jako takiej. Jest wielu polskich przedsiębiorców, którzy chcieliby inwestować swoje pieniądze i energię w rozwój branży odpadowej ale to właśnie brak długofalowej perspektywy skutecznie te zamiary hamuje.
Media

To co w tej trudnej sytuacji stanowi dla przedsiębiorców największe wyzwanie to jednak nie tylko konieczność dostosowania się do coraz bardziej wymagających przepisów ale przede wszystkim niepewność w zakresie dostępu do ryku i coraz bardziej ograniczony do niego dostęp.

Z badań wynika, że liczba prywatnych przedsiębiorstw zajmujących się odbiorem lub zagospodarowaniem odpadów w ostatnich latach systematycznie maleje. Próba oceny przyczyn tego zjawiska prowadzi niekiedy do błędnych wniosków, z których wynika,
że przyczyna ta leży w braku możliwości dostosowania się przedsiębiorców do nowych, restrykcyjnych wymogów prawnych. Warto pamiętać, że dostosowanie się do nowych wymogów zawsze wiąże się z koniecznością ponoszenia znacznych kosztów, a ponieść je może tylko taki przedsiębiorca, który w długofalowej perspektywie dostrzega szanse na rozwój swojej firmy. Nie bez znaczenia w tym kontekście jest także możliwość dokonania takiej samej, długofalowej oceny rynku.

Jeśli sytuacja jest niepewna a ryzyka zbyt duże, wówczas podejmowanie decyzji o kosztach jest znacznie trudniejsze, a czasem po prostu niemożliwe. Prawdziwa przyczyna, dla której część przedsiębiorców zajmujących się gospodarką odpadami rezygnuje z działalności wynika właśnie z braku dostępu do rynku, który jest przejmowany przez samorządowe monopole. Sytuacje, w których wyłącznie spółki samorządowe (względnie spółki będące własnością związków międzygminnych) odpowiadają za odbiór i zagospodarowanie odpadów,
w niektórych regionach Polski stają się faktem, a w wielu gminach dyskusje i plany powoływania spółek komunalnych toczą się i nie tracą na aktualności. Paradoksalnie bezpośrednią motywacją (przynajmniej w warstwie komunikacyjnej) dla tworzenia spółek samorządowych jest mała konkurencja na rynku. Paradoks polega oczywiście na tym, że przekierowanie zamówień do spółek komunalnych zawsze wiąże się z pozbawieniem firm prywatnych dostępu do danego rynku właściwego, co w oczywisty sposób, w dłuższej pespektywie powoduje konieczność wycofania się firm z rynku. Nie trzeba być specjalistą aby dostrzec, że działania które na pozór mają być antidotum na brak konkurencji stają się bezpośrednią przyczyną powstawania nieodwracalnych monopoli.
Stosowany na coraz większą skalę mechanizm „in house” w zakresie usług odbioru, transportu jak i zagospodarowania odpadów, powoduje, że coraz większy strumień odpadów znajduje się poza rynkiem. Strumień tych odpadów na wiele lat pozostaje poza zasięgiem prywatnych przedsiębiorców,

Obserwowane na runku tendencje to dla przedsiębiorców sygnał ostrzegawczy i powód dla którego plany rozwoju zostają zawieszone w martwym punkcie. Nie ma bowiem możliwości podejmowania inwestycji w sytuacji, gdy „konkurencja” może powstać dosłownie z dnia na dzień, z publicznych pieniędzy, na mocy gminnej uchwały - a tak może się stać (i tak się dzieje) zarówno na podstawie obecnych przepisów o gospodarce komunalnej jak i ustawy prawo zamówień publicznych. Co więcej, aby podejmować trud konkurowania z takim (samorządowym) podmiotem trzeba posiadać cechy i upór na miarę Don Kichota. Jest dość oczywiste, że gmina występując w podwójnej roli tj. właściciela gminnej spółki oraz zamawiającego usługę, stosuje szereg nigdzie nie opisanych i niemal niewidzialnych preferencji, w rezultacie których mechanizm konkurencyjny staje się fikcją, a samo konkurowanie tak samo beznadziejne jak walka z wiatrakami.

Przedsiębiorcy od wielu lat wskazują, że nie obawiają się konkurencji ani ryzyka, które są przecież wpisane w istotę prowadzenia działalności gospodarczej. Jeśli jednak mówimy o ryzyku biznesowym, to nie możemy zapomnieć, że ono w swojej zdrowej postaci występuje tylko tam gdzie istnieje prawdziwy, zdrowy rynek, na którym wszyscy konkurują na tych samych zasadach. W odpadach takiego rynku nie mamy. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że decyzje o powołaniu gminnej spółki lub nabyciu udziałów w spółkach już istniejących podejmowane są często w sposób arbitralny, bez pogłębionej analizy, realnych biznesplanów czy choćby podstawowej analizy kosztów. Decyzje takie nie są także poprzedzane choćby podstawowym testem konkurencyjności, co z punktu widzenia prywatnych przedsiębiorców powinno stanowić absolutne minimum, biorąc pod uwagę, że gmina, co do zasady, powołana jest do tego by tworzyć warunki dla prowadzenia działalności gospodarczej, a nie do tego by taką działalność prowadzić.

Agnieszka Fiuk
Członek Rady Programowej ZPGO