Przy sprzeciwie m.in. Polski unijni ambasadorowie zatwierdzili w środę 20 lutego wywołujące kontrowersje przepisy w sprawie prawa autorskiego dotyczącego treści w internecie.
"Dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma na celu wzmocnienie prawidłowego funkcjonowania rynku wewnętrznego, a także wspieranie innowacyjności, kreatywności, inwestycji i tworzenia nowych treści, również w środowisku cyfrowym. Popieramy te cele. Rozwój technologii cyfrowych spowodował istotne zmiany w sposobach tworzenia, rozpowszechniania i korzystania z treści, dlatego obowiązujące ramy prawne powinny odpowiadać zmianom na rynku i je wspierać" - napisano w oświadczeniu odnoszącym się do punktu 39. porządku obrad posiedzenia COREPER I z dnia 20 lutego 2019 r., dotyczącego projektu dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym.
Jednak, jak podkreślono, "ostateczna treść Dyrektywy nie uwzględnia w wystarczający sposób możliwości osiągnięcia wyżej wymienionych zamierzeń. Uważamy, że Dyrektywa w obecnym kształcie nie wspiera rozwoju jednolitego rynku cyfrowego i jest krokiem wstecz w stosunku do obecnie obowiązujących na nim rozwiązań".
"W szczególności ubolewamy nad tym, że Dyrektywa nie zapewnia właściwej równowagi pomiędzy ochroną podmiotów uprawnionych, a interesami obywateli oraz przedsiębiorców Unii Europejskiej. Z tego względu istnieje ryzyko, że projektowane rozwiązania będą raczej utrudniać rozwój innowacyjności niż go promować oraz że będą mieć negatywny wpływ na konkurencyjność Europejskiego Jednolitego Rynku Cyfrowego" - czytamy w oświadczeniu.
Ponadto, zaznaczono, że "niejasność pojęć i terminów użytych w Dyrektywie, będzie powodowała niepewność dla wielu zainteresowanych stron i w rezultacie może naruszać prawa obywateli Unii Europejskiej". "Mając na uwadze powyższe nie możemy wyrazić swojego poparcia dla proponowanego tekstu Dyrektywy" - podsumowano.
Głównym celem rozporządzenia, którego treść została wynegocjowana w minionym tygodniu, jest zmiana zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Przepisy wzbudzają przez to sporo kontrowersji w niektórych państwach UE, zwłaszcza w Polsce, gdzie określane były nawet mianem ACTA2.
Większość w UE popiera jednak zmianę obecnych reguł. Zwolennicy przepisów wskazują, że chronią one autorów: muzyków, aktorów, pisarzy czy dziennikarzy, z których prac czerpały takie potęgi jak Google czy Facebook, nie dzieląc się przy tym zyskami.
Przeciwnicy tych regulacji wskazują jednak na wątpliwości dotyczące tego, czy przepisy nie będą ograniczały wolności słowa w internecie.