Rada służby publicznej nie zawnioskowała o odmrożenie kwoty bazowej dla administracji rządowej. Na podwyżki w przyszłym roku mogą liczyć tylko najmniej zarabiający urzędnicy.
Środki na tegoroczne podwyżki wyniosły 450 mln zł przy 2 mld zł zarezerwowanych na podwyżki dla sektora publicznego. W efekcie fundusz wynagrodzeń wzrósł o blisko 6 proc. W przyszłym roku mechanizm ma być podobny, ale z takim zastrzeżeniem, że fundusze wynagrodzeń poszczególnych jednostek mają wzrosnąć zaledwie o 1,3 proc. Na podwyżki dla całej budżetówki ma być przeznaczone 1,4 mld zł. Takie założenia płyną z projektu ustawy budżetowej na 2017 r.
– Sprzeciwiamy się odmrożeniu kwoty bazowej, która wynosi obecnie 1874 zł, bo wtedy doszłoby do jeszcze większego rozwarstwienia między najlepiej i najsłabiej zarabiającymi urzędnikami. Ale wnioskowaliśmy do premiera i ministra finansów o wzrost funduszy wynagrodzeń poszczególnych urzędów – wyjaśnia Tadeusz Woźniak, przewodniczący Rady Służb Publicznej. Jask mówi zależy im, aby pieniądze w pierwszej kolejności trafiły do najmniej zarabiających. Wciąż są tacy, których pensja jest tylko nieco wyższa od płacy minimalnej.
Jednak organizacje związkowe nie są zadowolone – Stanowczo protestujemy przeciwko zamrożeniu dziewiąty rok z rzędu kwoty bazowej, która jest już niższa od płacy minimalnej i aż o ok. 500 zł niższa od tej naliczanej nauczycielom – mówi Robert Barabasz, szef Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność”.
Obawia się, że takie działania doprowadzą do tego, że z administracji będą odchodzić najlepsi specjaliści. A to odbije się na jakości pracy urzędników, którzy przecież realizują rządowy program.
O tym, że nie będzie dużych pieniędzy w przyszłorocznym budżecie dla urzędników, wspominał już w czerwcowej rozmowie z DGP Dobrosław Dowiat-Urbański, szef służby cywilnej. Przekonywał wtedy, że jeśli uda się wynegocjować środki na poprawę sytuacji materialnej tych najgorzej wynagradzanych członków korpusu służby cywilnej, to będzie miła niespodzianka.