14 kwietnia na łamach Tygodnika Kadry i Płace prof. Arkadiusz Sobczyk przekonywał, że powinniśmy na nowo zadać sobie pytanie o model ochrony osób świadczących pracę w ramach różnych stosunków prawnych. – Jeśli dana praca ma charakter długoterminowy w założeniu i w istocie oraz stanowi źródło utrzymania dla osoby ją wykonującej, to prawa zleceniobiorcy i pracownika powinny być zrównane w tym zakresie – argumentował.
Pierwszy krok w tym kierunku został już wykonany. 5 sierpnia prezydent podpisał bowiem nowelizację ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, która nakazuje zapewnić osobom realizującym umowy-zlecenia oraz te o świadczenie usług płacę godzinową co najmniej w takiej wysokości, jaka wynika z ustawy. Większość jej postanowień wejdzie w życie 1 stycznia 2017 r.
Minimalna stawka godzinowa ma być remedium na niskie wynagrodzenia osób wykonujących wymienione umowy cywilnoprawne. Obecnie bowiem, gdy zleceniodawcą jest firma, ma ona z reguły silniejszą pozycję niż będący zleceniobiorcą Kowalski, a to w obliczu braku gwarancji ustawowych co do najniższej płacy może prowadzić do nawet znacznego zaniżenia wynagrodzenia tego ostatniego. W takiej sytuacji obowiązujące prawo nie daje zleceniobiorcy wielkiego pola manewru. W wyjątkowych sytuacjach może on np. domagać się odszkodowania z tytułu nierównego traktowania w zakresie m.in. warunków podejmowania i wykonywania działalności gospodarczej lub zawodowej (na podstawie ustawy z 3 grudnia 2010 r. o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania, Dz.U. nr 254, poz. 1700 ze zm.). Jednakże w ten sposób może jedynie domagać się zrównania wysokości swojego wynagrodzenia do innych zleceniobiorców zatrudnionych przez dany podmiot, ale nie może kwestionować tego, że jego płacę ustalono na skrajnie niskim poziomie.
Pozostało
74%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama