- Sprawność fizyczna jest wymagana w wojsku, ale nie musi być identyczna na każdym stanowisku. Osoba, która obsługuje drona, nie musi być superwysportowana - mówi Michał Jach.
Michał Jach, przewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej, oficer wojska polskiego w stanie spoczynku / Dziennik Gazeta Prawna
Nowelizacja ustawy o służbie żołnierzy zawodowych zgłoszona z inicjatywy grupy posłów PiS likwiduje limit 12 lat służby dla żołnierzy kontraktowych. Dlaczego zdecydowaliście się na takie rozwiązanie?
Osoby, które służą w korpusie szeregowych, bo głównie tego korpusu dotyczy problem, to bardzo dobrze wyszkoleni fachowcy. Sami dowódcy zgłaszali się do nas i sygnalizowali, że należy zmienić przepisy, bo muszą rozstawać się z żołnierzami, którzy byli szkoleni przez lata. A przecież wojsko zainwestowało w nich bardzo duże pieniądze. W ich miejsce przychodzili nowi, których znów trzeba było szkolić od podstaw. Skutek był taki, że wartościowe osoby odchodziły z armii i szukały pracy na rynku cywilnym. Niewykluczone, że zatrudniano je, by wykorzystywać ich informacje i umiejętności do celów zagrażających bezpieczeństwu państwa.
Szeregowi chyba jednak nie dysponują ściśle tajną wiedzą?
Tu bardziej chodzi o wykorzystanie byłych żołnierzy np. przez organizacje niekoniecznie przyjazne państwu. Mogą przecież być przypadki, że za odpowiednie wynagrodzenie takie osoby bez perspektyw zostaną zwerbowane albo za pieniądze zostaną najemnikami obcych państw. Znam przykłady, że na Ukrainie wśród tzw. zielonych ludzików z Rosji służyli polscy obywatele. Tego nie można lekceważyć.
Ale opozycja twierdzi, że przez uchylenie limitu służby może dojść do sytuacji, iż po poligonie będą biegać żołnierze w wieku 60 lat.
W krańcowym przypadku może się zdarzyć 60-letni szeregowy. O tym jednak postanowi dowódca. To on będzie decydował, czy zawierać z żołnierzem kolejny kontrakt, czy po prostu się z nim rozstać. Sprawność fizyczna jest wymagana, ale nie musi być identyczna na każdym stanowisku. Osoba, która obsługuje drona, nie musi być superwysportowana.
Czy to oznacza, że będzie w tym zakresie taryfa ulgowa?
W tej chwili każdy żołnierz jest co roku opiniowany. Pozytywna ocena determinuje jego awans oraz szansę na przedłużenie kontraktu. Zasady te będą obowiązywać również w przyszłości. Oczywiście pięćdziesięciolatek nigdy nie będzie miał takiej wydolności jak dwudziesta czy trzydziestolatek. Z wiekiem te zdolności zmniejszają się, ale wzrastają doświadczenie i rutyna, które także są ważne w służbie.
Ale w innych armiach NATO limity dla kontraktowych to standard...
Rzeczywiście w Stanach Zjednoczonych służba kontraktowa wynosi siedem lat, po której można przejść do służby stałej. Tam jednak jest o wiele więcej etatów podoficerów niż w naszej armii – stosunek etatów podoficerskich do szeregowych jest praktycznie jeden do jednego. Ponadto żołnierza zawodowego można zatrudnić na stanowisku specjalisty przy zachowaniu stopnia szeregowego. Mamy wtedy do czynienia z tzw. awansem poziomym. I taki żołnierz również się rozwija i wykonuje określone specjalistyczne zadania.
Ponadto istotnym argumentem za przedłużeniem służby jest aktualna sytuacja geopolityczna. My nie możemy sobie pozwolić, aby rezygnować z żołnierzy reprezentujących najwyższy poziom wyszkolenia. Nie przemawiają za tym żadne argumenty poza absurdalnym stwierdzeniem opozycji, że żołnierze w wieku 60 lat będą kopać okopy.
A będą?
W obecnych Siłach Zbrojnych wymagane są bardzo dobra wiedza specjalistyczna, umiejętność podejmowania samodzielnych decyzji, odporność na stres. Nasi żołnierze spełniają te oczekiwania. Okopy też potrafią kopać.
Często zarzuca się armii, że nie dba o byłych żołnierzy z doświadczeniem....
Nie ma żadnego spójnego systemu, co z nimi zrobić. Ale nie dotyczy to tylko byłych żołnierzy. Dotychczasowa polityka kadrowa była niejasna i nietransparentna. Dochodziło np. do takich absurdów, że oficerowie unikali awansu do struktur NATO. Powód? Po powrocie trafiali do rezerwy kadrowej, bo nie było już dla nich etatu w jednostce, który odpowiadałby ich kwalifikacjom. Z kolei na kursy do szkół podoficerskich najczęściej były kierowane osoby, które zamiast dobrych wyników miały wątpliwe znajomości. MON już nad tym pracuje, w tym celu wymieniony został dyrektor departamentu kadr.
Czy rozumiem, że teraz awanse w armii będą przejrzyste i uzasadnione?
Tak. Będzie się to odbywało tak jak na Zachodzie.
Chyba że o tych awansach będzie subiektywnie decydował szef MON. Jakkolwiek by patrzeć, w ostatniej nowelizacji wprowadzony został przepis, że minister praktycznie bez ograniczeń może bez mianowania na wyższy stopień powierzyć żołnierzowi zawodowemu wyższe stanowisko, np. etat przewidziany w strukturach NATO dla generała dwugwiazdkowego pułkownikowi?
Dotychczas obowiązywał zapis o jednolitości stopnia z etatem. Istniała natomiast możliwość zajmowania przez majora etatu pułkownikowskiego. W tej nowelizacji dopuszcza się omijanie przez ministra tej zasady w szczególnych przypadkach na najwyższych stanowiskach.
Dlaczego?
Im wyższe stanowisko, tym liczba oficerów jest mniejsza, a często trzeba powołać żołnierza na stanowisko o wąskiej specjalności z określonym stopniem wojskowym. Do tej pory nie było pełnej możliwości powołania na to stanowisko żołnierza z niższym stopniem. Powodowało to sytuację, że w szczególnych przypadkach na wyższe stanowiska wyznaczano żołnierzy posiadajacych wymagany stopień, choć niekoniecznie wymaganą specjalność. Ten przykład, o którym pan wspomniał, dotyczy zastępcy dowódcy Wielonarodowego Korpusu Północny Wschód w Szczecinie. Tam na stanowisko generała dywizji został mianowany przez ministra Macierewicza oficer w stopniu pułkownika. Spełniał on wszelkie kryteria poza wymaganym stopniem wojskowym i zgodnie z poprzednimi przepisami szef MON nie mógłby go wyznaczyć na to stanowisko. Jestem głęboko przekonany, że minister podjął korzystną dla Sił Zbrojnych decyzję.
Minister Błaszczak zapowiedział, że policjanci wyjdą zza biurek i będą patrolować ulice. Sam znam osobiście wiele przypadków w MON, gdzie rola żołnierza sprowadza się do bycia zwykłym urzędnikiem. Czy proces ucywilniania stanowisk powinien być głębszy?
Zdecydowanie tak. Można powiedzieć, że dotyczy to oficerów starszych w stopniu podpułkownika i pułkownika. Może to, co powiem, nie będzie do zaakceptowania dla starszych oficerów, ale ich miejscem służby powinny być jednostki wojskowe. Żołnierze mogliby na co dzień wykorzystywać posiadane doświadczenie. Stanowiska urzędnicze należy przekazać cywilom. Dlatego trzeba przejrzeć etaty żołnierzy zawodowych w najwyższych strukturach. Głównie w urzędzie ministra obrony narodowej. Z tego, co wiem, te stanowiska są przeglądane i mam nadzieję, że szef MON część tych etatów przeniesie do jednostek wojskowych.
Czy coś powinno się zmienić w administracji terenowej?
Z pewnością osoby tam zatrudnione powinny być lepiej przeszkolone pod kątem wychwycenia tych ochotników, którzy chcą służyć w armii z pasji, i tych, którzy traktują armię jak przetrwanie.
Czy tych drugich jest dużo?
Trudno mi to ocenić, ale może być ich nawet 15 proc. Jeśli na rynku pracy poprawi się sytuacja, będą oni prawdopodobnie rezygnować ze służby.
Kiedy poznamy szczegóły odnośnie do obrony terytorialnej?
Prace są bardzo zaawansowane. Formacja ma być oparta na organizacji terytorialnej. Podstawowe jednostki OT będą powoływane w poszczególnych powiatach. Na marcowym posiedzeniu sejmowej komisji obrony narodowej zostanie zaprezentowana przez ministra cała koncepcja funkcjonowania obrony terytorialnej.
Kto wchodziłby w jej skład?
Osobami zakwalifikowanymi do obrony terytorialnej w danym powiecie będą mieszkańcy danego powiatu. Chcemy ich związać terytorialnie i emocjonalnie ze służbą. To będą ochotnicy, którzy będą podpisywać wobec armii zobowiązanie służby. W zamian otrzymają wyposażenie i broń. Przy czym powstaną też stałe struktury złożone z żołnierzy zawodowych odpowiedzialnych za szkolenie, sprzęt i przygotowanie tych ochotników
Czy to oznacza, że każdy z ochotników będzie miał w domu broń?
Nie. Broń będzie przechowywana pod nadzorem żołnierzy zawodowych w stałych punktach szkoleń. To nie będzie sprzęt z demobilu. Będą wyposażeni w broń strzelecką, ale także przeciwpancerną i przeciwlotniczą. Nie może się więc powtórzyć sytuacja, jak w przypadku Narodowych Sił Rezerwowych, gdy zdarzało się, że żołnierze przyjeżdżali na szkolenie, a nie było wyznaczonej osoby, która by je prawidłowo przeprowadziła.
A czy będą otrzymywać pieniądze za gotowość?
Z pewnością trzeba będzie się nad tym zastanowić. Nie widzę przeszkód, aby mogli np. otrzymywać stały miesięczny żołd.
Jaka będzie być liczebność OT?
Jeszcze nie została określona. Ja sądzę, że może to być 100–150 tys. żołnierzy.
A co z NSR?
NSR się nie sprawdziły. W obecnym kształcie pełnią w zasadzie rolę preselekcji do armii zawodowej. Obecnie trwa w Siłach Zbrojnych dyskusja nad zmianami w NSR.
Kiedy armia będzie liczyła 150 tys. żołnierzy?
Będziemy do tego dążyli, aby w wojskach operacyjnych służyło 120 tys. żołnierzy zawodowych, a 30 tys. utrzymywało gotowość w ramach NSR.
Czy w przyszłym roku żołnierze zawodowi również będą mogli liczyć na podwyżki?
Niewykluczone, że jeszcze w tym roku mogą być im wypłacone bonusy, ale nie chce uprzedzać faktów. To zależy od budżetu. Nasza armia będzie silna pod warunkiem, że żołnierze będą godziwie zarabiać. Minister Macierewicz zapowiedział, że do tego będzie dążył. Jeśli chcemy, aby do armii trafiali najlepsi, to trzeba zadbać o to, aby zarabiali na przyzwoitym poziomie.