Pracodawcy pozytywnie oceniają ustalenie minimalnej stawki godzinowej. Ale uważają, że jej wprowadzenie w połowie roku będzie zbyt wczesne.
Osoby pracujące na podstawie umowy-zlecenia w wybranych branżach / Dziennik Gazeta Prawna
Jacek Piasta ekspert Instytutu Hotelarstwa / Dziennik Gazeta Prawna

Minimum w wysokości 12 zł za godzinę pracy na podstawie umowy-zlecenia i umowy o świadczenie usług ma obowiązywać od lipca. Zmieni sytuację grup najsłabiej zarabiających. Stawka poniżej 10 zł brutto lub na tym poziomie jest dość powszechna w propozycjach zleceń adresowanych do bezrobotnych zarejestrowanych w pośrednikach – wynika z Centralnej Bazy Ofert Pracy. Takie wynagrodzenie proponuje się na przykład ochroniarzom, osobom sprzątającym, kucharzom, kasjerom, sprzedawcom, rzeźnikom, dekarzom, murarzom czy kierowcom.

Dość często zdarzają się przypadki, gdy wynagrodzenie za godzinę pracy wynosić ma zaledwie 5–6 zł brutto. Tak jest m.in. w części firm ochroniarskich, sprzątających i gastronomicznych. – Wprowadzenie stawki minimalnej spowoduje, że nie będzie dotychczasowej patologii i proponowania w branży ochroniarskiej 5 zł za godzinę – twierdzi Sławomir Wagner, prezes Polskiej Izby Ochrony, zrzeszającej firmy, które zatrudniają łącznie około 100 tys. osób (cała branża liczy 250 tys. – 300 tys. pracowników).

Nasz rozmówca dodaje, że choć jego zdaniem ustalenie minimalnej stawki godzinowej jest dobrym rozwiązaniem, to jej wprowadzenie powinno nastąpić znacznie później, nie wcześniej niż od początku przyszłego roku. – Firmy miałyby czas na renegocjowanie umów z kontrahentami– podkreśla Wagner. Jego zdaniem, jeśli tego czasu zabraknie, część przedsiębiorstw będzie musiała zmniejszyć zatrudnienie.

Pracownicy, którzy będą pracować na zleceniu 8 godzin dziennie, po wprowadzeniu stawki minimalnej otrzymają na rękę 1471 zł miesięcznie. Ale to i tak niewiele. I część pracodawców, tak jak i teraz, będzie im dopłacać pod stołem.

Zmiana dobra, ale jeszcze nie teraz

W 2014 roku na umowach cywilnoprawnych pracowało 1,3 mln osób – wynika z danych GUS. Nie wiadomo, ile z nich było zatrudnionych na podstawie umów-zleceń. Są tylko informacje o tym, ile osób dotyczyła ta forma zatrudnienia w poszczególnych branżach w firmach zatrudniających ponad dziewięć osób. Szkopuł w tym, że nie ma też oficjalnych danych o ich zarobkach. Wiadomo tylko tyle, że nie wszyscy pracują za bardzo niskie stawki godzinowe.
Stąd też pełna skala zjawiska nie jest znana. Jednak można spróbować ją oszacować. Bardzo niskie wynagrodzenia charakteryzują między innymi branżę ochroniarską i firmy zajmujące się sprzątaniem. Spróbowaliśmy ustalić, jaka będzie ich reakcja na wprowadzenie od lipca stawki minimalnej w wysokości 12 zł za godzinę. – Taka zmiana była konieczna – przyznaje dyrektor biura ochrony Dosa Dorota Godlewska. Dodaje, że nie można kazać ludziom pracować za półdarmo. A w tej branży tak było, czego dowodem były przetargi ogłoszone niedawno przez niektóre instytucje publiczne, które oczekiwały ochrony za 4,46 zł za godzinę.
– Z drugiej strony nie da się zaprzeczyć, że to kolejna zmiana, która pogorszy sytuację w branży. Trzeba pamiętać o tym, że niedawno weszły w życie również nowe zapisy nakazujące przeprowadzanie co pięć lat obowiązkowych szkoleń. Z 300 do 500 zł wzrosły też koszty obowiązkowych badań dla ochroniarzy. Największe konsekwencje poniosą małe firmy, które do tej pory wygrywały przetargi, bo mogły zaproponować niższą stawkę godzinową – twierdzi Godlewska.
– Wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w odniesieniu do umowy-zlecenia oceniamy jako zmianę w pożądanym kierunku. Pozwoli ona podnieść jakość świadczonych usług oraz zwiększy budżety w poszczególnych firmach przeznaczane na ochronę – ocenia prezes Ochrony Juwentus Ryszard Kaliński. Zastrzega jednak, że ważne jest, aby została ona właściwie przygotowana i wprowadzona nie wcześniej niż od 1 stycznia 2017 r. Głównie dlatego, że klientom branży będzie trudno zmienić budżety na ochronę w połowie roku.
Do tej zmiany powinien się przygotować również budżet państwa, ponieważ jest on największym zleceniodawcą usług ochroniarskich. – Zakładając, że obecnie średnia stawka w przetargach publicznych za godzinę ochrony kształtuje się na poziomie 9–10 zł za godzinę plus VAT, po wprowadzeniu stawki minimalnej 12 zł średnia stawka za godzinę ochrony w przetargach publicznych powinna wynosić minimum 17–18 zł. Oznacza to wzrost nakładów na ochronę o 80–100 proc. – wylicza prezes Kaliński.
Z kolei prezes Polskiej Izby Gospodarczej Czystości Marek Kowalski zauważa, że aż 65–70 proc. pracowników firm sprzątających, którzy mają zajęcie dzięki zamówieniom publicznym, otrzymuje średnio tylko 7–8 zł brutto. – Jeżeli wejdzie w życie kolejna nowelizacja ustawy o zamówieniach publicznych, wówczas firmy przystępujące do przetargów będą musiały obligatoryjnie zatrudniać na umowę o pracę, czyli z co najmniej minimalnym wynagrodzeniem. To może zdecydowanie poprawić sytuację pracowników – twierdzi Kowalski. Firmy, które nie uczestniczą w przetargach publicznych, będą zaś musiały renegocjować kontrakty, aby podnieść stawki godzinowe. Jeśli nie uda im się uzyskać wyższych kwot za usługi, ograniczą zatrudnienie.
OPINIA

Wróci płacenie pod stołem

Hotelarstwo i gastronomia to branże, których dotknie zmiana minimalnej stawki godzinowej w ramach umowy-zlecenia. Nie wszystkie firmy dotyczy to jednak w równym stopniu. W przypadku firm działających w dużych miastach nic się nie zmieni. Już teraz, borykając się z deficytem pracowników, oferują one 14–15 zł za godzinę pracy. Co innego przedsiębiorstwa funkcjonujące w Polsce B. Te w ramach umów cywilnoprawnych nadal proponują stawkę za godzinę pracy rzędu 6–7 zł. Tyle płaci się kucharzom, kelnerom czy sprzątaczkom. Choć tym ostatnim tyle proponuje się najczęściej za sprzątnięty pokój, a nie za godzinę pracy, w związku z czym dążą one do tego, by w ciągu godziny obejść przynajmniej dwa pomieszczenia. Konsekwencją dla branży będzie wzrost szarej strefy. By zaoszczędzić, pracodawcy będą zatrudniać z nową stawką na pół czy trzy czwarte etatu. Pozostałą część będą płacić pod stołem w dotychczasowej wysokości. W gastronomii będzie to najbardziej widoczne. Już dziś na umowy-zlecenia zatrudniona jest tu nawet połowa pracowników. W hotelarstwie – około jednej czwartej. W sumie daje to kilkadziesiąt tysięcy osób. Według GUS przedsiębiorstwa liczące powyżej dziewięciu pracowników w obu wymienionych branżach zatrudniają na umowy-zlecenia prawie 40 tys. osób.