Według Tadeusza Joniewicza "jest to ważny krok w stronę przywrócenia właściwych relacji na rynku pracy, ale wciąż pozostaje wiele wątpliwości, które powinny być rozwiązane aby faktycznie poprawić warunki pracy osób realizujących zamówienia publiczne."
Jak wskazał ekspert ds. zrównoważonych zamówień publicznych, obecnie prawo zakłada, że zamawiający może wymagać „zatrudnienia na podstawie umowy o pracę przez wykonawcę lub podwykonawcę osób wykonujących czynności w trakcie realizacji zamówienia na roboty budowlane lub usługi, jeżeli jest to uzasadnione przedmiotem lub charakterem tych czynności”.
"Zmiana polega zatem na wprowadzeniu w pewnych sytuacjach obowiązku stosowania umów w miejsce obecnie istniejącej dowolności. Czy oznacza to przełom w zamówieniach? Niestety nie do końca. Proponowane zmiany są bardzo korzystne, jednak wciąż niedoskonałe" - ocenił Joniewicz.
Jego zdaniem sytuacja powinna zostać odwrócona, tj. powinno się wprowadzić zasadę, że domniemaną formą zatrudnienia jest umowa o pracę, a tylko jeżeli jest to uzasadnione, możliwe jest stosowanie innych rozwiązań.
"To oczywiste, że są zamówienia, do realizacji których lepiej pasują umowy zlecenia czy o dzieło, natomiast normą powinny być etaty. Zamawiający powinien się tłumaczyć z sytuacji, że etatów nie wymaga, a nie zastanawiać się czy praca przy danym zamówieniu będzie spełniała warunki stosunku pracy" - przekonuje Joniewicz.
Jego zdaniem istotne jest także ustalenie kto i na jakich zasadach będzie sprawdzał czy instytucje publiczne realizują wymóg stosowania umów o pracę. Chodzi o uniknięcie sytuacji, w której instytucje publiczne będą starały się odrzucić obowiązek stosowania się do proponowanych przepisów przygotowując różnego rodzaju wyjaśnienia.
"Po nagłośnieniu przypadku Kancelarii Sejmu, która w zamówieniu na utrzymanie porządku nie uwzględniła zapisów społecznych otrzymaliśmy od jednej z posłanek informację, że Kancelaria nie mogła zatrudniać na etaty, bo na jej terenie często odbywają się pikiety i nie da się zaplanować prac porządkowych w regularnym trybie. Na tej zasadzie można się wytłumaczyć ze wszystkiego" - zauważył Joniewicz.
Jak dodał kluczową kwestią jest także ustalenie minimalnej stawki godzinowej za pracę na umowach zlecenia, gdyż wprowadzone ostatnio ozusowanie umów "zmieniło tyle, że wynagrodzenia takich osób zostały zmniejszone, żeby było z czego płacić ZUS", na czym skorzystał "głównie budżet, ale pracownicy niekoniecznie".
Ekspert podnosi, że problem "psucia rynku pracy przez zamówienia publiczne nasila się w Polsce od wielu lat", a rywalizacja pomiędzy wykonawcami w oparciu tylko i wyłącznie o najniższą cenę bez żadnych zabezpieczeń dla pracowników, którzy je realizują sprawia, że z roku na rok wykonawcy, aby wygrać przetarg, proponują coraz niższe stawki.
"Niekiedy zamawiający sami są przerażeni. W jednym z Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej usługę opieki nad osobami starszymi wykonawca wycenił na 4 zł netto za godzinę. Oznacza to, że osoba realizująca te zadania pracując po 10 godzin dziennie 5 dni w tygodniu otrzyma na koniec miesiąca 800 zł! Przedstawiciele zamawiającego tłumaczyli, że nic nie mogą zrobić, bo taką dostali ofertę i musieli ją wybrać. Nie jest to prawda" - ocenił Joniewicz.
Przypomniał, że zamawiający już w tej chwili mogą określać warunki realizacji zamówienia, w tym wymagać obowiązku zatrudniania na podstawie umowy o pracę.
W niedawnym wywiadzie dla PAP wiceszef MRPiPS Stanisław Szwed zapowiedział "twardą walkę z umowami śmieciowymi". Według Szweda jedną z propozycji MRPiPS, która ma do tego doprowadzić, jest wprowadzenie stawki godzinowej przy umowach zleceniach w wysokości 12 zł.