Premier, ministrowie, wojewodowie i ich zastępcy zarabiają często mniej od swoich podwładnych. Ten stan może zmienić prezydent.
Premier, ministrowie, wojewodowie i ich zastępcy zarabiają często mniej od swoich podwładnych. Ten stan może zmienić prezydent.
/>
Od 2008 r. średnia płaca w tzw. R (osób piastujących najwyższe stanowiska w państwie) wynosi 12 tys. zł miesięcznie, a dla osób na stanowiskach dyrektorskich o kilkaset złotych więcej. Ta dysproporcja może jeszcze się zwiększyć, bowiem ministrów czy ich zastępców ominą podwyżki, które będą miały miejsce w przyszłym roku w administracji rządowej. Przy czym zamrożenie w nowym projekcie budżetu na 2016 r. kwoty bazowej wynagrodzeń dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe (wciąż będzie wynosić 1766,46 zł) nie przesądza ostatecznie o tym, że podwyżek dla R nie będzie. Można je przeprowadzić, podwyższając mnożniki kwoty bazowej. Decyzję w tej sprawie musi podjąć prezydent RP.
Podwyżka dla erki?
Brak podwyżek dla R, a także ostatni pomysł kancelarii premiera w sprawie przyznania dyrektorom urzędów państwowych dodatku funkcyjnego jeszcze bardziej może pogłębić różnice w wynagradzaniu między szefami urzędów a podległymi im dyrektorami. Tymczasem zdaniem ekspertów osoby zajmujące najważniejsze stanowiska powinny zarabiać na odpowiednim poziomie. Zdecydowanie więcej od podwładnych.
– W tym celu rząd powinien wypracować wspólne stanowisko z prezydentem i przedyskutować wzrost wielokrotności kwoty bazowej dla poszczególnych stanowisk – mówi dr Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Z tego co mówią sami zainteresowani,wynika, że zarobki ministrów są często na 20., a nawet 40. miejscu pod względem płac w urzędach – dodaje.
Dlaczego podwyżki należy uzgodnić z prezydentem? Otóż wskaźnik kwot bazowych dla poszczególnych stanowisk jest określony w rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z 25 stycznia 2002 r. w sprawie szczegółowych zasad wynagradzania osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe (Dz.U. z 2002 r. nr 10, poz. 91 ze zm.). Czy Andrzej Duda zdecyduje się na podwyższenie mnożników? Tego nie wiadomo. Pracownicy biura prasowego prezydenta nie odpowiedzieli nam na to pytanie.
– Prawda jest taka, że najlepszym czasem na podwyższenie pensji w rządzie jest pierwszy rok jego pracy – stwierdza prof. Bogumił Szmulik, kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego i Współczesnych Systemów Politycznych na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Prezydent ma jeszcze czas.
Potrzebne są analizy
Eksperci uważają, że prezydent bez wahania powinien zwiększyć wielokrotność kwoty bazowej dla R. Zaznaczają jednak, że taka decyzja powinna być poprzedzona analizą. – Tak jak w każdej firmie osoba, która bierze bezwzględną odpowiedzialność za podejmowane działania, zarabia najwięcej, to taki sam model powinien być w administracji rządowej – mówi Marek Reda, dyrektor generalny Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego.
– W moim urzędzie są osoby na stanowiskach dyrektorskich, które zarabiają więcej od wojewody nawet o tysiąc złotych. Z pewnością wpływ na to ma m.in. trzynastka, której nie otrzymują osoby z erki – podkreśla.
Podobnego zdania są inni dyrektorzy generalni. – To jest chora sytuacja. Trzeba przeanalizować zarobki nie tylko w administracji, ale też w poszczególnych sektorach, za które odpowiadają ministrowie i ich zastępcy – dodaje Wiesława Chojnacka, była dyrektor generalna Ministerstwa Sprawiedliwości.
Według niej decyzja o podwyżkach dla erki powinna być podjęta wspólnie z opozycją. – Jeśli jednak oponenci polityczni będą mówili, że nowa władza zaczyna rządy od zwiększania sobie pensji, to przez kolejne lata nic się nie zmieni w tym zakresie – dodaje.
Potrzebna debata
Opozycja nie mówi nie, ale wytyka partii rządzącej hipokryzję.
– W kampanii wyborczej PiS wyśmiewał minister Elżbietę Bieńkowską, a ona dotknęła sedna problemów, mówiąc o tych 6 tys. zł na wysokich stanowiskach, za które trudno utrzymać siebie i rodzinę – mówi Sławomir Piechota, poseł PO. – Z pewnością jest się nad czym zastanawiać. Konieczna jest jednak debata publiczna. Nie opowiadam się za kominami dla kierowniczych stanowisk, ale też nie widzę uzasadnienia, aby przyznawać osobie bez kompetencji, np. wiceministrowi, wyższe uposażenie – podkreśla.
Sławomir Piechota twierdzi, że nie razi go to, że w korpusie służby cywilnej urzędnicy zarabiają więcej. – Są to osoby z konkursu, których kompetencje i wiedza została zweryfikowana – dodaje.
Obecnie wynagrodzenie premiera wynosi 15 tys. zł brutto. Wicepremierów o 2 tys. zł mniej. Uposażenia ministrów wynoszą 12,5 tys. zł, a ich zastępców 10 tys. zł. Dla porównania średnia pensja dyrektora w służbie cywilnej wynosi 13 tys. zł. A dyrektora generalnego potrafi przekroczyć nawet 20 tys. zł miesięcznie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama