Rząd zapowiada rewolucję w zatrudnieniu: chce wspierać firmy, które podwyższą pensje i przyjmą na umowę o pracę. - Chciałbym, aby projekt nowego k.p. przygotowała komisja kodyfikacyjna prawa pracy. Zależy nam też na zmianie zasad ustalania płacy minimalnej i podpisaniu umowy społecznej. Dzięki niej wzrosłyby pensje - mówi w wywiadzie dla DGP Stanisław Szwed, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Stanisław Szwed, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej
/
Dziennik Gazeta Prawna
DGP: Nowy rząd ma wiele pomysłów na zmiany w prawie pracy. Jeszcze przed wyborami posłowie PiS złożyli projekt w sprawie wprowadzenia minimalnej, 12-złotowej stawki dla zleceniobiorców wynagradzanych godzinowo. Taka propozycja będzie podtrzymana?
Stanisław Szwed, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej: Tak. Ma to być rozwiązanie nie tylko poprawiające sytuację zatrudnionych na zleceniach, ale także zachęta dla pracodawców do zatrudniania na podstawie
umowy o pracę zamiast umowy cywilnoprawnej. Trzeba jednak rozwiązać pewne wątpliwości dotyczące tej propozycji.
Chodzi o to, że trudno wprowadzać gwarantowane wynagrodzenie w stosunkach cywilnych charakteryzujących się swobodą w określaniu zobowiązania łączącego obie strony?
Wspomniana propozycja oznacza próbę łączenia dwóch porządków – stosunków pracy i cywilnoprawnych. W tym zakresie konieczna jest szeroka dyskusja. Obecnie najważniejsze jest podejmowanie działań mających na celu dalsze eliminowanie nadużyć związanych z korzystaniem z umów cywilnoprawnych. Rozwiązaniem idealnym byłoby wyeliminowanie niepracowniczego zatrudnienia w obecnym charakterze i próba zdefiniowania na nowo – w zamkniętym katalogu – pojęcia zatrudnienia na podstawie zlecenia. To są jednak cele długofalowe. Zależy nam, aby kwestia wprowadzenia godzinowej
płacy minimalnej była jedną z pierwszych kwestii, jaką zajmie się Rada Dialogu Społecznego. Będziemy szukać dobrych rozwiązań w tym zakresie wspólnie z partnerami społecznymi.
Nie można zapominać o tym, że jeśli płaca minimalna ma dotyczyć tylko zleceniobiorców wynagradzanych godzinowo, to bardzo łatwo będzie można ją ominąć. Wystarczy zmienić sposób wynagradzania z godzinowego na tygodniowy lub miesięczny.
To także problem, który trzeba będzie rozwiązać. W kwestii płacy minimalnej chcielibyśmy wprowadzić także inne zmiany, m.in. wdrożyć zasadę, że także w pierwszym roku pracy, czyli w momencie rozpoczynania kariery zawodowej, zatrudnionemu należy się 100 proc.
wynagrodzenia minimalnego, a nie jak obecnie istnieje możliwość ustalenia wynagrodzenia tych osób na poziomie 80 proc. Chcielibyśmy także wrócić do dyskusji w sprawie zasad ustalania jej wysokości. Propozycje w tym zakresie były zawarte w obywatelskim projekcie nowelizacji ustawy o płacy minimalnej, który przygotowała NSZZ „Solidarność”. Zgodnie z zaproponowaną w projekcie zmianą w przypadku prognozowanego wzrostu PKB o co najmniej 3 proc. wysokość minimalnego wynagrodzenia będzie wzrastała szybciej. Projekt określa również sposób osiągnięcia przez płacę minimalną pułapu 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Rozwiązania te to elementy paktu dla wynagrodzeń, który chcielibyśmy wdrożyć, aby zachęcić pracodawców do podwyżek pensji.
Rząd chciałby podpisać umowę społeczną ze związkami zawodowymi i pracodawcami?
Próbowaliśmy ją zawrzeć już w poprzednim okresie sprawowania władzy przez PiS, ale zabrakło czasu na dopracowanie zakresu takiej umowy. Takim rozwiązaniem mógłby być pakt dla wynagrodzeń. To sprawdziło się w przypadku Hiszpanii, w której dzięki ulgom dla
firm – przewidzianym w umowie społecznej – kontrakty cywilnoprawne zastępowano umowami o pracę. Nad zachętami trzeba popracować, oczywiście we współpracy z resortami rozwoju i finansów.
Jak rozumiem, umowa polegałaby na tym, że firmy, które do niej przystąpią, zyskiwałyby jakiś rodzaj ulg w obciążeniach publicznych, ale miałyby zatrudniać na umowie o pracę i podwyższyć pensje?
Tak. Pracodawca uzyskiwałby np. ulgę podatkową lub w opłacaniu składek. To oczywiście tylko przykład, bo taka propozycja musi być oceniona przez inne resorty. Celem nadrzędnym byłby wzrost płac, bo zbyt niski ich poziom staje się największą bolączką naszego rynku pracy.
PiS zapowiadał także wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy m.in. poprzez wprowadzenie zasady, że umowę o pracę trzeba podpisać jeszcze przed rozpoczęciem świadczenia obowiązków. Zlikwidowałoby to syndrom pierwszej dniówki, czyli sytuacje, gdy w razie kontroli pracodawca twierdzi, że dana osoba pracuje bez umowy, bo jest pierwszy dzień w pracy.
Projekt w tej sprawie trafił już do konsultacji wewnątrzresortowych i został zgłoszony do planu pracy Rady Ministrów na I kw. 2016 r.
Czy inspekcja nie będzie już musiała zapowiadać kontroli w sektorze usług?
W tym przypadku nie mamy jeszcze gotowego projektu, ale dążymy do takiej zmiany. Nie można jednak zapominać, że ograniczenia możliwości kontrolowania wynikają z ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, więc konieczne będą uzgodnienia z resortem rozwoju.
PiS postulował także, aby to inspektor pracy, a nie wyłącznie sąd, miał prawo ustalać istnienie stosunku pracy. Rząd wróci do tego pomysłu?
Czeka nas dyskusja na ten temat, wyniki kontroli Państwowej Inspekcji Pracy potwierdzają dużą skalę nadużyć w zawieraniu umów o pracę.
Inne propozycje dotyczą czasu pracy. Zakładają one rezygnację z możliwości wydłużania okresów rozliczeniowych do maksymalnie 12 miesięcy. Przepisy te obowiązują już od ponad dwóch lat.
Taki postulat wynika z dużego oporu społecznego przeciwko wprowadzeniu omawianego rozwiązania. Na pewno musimy mieć czas na pełną analizę tego, jak funkcjonowało ono od momentu wejścia w życie przepisów, czy występowały nieprawidłowości, a jeśli tak, to jakie, czy sprawdziły się obawy związków zawodowych dotyczące nadużywania tych przepisów przez pracodawców. Przy okazji na pewno przyjrzymy się też ustawie o ochronie miejsc pracy, bo miała ona umożliwiać wsparcie pracodawców dotkniętych nagłym kryzysem (np. embargiem na produkty), a w praktyce pomoc taka jest niewykorzystywana, głównie z powodu rozbudowanych procedur, które odstraszają pracodawców od ubiegania się o wsparcie.
Czy skutkiem przeglądu przepisów o elastycznym czasie pracy może być ograniczenie możliwości wydłużania okresów rozliczeniowych, np. z maksymalnie 12 do 6 miesięcy?
Nie prowadziliśmy jeszcze żadnej dyskusji w tej sprawie. Nie ukrywam, że w tej kwestii będziemy oczekiwać inicjatywy Rady Dialogu Społecznego, choć jak sądzę, zmianę będą postulować związki zawodowe, a pracodawcy będą im się sprzeciwiać. Zależy nam jednak na zachowaniu równowagi w stosunkach zatrudnienia. To, że dwie osoby z NSZZ „Solidarność” zostały wiceministrami pracy, nie oznacza, że resort będzie realizował wyłącznie program związkowy.
Podkreślał pan, że rząd chciałby powołać komisję kodyfikacyjną prawa pracy. To realna propozycja?
Zaproponuję takie rozwiązanie partnerom społecznym. Jeśli zgodzą się, komisja zostałaby powołana szybko, sądzę, że na początku przyszłego roku. W jej skład wchodziliby profesorowie i eksperci prawa pracy.
Miałaby przygotowywać nowy kodeks pracy czy też projekty dużych nowelizacji obecnych przepisów?
Marzy mi się nowy kodeks pracy lub odrębne kodeksy zbiorowych i indywidualnych stosunków pracy. Chciałbym, żeby przepisy – w tym również ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy – nie były tak rozbudowane i skomplikowane jak obecnie. Ale jeśli pełni się funkcję w rządzie, to realia często biorą górę nad marzeniami. Trudno na razie ocenić, na ile realna jest możliwość wprowadzenia nowego k.p.
W spadku po poprzedniej ekipie w resorcie pozostał wstępny projekt zmian w zakresie pracy tymczasowej. Czy prace nad nim będą kontynuowane?
Cała ustawa o pracownikach tymczasowych powinna zostać poddana generalnemu przeglądowi. Moim zdaniem należy ograniczyć zatrudnianie przez agencje pracy tymczasowej w obecnej formule, bo jest ono nadużywane. Ustawa miała być odpowiedzią na krótkookresowe zapotrzebowanie na pracę, a zatrudnienie to przekształciło się w stałą pracę tymczasową na gorszych warunkach niż pozostali zatrudnieni. Trzeba to ograniczyć w zdecydowany sposób.
Jednym z elementów programu wyborczego PiS był Narodowy Program Zatrudnienia. Czy jego realizacja też będzie jednym z priorytetów na 2016 r.?
Oczywiście nie zamierzamy z niego rezygnować, chociaż od kiedy przedstawialiśmy go w 2012 r., zmieniła się sytuacja na rynku pracy. Inna jest skala bezrobocia, w międzyczasie uchwalona została nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, która ma zwiększyć zatrudnienie młodych bezrobotnych, dlatego porównaliśmy to co już zostało zrealizowane z naszymi propozycjami. Bardziej w tej chwili skłaniamy się ku pójściu w kierunku terenów zdegradowanych ekonomicznie – żeby dla nich poszukać z naszego programu instrumentów wsparcia przy wykorzystaniu pieniędzy z Funduszu Pracy i funduszy unijnych. Z NPZ chciałbym też wyłączyć granice wiekowe, blokujące przyznanie określonej formy pomocy, bo obecnie jest on skierowany do osób poniżej 35. roku życia. Ponadto chcemy mocno przyjrzeć się funkcjonowaniu urzędów pracy.
Aby wprowadzić w tym zakresie zmiany?
O szczegółach na razie nie powiem, ale zastanawiamy się nad innym funkcjonowaniem powiatowych urzędów pracy. Część ich zadań chcemy pozostawić samorządom, a pozostałe, zwłaszcza w zakresie aktywizacji i wydatkowania środków na miejsca pracy przenieść do administracji rządowej. Na pewno wywoła to wiele dyskusji, ale to ważne, aby pieniądze z Funduszu Pracy były dobrze i efektywnie wydatkowane. Obecnie minister rodziny, pracy i polityki społecznej nie ma na to dużego wpływu.
A czy dalej będzie prowadzone profilowanie bezrobotnych?
W tej chwili jest za wcześnie, aby z niego rezygnować, chociaż jest ono różnie oceniane. Dlatego zamiast likwidować, lepiej jest modyfikować, aby urzędy pracy miały większą elastyczność w zakresie jego zmiany i swobodę w przenoszeniu bezrobotnych między jednym profilem a drugim.
Elementem NPZ jest dodatkowa składka odprowadzana przez pracodawców. Czy ministerstwo będzie opowiadało się za jej wprowadzeniem?
Rzeczywiście pomysł był taki, aby bogatsze regiony zrzucały się na te biedniejsze, ale najważniejszy zarzut pracodawców jest taki, że skoro mają płacić nową składkę, to niech zostaną zwolnieni z tej na Fundusz Pracy – co jest zresztą logiczne z ich strony. Na razie sytuacja finansowa Funduszu Pracy jest dobra, na koniec roku będzie miał nadwyżkę w wysokości 5 mld zł. Jest ona kusząca, o czym świadczą działania z ostatnich lat, w ramach których z pieniędzy FP finansowane są staże lekarzy i pielęgniarek oraz świadczenia i zasiłki przedemerytalne. Gdyby wyłączyć te wydatki, mielibyśmy dodatkowe 3 mld zł. Podczas ostatniego posiedzenia Stałego Komitetu Rady Ministrów zgłaszaliśmy zastrzeżenia do tego rozwiązania, ale na razie nie ma innych źródeł finansowania staży i świadczeń.
Czy w programie 500 plus będzie górna granica kryterium dochodowego?
Mogę zapewnić, że nasza propozycja nie przewiduje takiego rozwiązania. System przyznawania 500 zł na drugie i kolejne dziecko ma być maksymalnie uproszczony, tylko na pierwsze będzie obowiązywać kryterium dochodowe i konieczne będzie przedstawianie informacji o dochodzie. Program jest pomyślany pod demografię. Chodzi nam o stworzenie zachęty do posiadania dzieci. Nie może to być jedyne rozwiązanie prorodzinne, już teraz mamy dłuższe urlopy rodzicielskie, przybywa też żłobków, program 500 plus będzie kolejnym elementem polityki sprzyjającej posiadaniu dzieci.
A czy któreś z obecnie przyznawanych świadczeń na dzieci, np. zasiłek rodzinny lub becikowe, będzie w związku z realizacją programu 500 plus zlikwidowane?
Potrzebny jest przegląd świadczeń. Jeśli chcemy budować system wsparcia rodzin oparty na programie 500 plus, to musimy wyraźnie oddzielić politykę rodzinną od polityki socjalnej. Powinniśmy dążyć do uproszczenia systemu świadczeń. Musimy realizować program wsparcia dla rodzin i jednocześnie wyciągać rodziny z biedy.
W spadku po poprzednim rządzie został problem dostosowania zasad przyznawania świadczenia pielęgnacyjnego do wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Czy jest jakaś koncepcja jego rozwiązania?
Jest to chyba jeden z najtrudniejszych problemów, który pozostał po poprzednikach. Najbardziej oczekiwane społecznie jest zrównanie wysokości świadczeń dla opiekunów dzieci i dorosłych osób niepełnosprawnych oraz zrezygnowanie z kryterium dochodowego. To wymaga jednak zbudowania nowego systemu orzecznictwa. Pomimo zapowiedzi w ciągu ostatnich ośmiu lat nic takiego nie zostało przeprowadzone. Z pewnością konieczne jest głębsze zastanowienie się, jak ma wyglądać wspieranie osób rezygnujących z pracy, aby zajmować się niepełnosprawnym członkiem rodziny.
Ulga za etat - podsumowanie
Wsparcie zatrudniających będzie możliwe, jeśli związki zawodowe i pracodawcy zgodzą się na zawarcie umowy społecznej. – Firmy, które do niej przystąpią, będą mogły liczyć na preferencje, np. ulgę podatkową lub w opłacaniu składek na ZUS – wyjaśnia w rozmowie z DGP Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. W zamian przedsiębiorca musiałby zatrudniać na umowach o pracę, a przede wszystkim podwyższyć wynagrodzenia pracownikom. W ten sposób rząd zrealizuje pakt dla wynagrodzeń zapowiadany w exposé premier Beaty Szydło.
– To ciekawa propozycja, bo powinniśmy wypracować model wzrostu płac bez utraty konkurencyjności przez firmy. Zastanawiam się jednak, czy skuteczniejszym rozwiązaniem nie byłoby obniżenie pozapłacowych kosztów pracy – tłumaczy Grzegorz Baczewski z Konfederacji Lewiatan.
Resort zakłada także inne zmiany:
● Powołanie komisji kodyfikacyjnej prawa pracy, która przygotuje projekt nowego kodeksu pracy – takie rozwiązanie rząd uzależnia od zgody partnerów społecznych. – Obecne przepisy dotyczące zatrudnienia są zbyt skomplikowane. Pomysł przygotowania nowego k.p. jest interesujący, ale prowokuje pytania, np. o to, czy indywidualne i zbiorowe prawo pracy powinny być uregulowane odrębnie – podkreśla Paweł Śmigielski, ekspert OPZZ.
● Wprowadzenie 12-złotowej minimalnej stawki godzinowej dla zleceniobiorców – propozycje w tym zakresie przewidują także, że w pierwszym roku pracy zatrudnionemu przysługiwałoby 100 proc., a nie jak obecnie 80 proc. minimalnego wynagrodzenia. Inaczej może być też ustalana coroczna podwyżka najniższej płacy (tak aby osiągnęła ona poziom połowy przeciętnej pensji).
● Zmiana funkcjonowania urzędów pracy – część ich zadań ma być pozostawiona w gestii samorządów, ale niektóre (w tym te dotyczące aktywizacji zawodowej i wydatkowania środków na miejsca pracy) miałaby przejąć administracja rządowa. – Na pewno konieczne jest bardziej obiektywne ocenianie efektywności urzędów pracy. Jeśli jednocześnie taka zmiana udrożniłaby kontraktowanie usług aktywizacyjnych z niepublicznymi podmiotami, to warto nad nią dyskutować – twierdzi Grzegorz Baczewski.
● Ograniczenie zatrudnienia przez agencje pracy tymczasowej w obecnej formule – ze względu na nadużywanie tej formy zatrudnienia.