Idą trudne czasy dla pracowników administracji rządowej. Przy łączeniu resortów i poległych im instytucji nie obędzie się bez zwolnień.
Idą trudne czasy dla pracowników administracji rządowej. Przy łączeniu resortów i poległych im instytucji nie obędzie się bez zwolnień.
/>
Co do zasady członkowie korpusu służby cywilnej są apolityczni, tak więc o ich zatrudnieniu nie decydują koneksje polityczne. Tyle teoria. W rzeczywistości wygląda to nieco inaczej. Pod koniec 2007 r., gdy władze po PiS przejęła koalicja PO-PSL, z administracji rządowej odeszło kilkanaście tysięcy członków korpusu służby cywilnej. Ich miejsce wypełnili nowi. Nic nie wskazuje na to, aby tym razem miało być inaczej. Eksperci są bowiem zgodni, że powoływanie nowych resortów i dzielenie starych oraz łączenie innych rządowych instytucji ma na celu m.in. przegląd kadr, by zrobić miejsce dla nowych – zaufanych – osób.
Podziały i nowości
Z zatrudnieniem zaufanych ludzi nie powinien mieć problemów Krzysztof Tchórzewski, nowy minister energetyki. Jego resort ma dopiero powstać od podstaw.
– Jednak tworzenie Ministerstwa Energetyki w pierwszej kolejności wiąże się z potrzebą pilnej nowelizacji ustawy o działach. Taka zmiana dopiero umożliwi wydanie rozporządzenia kompetencyjnego przez premiera dla ministra działowego i to rozpocznie realny proces tworzenia nowego resortu – wyjaśnia prof. n. dr hab. Bogumił Szmulik z kancelarii radców prawnych Szmulik i Wspólnicy. – Zapewne nowo utworzone ministerstwo przejmie część zadań i członków korpusu służby cywilnej z likwidowanych ministerstw, np. gospodarki i skarbu państwa. To dobry czas na dokonywanie przeglądów pracowników i wdrożenie nowych rozwiązań menedżerskich w zarządzaniu – dodaje.
O swoje posady niepokoją się także pracownicy Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Z podziału tego resortu powstaną m.in. ministerstwa gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej oraz infrastruktury i budownictwa. Podobna sytuacja będzie w nowym Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, gdzie dział administracja przejdzie z obecnego resortu administracji i cyfryzacji.
– Jeśli wskutek tych zmian z administracji odejdzie kilkanaście procent urzędników, to uważałbym za naturalne, bo podobnie działo się za poprzedników – mówi dr Aleksander Proksa, radca prawny i były sekretarz Rady Ministrów.
Tłumaczy, że nowy szef musi mieć pewność i zaufanie do dyrektorów. Zaznacza, że dobrym pomysłem byłoby skorzystanie z modelu, jaki panuje w firmach – jeśli zmienia się prezes, to zmieniają się też najbliżsi współpracownicy.
Podległe też do łączenia
Gdy nowi ministrowie uporają się z porządkami w swoich urzędach, przyjdzie czas na podległe im instytucje. W planach PiS jest m.in. połączenie wszystkich agencji rolnych. W efekcie Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Agencja Rynku Rolnego, Agencja Nieruchomości Rolnych oraz ośrodki doradztwa rolniczego mają się przekształcić w jedną dużą Agencję Rozwoju Obszarów Wiejskich.
– Nie wiem, na ile taka decyzja jest podyktowana względami merytorycznymi, ale z pewnością ma ona na celu wykluczenie z tych instytucji osób związanych z PSL – stwierdza dr Stefan Płażek, adwokat, ekspert od administracji państwowej, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wtóruje mu prezes PSL i minister pracy i polityki społecznej w rządzie PO-PSL. – Molochy się nie sprawdzają, więc czemu innemu miałyby służyć te zmiany? – pyta retorycznie Władysław Kosiniak-Kamysz.
Nie tylko nowy minister rolnictwa, ale także edukacji będzie podejmował działania polegające na łączeniu kilku podległych jednostek w jedną. Ważną instytucją pozwalającą sprawnie sterować polską oświatą stanie się bowiem Narodowy Instytut Wychowania, Programów Szkolnych i Podręczników, który ma powstać po likwidacji trzech podlegających ministerstwu instytucji: Ośrodka Rozwoju Edukacji, Instytutu Badań Edukacyjnych i Centrum Informatycznego Edukacji.
Przy czym eksperci nie mają wątpliwości, że najwięcej pracy przy przekształceniach resortów będą mieć prawnicy i dyrektorzy generalni. Będą musieli bardzo się zaangażować w proces przeprowadzanych zmian i liczyć się z tym, że zwalniani będą się odwoływać do sądu pracy.
– Przy każdej tego typu reorganizacji część zwalnianych urzędników kieruje pozew przeciwko urzędowi. Co więcej, często się potem okazuje, że likwidacja danego wydziału czy stanowiska była fikcyjna, bo tylko zmieniała się np. nazwa – mówi dr Stefan Płażek.
Dodaje, że wiele urzędów obejmą też zwolnienia grupowe, co będzie się wiązać z odprawami.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama