Pracownicy, którzy nie mają ustalonego miejsca pracy (np. budowlańcy) powinni móc wliczać czas na dojazd do klienta do całkowitego czasu pracy. Tak wynika z orzeczenia, które wydał Trybunał Sprawiedliwości UE.

Sprawę zainicjowali hiszpańscy pracownicy techniczni firmy Tyco, specjalizujący się w instalacji i obsłudze systemów alarmowych domach i zakładach przemysłowych. W 2011 r. przedsiębiorstwo zamknęło swoje biura regionalne, a wszyscy jego pracownicy zaczęli podlegać centrali znajdującej się w Madrycie - pisze Prawnik.pl

Pracownicy techniczni często przemieszczają się po kraju i zdarza się, że muszą pokonywać nawet 100 km, aby dotrzeć do miejsca wykonywania zlecenia. Biorąc pod uwagę odległość i korki, może to im zajmować nawet trzy godziny. Co więcej, pracownicy muszą też raz lub kilka razy w tygodniu zjawiać się w centrach logistyczno-transportowych najbliższych swojemu miejscu zamieszkania, aby odebrać potrzebny sprzęt i części zamienne. Ich pracodawca nie uznawał czasu spędzonego w podróży za czas pracy, ale za okres odpoczynku.

Zdaniem trybunału przejazdy pracowników Tyco są nierozerwalnym elementem wykonywanych przez nich usług. Jeśli nie zostaną one uwzględnione w czasie pracy, poważnie utrudniałoby to zapewnienie bezpieczeństwa i zdrowia pracowników. Pracodawca nie może traktować jako miejsca pracy wyłącznie miejsca wykonywania zlecenia.

Trybunał uzasadnił swoją decyzję "dbałością o zdrowie i bezpieczeństwo pracowników" zgodnie z dyrektywa UE dot. czasu pracy.

"To, że pracownicy docierają do pracy bezpośrednio z domów wynika z decyzji pracodawcy o nieskorzystaniu z regionalnych biur, a nie ich własnego wyboru. Obciążanie ich konsekwencjami decyzji pracodawcy stoi w sprzeczności z dbałością o zdrowie i bezpieczeństwo pracowników".