Tania siła robocza lub specjaliści, których trudno znaleźć – takich obcokrajowców chętnie zatrudniamy. Sii – firma wyspecjalizowana w informatycznych usługach dla biznesu – zatrudnia ponad 2000 osób, wśród których jest coraz więcej pracowników ze Wschodu, przede wszystkim z Ukrainy. To głównie deweloperzy różnych technologii, testerzy IT i administratorzy systemów. Zdarzają się też osoby, które pracują w biurze, np. w administracji.
Sotrender to firma oferująca analitykę mediów społecznościowych. Rynek na takie usługi rośnie, a firma się rozrasta. W ciągu ostatniego roku zatrudniła kilka osób, dziś ma 22 pracowników. W tym kilka osób z Czech i Rosji.
Po informatyków zza wschodniej granicy – głównie z Ukrainy – sięga także Luxoft działający na rynku IT. W tym przypadku chodzi jednak o przeniesienie pracowników z ukraińskiego oddziału do biur w Polsce, Rumunii i Bułgarii. Nad Wisłę przyjechało już 50 specjalistów z Ukrainy, a najprawdopodobniej przyjedzie ich wielokrotnie więcej.
To jednak wyjątki. Jak się okazuje, tylko 7 proc. polskich firm zatrudnia pracowników z zagranicy. Tak wynika z badania przeprowadzonego przez Millward Brown dla WorkService pod koniec lipca na 300 polskich przedsiębiorcach od firm małych, po duże zatrudniające powyżej 250 osób.
Obcokrajowców częściej zatrudniają duże przedsiębiorstwa – tam do tego przyznaje się blisko jedna czwarta firm. Za to w małych cudzoziemiec jest rzadkością – ledwie co dwudziesta miała pracownika spoza Polski. Główną barierą, jak twierdzą przedsiębiorcy, w zatrudnianiu obcokrajowców jest brak takiej potrzeby. Aż 76 proc. twierdzi, że wystarczają im pracownicy polscy. Drugim najczęściej wskazywanym powodem (prawie 70 proc. odpowiedzi) jest brak zainteresowania ze strony pracowników zagranicznych (po prostu się nie zgłaszają). Ale pojawiają się też argumenty o tym, że zatrudnienie obcokrajowca mogłoby się nie spodobać obecnej załodze.
Bo choć prawie 70 proc. pracodawców zapewnia, że nie miałoby problemu z zatrudnieniem pracownika z kraju ze zdecydowanie odmiennego kręgu kulturowego, to jednak i tak najłatwiej i najchętniej jest zatrudniać ludzi z Europy Zachodniej lub Ukrainy, czyli kulturowo bliskich Polakom. Jak wynika z ankiety, niewiele firm planuje też zatrudnić obcokrajowców. W ciągu najbliższego roku tylko co szósta rozważa taki krok.
Dzieje się tak, mimo że liczba cudzoziemców tak legalnie, jak i nielegalnie pracujących w Polsce rośnie. Jak pisaliśmy w DGP pod koniec 2014 r., oficjalnie przebywało w naszym kraju 175 tys. cudzoziemców. Rok wcześniej było ich o ponad 40 tys. mniej. Mocno podskoczyła też liczba wiz wydawanych Ukraińcom – w ubiegłym roku było ich już 850 tys. I choć nie wszystkie wyrabiane były w celach zarobkowych, to tajemnicą poliszynela jest, że spora ich część właśnie w tym celu została zdobyta.
– Niestety wciąż najpowszechniejsze jest zatrudnianie cudzoziemców na czarno. Przedsiębiorców, trochę na wyrost, odstraszają wymogi formalne, jakie trzeba spełnić, zatrudniając cudzoziemca. I nawet w tych branżach, gdzie to byłoby o wiele lepsze wyjście, bo dające większe bezpieczeństwo tak pracownikowi, jak i pracodawcy, to i tak powszechnie decydują się na zatrudnianie bez umów, bez odpowiednich zgód – komentuje Maria Kuzenko, specjalistka ds. legalizacji zatrudnienia w agencji zatrudnia EWL.
Pewien odsetek przedsiębiorców sięga chętnie po obcokrajowców. Jak wynika z ankiety i niedawnego badania Stowarzyszenia Interwencji Prawnej – z dwóch powodów. Pierwsza grupa to firmy szukające pracowników wyspecjalizowanych, których w pewnych branżach (szczególnie w informatycznej) brakuje. Druga część to pracodawcy potrzebujący pracowników tańszych niż Polacy, godzących się na gorsze warunki, ale elastycznych i solidnych (budowlanka, rolnictwo).
Ci pierwsi pracodawcy zapowiadają, że cudzoziemców zatrudnialiby więcej. – Nasz rynek pracy jest na razie na początku drogi przyciągania największych talentów z zagranicy. Obecnie większość imigrantów w Polsce świadczy pracę w sektorach niewymagających wysokich kwalifikacji: w rolnictwie, przemyśle produkcyjnym i przetwórczym, a także w sektorze budowlanym – przyznaje Tomasz Misiak, prezydent Rady Nadzorczej Work Service SA. – Jednak w perspektywie najbliższych lat możemy się spodziewać pojawienia się nowego trendu. Migracja z Polski będzie powodować coraz większą lukę na rodzimym rynku pracy, a jednocześnie poprawiająca się sytuacja w naszej gospodarce będzie przekładać się na wzrosty zapotrzebowania wśród wykwalifikowanych pracowników. Dlatego w najbliższych latach coraz więcej będziemy przyciągać imigrantów, u których głównymi atutami będzie międzynarodowe know-how i specjalistyczna wiedza. Pierwsze symptomy tego zjawiska widzimy już teraz: poprzez wzmożony napływ młodych pracowników z krajów południowej Europy, gdzie odsetek bezrobocia w ostatnich latach bije kolejne rekordy – dodaje.
Na Opolszczyźnie, z której ludzie migrują do Niemiec – o tym, że już zatrudnia lub chce zatrudnić (także nielegalnie) obcokrajowców, zapewnia aż 85 proc. przedsiębiorców. To wyniki badania przeprowadzonego na przełomie lat 2014 i 2015 na grupie 263 opolskich przedsiębiorców przez doktor Sabinę Kubiciel-Lodzińską z Wydziału Ekonomii i Zarządzania Politechniki Opolskiej. – Podobne zjawisko widać też w kilku regionach cierpiących na braki pracowników: głównie na Mazowszu, szczególnie w Warszawie i na Kaszubach. Tam też przedsiębiorcy najszybciej będą decydować się na legalizację zatrudniania obcokrajowców – dodaje Kuzenko.
PARTNER AKCJI