Tysiące Ukrainek wypełnia lukę w polskim systemie opieki nad osobami starszymi. Wkrótce bez ich pracy nie damy sobie rady, bo robimy się coraz starsi. Ale nie chcemy im płacić.
Tysiące Ukrainek wypełnia lukę w polskim systemie opieki nad osobami starszymi. Wkrótce bez ich pracy nie damy sobie rady, bo robimy się coraz starsi. Ale nie chcemy im płacić.
/>
Dziennik Gazeta Prawna
/>
Dziennik Gazeta Prawna
Warszawa: do 2000 zł. Wrocław, Kraków i Trójmiasto: od 1600 do 1800 zł. Mniejsze miasta: 1300–1500 zł. Do tego dach nad głową i wyżywienie. I 24 godziny na nogach, często bez jednego wolnego dnia w tygodniu. Tyle zarabiają i tak pracują Ukrainki opiekujące się u nas osobami starszymi. Średnio – jak wyliczył Instytut Spraw Publicznych – zgadzają się na 1600 zł. Ale pracują na czarno, bez ubezpieczenia. Bo legalnie do takiej pracy nikt ich nie chce zatrudniać.
ISP sprawdził 198 podmiotów (w tym 73 niepubliczne) zajmujących się opieką nad osobami starszymi na terenie sześciu województw. Były to m.in. domy opieki społecznej, zakłady opieki zdrowotnej i placówki Caritasu. Jak się okazało, zatrudnianie cudzoziemców to zjawisko niezwykle rzadkie. We wszystkich instytucjach łącznie pracowało tylko 13 opiekunów z zagranicy, w tym jedynie pięć Ukrainek.
Szefowie placówek tłumaczyli się różnie. W 51 proc. odpowiedzi podano, że przyczyną jest wystarczająco duża liczba Polaków chętnych do pracy, w 45 proc. wskazano na bariery językowe. Według 41 proc. kierowników praca w pierwszej kolejności należy się Polakom. Prawie połowa zarządzających placówkami wskazała, że gdyby mieli dwie identyczne kandydatury do pracy, to wybraliby Polaka.
– Ukrainki, które z roku na rok stają się popularniejsze jako opiekunki osób starszych czy chorych, tak naprawdę pracują u nas wyłącznie w szarej strefie – uważa Justyna Segeš-Frelak, kierownik programu polityki migracyjnej ISP. I tłumaczy, że to ukryta, niewidzialna siła robocza. – W ubiegłym roku Ukraińcy dostali ponad 250 tys. wiz z pozwoleniem na pracę, a w ZUS zarejestrowano zaledwie ok. 50 tys. z nich. Część oczywiście wykorzystała je tranzytowo, by pojechać do Europy Zachodniej, ale spora grupa zasila szarą strefę – wyjaśnia Zbigniew Wafflard z agencji pracy EWL.
Niewolnice szarej strefy
– Mam trzy propozycje pracy, dwie w Warszawie i jedną z Wrocławia. Te w Warszawie to takie ciężkie będą, bo to do dwóch osób, do starszego małżeństwa albo do pana po udarze i z paraliżem. Tamta we Wrocławiu lżejsza, bo to pani 85 lat z parkinsonem. Ale to strasznie daleko – opowiada nam Halina, 48-latka, która przyjechała do Polski ze Lwowa trzy lata temu.
Na początku pracowała przy zbiorach owoców, ale od dwóch i pół roku opiekuje się starszymi osobami. Przekonuje, że cały czas ma kolejne oferty pracy, tylko niektórych boi się podejmować, bo nie zawsze pracodawca jej się podoba, obawia się kłótni, niepłacenia i oskarżeń o kradzieże.
Jej obawy i doświadczenia podziela wiele ukraińskich opiekunek. Instytut Spraw Publicznych równolegle z badaniem ośrodków opieki przepytał też 20 Ukrainek pracujących w tej branży na terenie Warszawy i w okolicach. Wszystkie bez umów, zatrudnione na słowo, często w bardzo fatalnych warunkach, bez jakiejkolwiek ochrony zarówno przed przemocą ekonomiczną, jak i nierzadko fizyczną czy psychiczną.
– Zdarzały się bardzo drastyczne opowieści włącznie z molestowaniem seksualnym, mobbingiem, psychicznym uwiązaniem, które nie pozwalało odejść z pracy – opowiada Justyna Segeš-Frelak, kierownik programu polityki migracyjnej ISP, i dodaje, że równie często były też historie o silnej więzi, jaka rodzi się między opiekunką a starszą osobą, kiedy jedno drugiemu zastępuje rodzica i dzieci. – Tyle że niestety wystarczy kłótnia o pieniądze, coś się nie spodoba w tym, jak pracuje opiekunka, albo ma problemy z pobytem w Polsce, i przy braku umowy praca może być zerwana praktycznie z dnia na dzień – mówi. Dodaje, że dyskryminacja i wykorzystywanie tych kobiet jest tak wysokie, bo ogólnie Ukrainki mają w Polsce na rynku pracy bardzo złą pozycję.
Jej opinię potwierdza badanie przeprowadzone przez Fundację Dobrych Inicjatyw, która przepytała 51 imigrantek z Ukrainy i Białorusi. W tej grupie w 100 proc. złożonej z osób z wyższym wykształceniem aż prawie jedna czwarta spotkała się z dyskryminacją osobiście, a ponad połowa była świadkami dyskryminacyjnego traktowania innych kobiet emigrantek ze swoich ojczyzn. – Główną płaszczyzną dyskryminacji – jak podawały – były warunki pracy, w tym niższe wynagrodzenie, większy zakres obowiązków oraz przedmiotowe traktowanie w miejscu pracy, a także dwuznaczne propozycje – wylicza Bartłomiej Jojczyk, prezes FDI.
830 tys. wiz wydano w 2014 r. Ukraińcom. To o 110 tys. więcej niż w 2013 r.
Niestety podobne wnioski o silnej dyskryminacji Ukrainek płynęły też z eksperymentu przeprowadzonego przez pracowników Instytutu Spraw Publicznych dwa lata temu. Analitycy wysłali prawie 3,5 tys. CV. Parami do tych samych pracodawców: jedno Polki lub Polaka, drugie Ukrainki lub Ukraińca albo Wietnamki czy Wietnamczyka. Życiorysy były równoważne – sylwetki opisanych aplikantów były identyczne pod względem cech istotnych dla pracodawcy. Okazało się, że to Ukrainki w takich zestawach najrzadziej dostają propozycję pracy.
Na rynku opieki nad seniorami zaś są coraz popularniejsze, głownie ze względu na to, że są tańsze (o co najmniej 500 zł w przypadku pracy na czarno) niż Polki i zgadzają się na gorsze warunki. Często pracują bez dni wolnych albo tylko z jednym lub dwoma miesięcznie. Nie zależy im na dobrych warunkach mieszkaniowych. – To zjawisko podobne do Polek wyjeżdżających do opieki nad seniorami do Niemiec czy Włoch. Tyle że tam już rzadko zdarza się praca na czarno. U nas ten rynek jest wciąż dziki – dodaje ekspertka z ISP.
A że zapotrzebowanie na opiekę nad osobami starszymi będzie rosło (w 2013 r. mediana wieku Polaków wyniosła 39,1 roku, w 2020 r., według prognoz GUS, osia?gnie 41,9 roku, a w 2050 r. – aż 52,5 roku), to i rosnąć będzie grupa pracujących Ukrainek. Skali tego zjawiska na razie nikt nie zbadał. Brakuje nawet danych ogółem o szarej strefie. Szacunki są bardzo rozbieżne i mówią o 50–450 tys. nielegalnie zatrudnionych cudzoziemców. Jedyne oficjalne dane opracowała Straż Graniczna – pokazują wzrost nielegalnego wykonywania pracy. W zeszłym roku z tego powodu zatrzymano 1,2 tys. cudzoziemców (z czego ponad 570 osób stanowili Ukraińcy), aż o 88 proc. więcej niż w 2013 r.
28,9 tys. zgód na pracę dla Ukraińców w 2014 r.; 5 proc. z nich dotyczyło zajęć w gospodarstwach domowych
PARTNER AKCJI
Historie Ukrainek opiekujących się polskimi seniorami w jutrzejszym Magazynie