Statystycznie rzecz biorąc nie pracujemy dłużej niż ludzie 30 lat temu. Zmienił się jednak charakter naszej pracy. Jak mówi prof. Sylwiusz Retowski z Uniwersytetu SWPS w Sopocie praca od zawsze była wyzwaniem. Ze względu na jej charakter kiedyś pracownicy raczej ulegali fizycznym przeciążeniom i wypadkom. Dziś – częściej odbija się to na psychice. Tempo pracy, jej nadmiar, powszechna niepewność zatrudnienia – to wszystko sprawia, że pracownicy są powszechnie zestresowani.
Czy praca musi stresować?
To, że praca stresuje, wynika z co najmniej trzech przesłanek. Przede wszystkim, chodzi o jej tempo i brak właściwej równowagi między pracą a życiem osobistym. Jesteśmy codziennie bombardowani niezliczoną ilością informacji. Czas, w jakim musimy je przyswoić, a w pracy zaadaptować do działania, jest z kolei bardzo krótki.
Duże korporacje coraz większą wagę przywiązują do właściwego work-life balance. Z badań wynika bowiem, że tylko od kilku do kilkunastu procent pracowników jest zaangażowanych (a więc wydajnych) w swoją pracę. Zdaniem prof. Heike Bruch z St. Gallen University, aż 40 proc. pracowników kręci się w kółko w „korporacyjnym ADHD”, a 30 proc. po prostu się „miga”.
- Po trzecie chodzi o powszechną niepewność pracy. Wbrew pozorom nie jest to problem wyłącznie Polski – mówi prof. Retowski. Naukowcy z Harvard Business School dowiedli, że w Stanach Zjednoczonych ten problem spowodował zwiększenie o 50 proc. przypadków problemów zdrowotnych ludzi ubogich. Z kolei wśród ludzi bogatych wymagający charakter pracy spowodował wzrost liczby osób z problemami psychicznymi o 35 proc.
Do tego dochodzi siedzący tryb pracy, złe odżywianie i cały szereg dalszych czynników, które skracają nasze życie. Statystycznie rzecz ujmując pracujemy dokładnie tyle samo, ile ludzie 30 lat temu. Z badań Uniwersytetu w Minnesocie wynika jednak, że w latach 1980 - 2000 liczba osób, które siedzą cały dzień w pracy, wzrosła o 8 proc. Ci sami naukowcy przeprowadzili eksperyment, w którym aktorzy mieli odtworzyć dzień z życia osób, które żyły w roku 1850. Efekt: w tym czasie aktorzy pokonywali dziennie od 3 do 8 mil więcej.
Wszystko to spowodowało, że Amerykanie wydają 8 proc. budżetu służby zdrowia na leczenie chorób wynikających z pracy. Do niedawna było to 5 proc. Autor tych badań, prof. Zenios podkreśla, że to więcej niż umiera na cukrzycę i Alzheimera.
Trend się zmienia
Pracodawcy zaczynają dostrzegać, że zestresowany i zmęczony pracownik to zły pracownik. A zły pracownik to realna strata dla biznesu. Prym w zmianie kultury organizacji pracy wiodą Skandynawowie i Amerykanie. Ci pierwsi podejmują eksperymenty ze skracaniem czasu pracy. Bardzo często piątki stają się dniem wolnym od pracy, a dzień pracy trwa nie 8, a 6 lub nawet 5 godzin. Kluczem jest tu efektywność pracowników. Podobnie zaczynają postępować duże korporacje. Irlandzki oddział Google konfiskuje swoim pracownikom urządzenia mobilne, by ci mogli po wyjściu z pracy prawdziwie odpocząć. Podobną praktykę stosuje niemieckie przedsiębiorstwo motoryzacyjne Daimler. Jego pracownicy, którzy wyjeżdżają na urlop mają automatycznie kasowane maile, które w tym czasie spływają do ich skrzynki. Jak prorokuje „The Economist” właśnie w tę stronę będzie zmierzał cały świat – pracownik, który będzie wcześniej niż pozostali opuszczał biuro przestanie być symbolem lenia, a osoby która wzorowo wykonuje swoje obowiązki, co pozwala jej w krótszym czasie wykonać to, na co inni potrzebują go więcej. – W Polsce jeszcze daleka droga do tego. Pracodawcy w zdecydowanej mierze są nastawieni na wykonanie zadania a nie na pracownika. Cały czas liczy się wykonanie planu, najlepiej z naddatkiem – komentuje prof. Retowski. Konkluzja jest jednak optymistyczna: wydaje się, że po 25 latach zmian systemowych powoli wejdziemy w nową fazę, w której kultura organizacji, podobnie jak na Zachodzie, w większym stopniu będzie uwzględniała zdrowie pracownika.