Upublicznianie w internecie szczegółów z życia dotyczy już nie tylko sfery prywatnej, ale coraz częściej też zawodowej. Na jakie informacje o nas w sieci zwracają uwagę rekruterzy? O czym warto mówić, a co lepiej przemilczeć?

Dynamiczny rozwój serwisów społecznościowych w ostatnim czasie uwidocznił nowy trend – dzielimy się szczegółami już nie tylko z naszego życia prywatnego, ale coraz częściej także zawodowego. Firmy do szukania pracowników oraz informacji o nich, coraz częściej wykorzystują serwisy o charakterze społecznościowym. Według badań Adecco, aż 42,5 proc. badanych rekruterów uważa, że rekrutacja w takich serwisach przyspiesza proces rekrutacyjny, a 32,3 proc. twierdzi, że obniża koszty całego procesu. Dodatkowo, 68,3 proc. badanych rekruterów szuka w nich tzw. kandydatów pasywnych.

Pasywni bardziej atrakcyjni

Kandydaci pasywni to osoby, które aktualnie posiadają zatrudnienie i nie poszukują pracy. Dlaczego coraz bardziej interesują pracodawców? Opisują w sieci ścieżkę swojej kariery, chwalą się umiejętnościami, realizacją projektów czy konkretną wiedzą. Łatwo dopasować ich do profilu poszukiwanego przez firmę kandydata. A przy tym są otwarci na nowe propozycje pracy.

– W przeprowadzonej przez nasz serwis ankiecie, użytkownicy mający aktualnie zatrudnienie pytani o to, czy rozważyliby atrakcyjną dla nich ofertę pracy, aż w 82 proc. odpowiedzieli pozytywnie – informuje Miłosz Ryniecki z GoldenLine.pl, największego serwisu rekrutacyjnego w Polsce. – W ostatnim roku, rekruterzy skontaktowali się z kandydatami pasywnymi prawie 1 mln razy. Aż dwukrotnie wzrosła także ilość aplikacji składanych przez tych kandydatów – dodaje Ryniecki. Zaletą kandydatów pasywnych jest także to, że nie biorą oni udziału w wielu procesach rekrutacyjnych. Opisując szczegółowo swój profil zawodowy, z uwzględnieniem specjalistycznych umiejętności, są łatwi do znalezienia. Dostępne w internecie narzędzia, takie jak np. Wyszukiwarka Kandydatów, w której bardzo precyzyjnie można określić wymagania dotyczące szukanego pracownika, ułatwiają znalezienia odpowiedniej osoby.

To dobrze wygląda

Przeglądając profil kandydata, rekruterzy przywiązują największą wagę do doświadczenia zawodowego, nagród i wyróżnień oraz zamieszczanych treści. Często weryfikują też informacje z CV. Internet jest doskonałym miejscem do pokazania efektów swojej pracy i chwalenia się sukcesami czy zdjęciami z imprez biznesowych w towarzystwie znanych osób. Dobrze wyglądają rekomendacje od byłych współpracowników czy pochlebne opinie klientów. Dzięki aktywności w serwisach, zamieszczaniu eksperckich wypowiedzi czy komentarzy na forach i w serwisach społecznościowych, prowadzeniu bloga, buduje się obraz specjalisty z danej dziedziny, a także poszerza sieć kontaktów.

Tego nigdy nie rób

Każdy pracownik ma życie prywatne, które z jednej strony warto oddzielić od zawodowego, ale z drugiej pracodawcy przez pryzmat informacji znalezionych o nas w sieci, budują sobie osobowościowy obraz kandydata. W Polsce ponad 70 proc. kandydatów nie otrzymuje pracy, ponieważ pracodawcy nie spodobało się to, co znalazł w internecie na ich temat. Najbardziej kandydatom szkodzić mogą informacje świadczące o naruszeniu przez nich zasad obowiązujących w miejscu pracy, zdjęć pokazujących nieodpowiednie zachowanie w biurze, czy informacji świadczących o lekceważeniu obowiązków. Przekonał się o tym niedawno szef szkockiego banku, który udostępnił w internecie informację, że się nudzi w pracy, co kosztowało go utratę stanowiska. Ciekawostką jest, że według badań, na ocenę kandydata przez rekrutera nie mają zbyt dużego wpływu publikowane przez niego w sieci kontrowersyjne poglądy, np. na temat narkotyków, czy zamieszczanie zdjęć z prywatnych imprez, na których pije alkohol. – O ile zakrapiana impreza, zwłaszcza w wydaniu młodych ludzi, może już nie dziwić, o tyle podejście do kwestii narkotyków wśród większości polskich pracodawców może nie być już takie liberalne – uważa Miłosz Ryniecki z GoldenLine.pl. – W kwestiach używek, wyznania, polityki czy sfery intymnej, warto być nadal bardziej powściągliwym – radzi Ryniecki. Okazuje się, że rekruterzy odwiedzają nie tylko zawodowe profile, ale także sprawdzają prywatne konta, wydarzenia, w których bierzemy udział, wyniki wyszukiwarki i wiele innych obszarów naszej prywatności.

Brak obecności w sieci oznacza często brak szans na atrakcyjne zatrudnienie, ale obecność w niej, musi być przemyślana. Chcąc zwiększyć swój potencjał pracowniczy, warto w odpowiedni sposób wystawić swoje kompetencje na internetową „giełdę pracowników”.