Mimo zaciskania pasa w przyszłym roku niemal wszyscy włodarze chcą zapewnić pracownikom na stanowiskach urzędniczych wzrost płac. Rekordziści planują nawet 15 proc. w górę.
Od stycznia cała budżetówka będzie mogła liczyć na podwyżki na poziomie 7,8 proc. Związkowcy domagali się wzrostu płac o 20 proc., ale na to w budżecie państwa nie ma pieniędzy. O wyższe pensje upominają się m.in. pracownicy samorządowi zatrudnieni na stanowiskach urzędniczych. Z sondy DGP wynika, że
samorządy mimo trudności finansowych środki na zwiększenie wynagrodzeń w przyszłym roku znajdą. Zdaniem ekspertów takim krokom sprzyjają nadchodzące wybory i rosnąca troska o głosujących, również tych zatrudnionych w urzędzie.
Samorządy analizują możliwości podwyżek dla urzędników
Wszystko wskazuje na to, że wybory samorządowe odbędą się wiosną 2024 r. Ale walka o głosy rozpocznie się już od 2023 r., w którym planowane są wybory parlamentarne. To dobra okazja dla urzędników z każdego szczebla, by upomnieć się o wzrost płac.
- Zasadność wyższych oczekiwań płacowych pracowników samorządowych zatrudnionych w miejskich jednostkach oraz w urzędach jest oczywista. Pomijając przyczyny obecnej sytuacji gospodarczej w kraju, nie bez znaczenia jest sytuacja ekonomiczna samorządu i jej perspektywa na najbliższe lata. Pomimo tych trudności czynione są starania, by płace pracowników wzrastały - deklaruje Barbara Dziczkaniec, zastępczyni dyrektora wydziału organizacyjnego Urzędu Miasta Poznania.
- Obecnie nie jest jednak możliwe ustalenie wskaźnika waloryzacji wynagrodzeń na 2023 r., ponieważ w związku z istotnymi zmianami systemowymi wciąż trudne do oszacowania są kluczowe parametry budżetowe, tj. wpływy z PIT i CIT. W tym roku
podwyżki dla urzędników wahały się od 230 zł brutto do 430 zł brutto - dodaje.
Urząd Miasta Częstochowy przyznaje, że
budżet będzie bardzo skromny, ale trwa analiza możliwości podwyżek dla urzędników. W tym roku pracownicy samorządowi z Częstochowy mogli liczyć zaledwie na 210 zł brutto. W krakowskim magistracie też trwają przymiarki do zmiany systemu płacowego, a zatrudnieni liczą, że podwyżki nie będą mniejsze od tegorocznych, czyli ok. 500 zł na etat. Ratusz m.st. Warszawy także analizuje takie kroki (w tym roku urzędnicy mogli liczyć na 5 proc. podwyżki). Również w Gdańsku słyszymy, że urzędnicy w 2023 r. będą zarabiać więcej. Mimo trudnej sytuacji budżetowej Opole chce powalczyć nawet o 10 proc. podwyżki.
- Poziom wynagrodzenia w urzędzie wciąż nie jest konkurencyjny. Jednakże
praca w sektorze publicznym kojarzy się ze stabilnością, co w obecnych burzliwych czasach może być atutem utrzymania zatrudnienia. Na ile nam ten argument wystarczy, czas pokaże - stwierdza Grzegorz Marcjasz, sekretarz Urzędu Miasta Opola.
W Katowicach wszyscy pracownicy urzędu mają otrzymać podwyżki. - Główny ich cel to zapewnienie mieszkańcom szybkiej i wysokiej jakości obsługi. Jest to odpowiedź na dynamicznie zmieniające się potrzeby na rynku pracy - przekonuje Sandra Hajduk, rzecznik prasowy katowickiego magistratu. Andrzej Wojewódzki, sekretarz miasta Lublin, wylicza, że tegoroczne, zrealizowane już podwyżki to średnio 200 zł na etat. - Zaplanowany na przyszły rok wzrost
wynagrodzenia dla pracowników urzędu miasta i jednostek podległych wyniesie średnio 500 zł na etat. O ostatecznej wysokości podwyżki dla każdego pracownika zdecydują dyrektorzy wydziałów jako bezpośredni przełożeni. Cały proces zostanie przeprowadzony w uzgodnieniu ze związkami zawodowymi - deklaruje Andrzej Wojewódzki. O 400 zł brutto mają też średnio urosnąć wynagrodzenia w Łomży.
Wśród urzędów, które są w mniejszości i nie przewidują nakładów na podwyżki poza obligatoryjnymi, wynikającymi ze wzrostu płacy minimalnej, są Kielce. Na drugim końcu skali plasuje się gmina Gniezno, która w tym roku przyznała już podwyżki na poziomie 10 proc., a w kolejnym planuje 15-proc. wzrost płac. - Obecnie średnie wynagrodzenie wraz z trzynastką wynosi 7,8 tys. zł brutto - relacjonuje Hanna Wrzaskowska, sekretarz Gminy Gniezno.
Chętnych do pracy w urzędzie wciąż mało
Zaciskać urzędniczego pasa nie sposób, bo - jak przekonują samorządowcy - mimo podwyżek wciąż trudno o doświadczonych pracowników. - Najtrudniej o kandydatów na stanowiska specjalistyczne, wysoko opłacane na rynku komercyjnym. W obecnych warunkach nie jesteśmy w stanie złożyć konkurencyjnej oferty płacowej i pozyskać pracownika o wysokich kwalifikacjach i specjalistycznych umiejętnościach. Dysproporcja w ofercie wynagrodzeń pomiędzy administracją publiczną a sektorem prywatnym oraz oczekiwania płacowe stanowią podstawowy problem w rekrutacjach - przyznaje Barbara Dziczkaniec. Podobne spostrzeżenia mają włodarze każdej większej jednostki.
- Zaczynamy odczuwać problemy z pozyskaniem specjalistów na wolne stanowiska urzędnicze w konkursach zewnętrznych, zdarzają się też rezygnacje z zatrudnienia w urzędzie po postępowaniu konkursowym z uwagi na wysokość uposażenia, jakie jesteśmy w stanie zaoferować. Braki kadrowe zaczynają być odczuwalne np. w wydziale mienia i nadzoru właścicielskiego czy administracji architektoniczno-budowlanej - wylicza Włodzimierz Tutaj, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Częstochowy.
Podobnie jest choćby w Krakowie. - Sytuacja na krakowskim rynku pracy nie pozwala być optymistą, jeśli chodzi o możliwą obsadę wolnych stanowisk. Następuje spora rotacja pracowników, zwłaszcza na stanowiskach wymagających specjalistycznej wiedzy i kompetencji. Niestety bardzo wiele postępowań rekrutacyjnych pozostaje bez rozstrzygnięcia z uwagi na brak kandydatów. Niejednokrotnie też zdarzało się, że osoba wybrana w naborze ostatecznie nie podejmowała zatrudnienia - przyznaje Joanna Dubiel z tamtejszego ratusza. - Najczęściej zgłaszanym przez kandydatów oczekiwaniem są wyższe niż określone w ogłoszeniu o naborze widełki płacowe - dodaje.
Zdaniem ekspertów samorządy, zwłaszcza w dużych aglomeracjach, bez systematycznego podnoszenia wynagrodzeń będą borykać się z odpływem specjalistów. - Z pewnością zbliżające się wybory samorządowe wymuszają na lokalnych włodarzach decyzje o dodatkowych środkach na wzrost uposażeń urzędników - przypomina też prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak zauważa, proponowane podwyżki i tak są niższe od galopującej inflacji.
Jak rosły pensje w samorządach
/
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe