Pora wrócić do idei kodeksu urzędniczego; w służbie cywilnej potrzebne są jasne zasady awansu i godziwe zarobki – przekonują eksperci. Na razie różne resorty mają własne pomysły na reformy, a administracja pogrąża się w kryzysie.

Dziś przypada 100. rocznica uchwalenia pierwszej ustawy konstytuującej instytucję służby cywilnej w polskim porządku prawnym. W ostatnim 30-leciu pojawiły się już cztery ustawy regulujące pragmatykę urzędniczą. Zdaniem ekspertów obecnie służba cywilna przeżywa kryzys. Do niedawna praca w budżetówce, choć zawsze kojarzyła się z nieco niższymi zarobkami niż w sektorze prywatnym, to jednak gwarantowała stabilność zatrudnienia. Teraz jednak mimo licznych zachęt i zarobków wynoszących średnio 6,9 tys. zł brutto brakuje chętnych na wolne stanowiska, a fluktuacja w urzędach jest duża. Jeszcze w 2013 r. o jedno miejsce w budżetówce biło się średnio 36 kandydatów. Obecnie jest ich o 26 mniej. Coraz częściej pojawiają się opinie, że obecna służba cywilna nie ma zbyt wiele wspólnego z tą sprzed 100 lat, która była bardziej stabilna i profesjonalna.
- Jeśli osobie po studiach znającej języki obce proponuje się płacę niewiele wyższą od płacy minimalnej, to nie ma się co dziwić, że chętnych do pracy jest jak na lekarstwo - mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. - Urzędnik z kwalifikacjami powinien mieć określone jasne zasady awansu, a także znacznie wyższe wynagrodzenie zasadnicze. Inaczej wciąż będzie tak, że po roku, dwóch osoby, które nabędą doświadczenie, odchodzą z urzędu, nie widząc żadnych perspektyw na przyszłość - dodaje.
Korpus służby cywilnej składa się z pracowników i urzędników mianowanych. Tych drugich jest nieco ponad 7,6 tys., a pozostałe 111 tys. to pracownicy. Co ciekawe, ponad 71 proc. stanowisk należy do kobiet. Z ostatniego sprawozdania Dobrosława Dowiata-Urbańskiego, szefa służby cywilnej, wynika, że wskaźnik fluktuacji wyniósł 9,3 proc. i w porównaniu z poprzednim rokiem mamy do czynienia z tendencją wzrostową. Najwięcej odejść jest w ministerstwach i kancelarii premiera - 13,4 proc. Tak wysokie wskaźniki pojawiały się do tej pory tylko przy okazji zmiany ekipy rządowej, a nie w trakcie trwania kadencji.
Wrócić do kodeksu
Z tych powodów ofert pracy w administracji jest coraz więcej, a znaczna ich część nie jest rozstrzygana pozytywnie. Kandydaci albo nie spełniają wymagań, albo nikt się nie zgłasza. Tak się dzieje najczęściej wówczas, gdy dyrektor zdecyduje się na opublikowanie w ogłoszeniu wysokość proponowanego wynagrodzenia.
Jeszcze przed dekadą liczba ogłoszeń o wolnych stanowiskach w służbie cywilnej wynosiła średnio 200 stanowisk tygodniowo. Od kilku lat, nawet w okresie pandemii, ta liczba kilkakrotnie się zwiększyła. Dla przykładu wczoraj na stronie kancelarii premiera liczba ofert wyniosła prawie 900, praca jest proponowana w 359 urzędach, w aż 196 miejscowościach.
- Niewątpliwie współczesna służba cywilna przeżywa pewnego rodzaju kryzys. Potrzeba jest jej promocja, ale też reforma, która w przejrzysty sposób określiłaby zasady awansu dla osób rozpoczynających pracę w administracji. Nie może być tak, że przez większość kariery zawodowej urzędnicy zajmują to samo stanowisko - mówi dr Jakub Szmit, ekspert ds. administracji publicznej z Uniwersytetu Gdańskiego.
Podobnego zdania są inni eksperci. - Mamy do czynienia z brakiem pomysłu na nowoczesną ponadpartyjną służbę cywilną. Nie myśli się o państwie jako o dobru wspólnym. Korpus powinien łączyć i być neutralny politycznie. Taki cel zrealizowała ustawa z 1922 r., która musiała ujednolicić system prawny po trzech zaborach - mówi prof. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej. Przekonuje, że urzędnicy muszą być mobili, a już na studiach należy budować etos służby państwu. - Jeśli z pracy odchodzi wartościowy urzędnik, to zazwyczaj nikt po nim nie płacze, a może warto walczyć o takie osoby - postuluje.
W jej opinii jest najwyższy czas, by wrócić do idei stworzenia kodeksu urzędniczego, dotyczącego zatrudnienia i wynagradzania nie tylko w administracji rządowej, lecz także samorządowej.
Przypomnijmy, taki pomysł pojawił się przed poprzednimi wyborami, ale nie został zrealizowany. Rząd w 2016 r. przyjął tylko nowelizację ustawy o służbie cywilnej, która pozwala powoływać na stanowiska dyrektorskie osoby bez doświadczenia administracyjnego z pominięciem konkursu. Obecnie do prac nad zmianami pragmatyki urzędniczej chce wrócić resort finansów, który planuje premiować najlepiej pracujących urzędników, tak jak ma to miejsce w prywatnych firmach. O podobnych planach mówi się też w resorcie sprawiedliwości. Dobrosław Dowiat-Urbański chciał natomiast doprowadzić do wejścia w życie małej nowelizacji ustawy o służbie cywilnej, która m.in. miała umożliwić przyznawanie medali dla zasłużonych urzędników. Na razie projekt jednak utknął w konsultacjach, choć z okazji stulecia miał ustanowić nowe święto - dzień służby cywilnej.
Pieniądze potrzebne od zaraz
Nie brakuje oczywiście głosów, że trudna sytuacja w służbie cywilnej wynika przede wszystkim z niskich zarobków. - Bezpieczeństwo obywateli i rozwój kraju może zapewnić jedynie sprawnie działający system instytucji publicznych, a dobrze zorganizowana, oparta na kompetentnych kadrach administracja jest niezbędna, aby państwo mogło sprostać wyzwaniom współczesności - przekonuje Jerzy Siekiera, prezes Stowarzyszenia Absolwentów Krajowej Administracji Publicznej, w wysłanym wczoraj liście do premiera. Tymczasem, jak dodaje, zamrożenie kwoty bazowej dla członków korpusu służby cywilnej na poziomie obowiązującym od 2020 r. w warunkach najwyższej od 20 lat inflacji, w połączeniu z dynamicznym wzrostem wynagrodzeń w innych sektorach gospodarki, pogłębia problemy z rekrutacją pracowników do urzędów państwowych i wzmaga odpływ najbardziej doświadczonych osób. Jerzy Siekiera zwrócił się więc do premiera z apelem o nowelizację ustawy budżetowej na 2022 r. i zwiększenie kwoty bazowej o 14,3 proc., do kwoty 2322,53 zł.
ikona lupy />
Zarobki w służbie cywilnej / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe