Ponad pół miliona bezrobotnych nie robi nic, by znaleźć pracę, choćby w szarej strefie. To aż o 15,7 proc. więcej niż przed rokiem. Takie wnioski płyną z badań aktywności ekonomicznej ludności prowadzonych przez GUS. Tymczasem od sierpnia do października stopa rejestrowanego bezrobocia ani drgnęła i wyniosła 13 proc.
– Pogoda sprzyjała długiemu utrzymywaniu prac sezonowych. A poza tym ci, którzy stracili wiarę w znalezienie pracy, nie rejestrowali się w pośredniakach – ocenia Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP. Gdyby to zrobili, mielibyśmy nie blisko 2,1 mln bezrobotnych – jak mówią oficjalne statystyki – ale ponad 2,6 mln. Wtedy stopa bezrobocia osiągnęłaby poziom 16,5 proc. i byłaby najwyższa od 2005 r.
Skąd tak dużo osób przekonanych, że wyczerpały wszystkie możliwości w poszukiwaniu płatnego zajęcia i że dalsze starania nie mają sensu?
– To m.in. efekt wydłużenia czasu poszukiwania pracy – twierdzi Sędzimir. Obecnie wynosi on średnio blisko rok. W rezultacie wiele osób poddało się, bo uznało, że nie ma szans na znalezienie czegokolwiek. – Ponadto prawdopodobnie zwiększyła się grupa osób, które zrezygnowały ze starań o pracę, ponieważ zraziły się do niskich wynagrodzeń dostępnych w ofertach zatrudnienia. Nie za każde pieniądze część osób jest gotowa pracować – twierdzi prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Dotyczy to zwłaszcza osób po pięćdziesiątce, które przed utratą pracy zarabiały stosunkowo dobrze. Tymczasem w ofertach z pośredniaków dominuje minimalne wynagrodzenie (1600 zł brutto) albo jeszcze niższe przy propozycjach na część etatu.
Zdaniem prof. Wiśniewskiego wśród zniechęconych najwięcej jest osób o niskich kwalifikacjach, bo pracy dla nich jest coraz mniej, więc zdobywają ją tylko najbardziej wytrwali.
Wysoka liczba biernych zawodowo bezrobotnych to nie tylko polski problem. Według Eurostatu w II kw. średnio 3,6 proc. osób w Unii Europejskiej było biernych zawodowo. Wskaźnik ten był zdecydowanie wyższy we Włoszech (11,4 proc.) i w Chorwacji (11,3 proc). Wysoki był też m.in. na Łotwie (6,4 proc.) i Węgrzech (5,2 proc.). Również w Polsce był wyższy od przeciętnego (3,9 proc.). Z kolei w Czechach i Niemczech był najniższy i wyniósł zaledwie 1,3 proc. Co ciekawe w ogarniętej kryzysem Grecji z poszukiwania zatrudnienia zrezygnowało tylko 1,9 proc. osób zdolnych do pracy.