Samorządy są uznawane za dobre miejsce do pracy. Nie zalegają z wypłatą wynagrodzenia, nie zatrudniają na kontraktach cywilnych, jest jasno określona ścieżka awansu - mówi Marcin Stopa, sekretarz miasta Rzeszowa.
Wybieramy ścieżkę trudniejszą, ale korzystną zarówno dla młodych ludzi, jak i urzędu. Generalnie podczas naborów nie powinno się stawiać wygórowanych wymogów dotyczących doświadczenia i wykształcenia. Oczywiście nie dotyczy to stanowisk, które z racji swojej specyfiki czy specjalizacji wymagają np. ukończenia konkretnego kierunku. Nie mówię tylko o najniższych stanowiskach, dotyczy to także tych wyższych, w tym kierowniczych. Przepisy mówią o trzech latach doświadczenia zawodowego i nie wskazują na staż w administracji. A przecież wieloletnie doświadczenie zdobyte np. w spółce prawa handlowego może zaprocentować podczas pracy w urzędzie. Oczywiście, otwierając szeroko drzwi dla absolwentów, musimy liczyć się z tym, że do konkursu przystąpią setki osób.
Są to specjalistyczne zawody, poszukiwane na rynku, jak np. inspektor nadzoru z uprawnieniami czy fachowiec od prowadzenia i rozliczania projektów unijnych. W przypadku tej ostatniej profesji szczególnie niepraktyczne jest wymaganie stażu w administracji. Przez taki warunek blokuje się osoby, które nauczyły się prowadzić projekty unijne, np. w organizacjach pozarządowych czy prywatnych firmach.
Są uznawane za dobre miejsce do pracy. Tu nikt nie zalega z wypłatą wynagrodzenia, nie zatrudnia na umowach śmieciowych. Jest też jasno określona ścieżka awansu. Trudno się dziwić, że zainteresowanie pracą w administracji publicznej jest duże.
Bardzo dużo wymagamy od pracowników, ale równocześnie wyznajemy zasadę, że za dobrą pracę należy się godziwa pensja. Dlatego w naszym urzędzie takie pojęcie jak najniższa krajowa nie funkcjonuje. Średnia płaca to prawie 4 tys. zł brutto.
Młodzi ludzie to dziś osoby doskonale wykształcone i niezwykle ambitne.
Zdecydowanie należy starać się o stanowisko w takim urzędzie, gdzie stażystów traktuje się poważnie. Nie ukrywam, że osoby, które je odbywają, są często rzucane na głęboką wodę. Ale po kilku miesiącach wychodzą od nas przygotowane do pracy w administracji.
Po odbyciu trzymiesięcznej służby przygotowawczej zakończonej egzaminem.
Prowadzimy taką politykę, aby na stanowiska kierownicze awansować sprawdzone osoby. Mogę podać przykład pracownika, który zaczynał u nas kilka lat temu jako stażysta, a dziś pełni funkcję kierowniczą. Ścieżka awansu jest prosta: maksymalne zaangażowanie, wiedza plus predyspozycje do kierowania zespołami ludzi.
Trudno wypowiadać się w imieniu wszystkich urzędów, wiemy doskonale, jakie krążą opinie i stereotypy. Jest na to jedna prosta recepta – jasne i konkretne kryteria naboru. Jeżeli konkurs będzie rzeczywiście otwarty i konkurencyjny, stanie do niego wiele osób, warunkiem przejścia do kolejnego etapu będzie pozytywny wynik pisemnego testu, to wtedy możliwości jakichkolwiek nieprawidłowości minimalizujemy praktycznie do zera. Szczegółowe zasady naboru powinno się więc określać w regulaminie wewnętrznym urzędu.
Takie sytuacje w ostatnich latach można policzyć na palcach jednej ręki.
To przypadki sporadyczne, gdy ktoś zastawia pracę w urzędzie i przechodzi np. do prywatnej firmy. Ale się zdarzają. Dlatego musimy robić wszystko, aby zachować konkurencyjność na rynku pracy i przyciągać dobrych specjalistów. Oczywiście aspekt finansowy jest tu niezwykle ważny.
Pozostało
72%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama