Proponujemy ustalenie trzystopniowego systemu najniższej pensji: krajowego, wojewódzkiego i branżowego - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej.

Kiedy będzie gotowy projekt w sprawie OFE?

W ciągu dwóch tygodni.

Gdzie jest największa linia sporu między resortem pracy a finansów?

Nie szukałabym tego, co nas dzieli. Chodzi o to, żeby przepisy były jak najlepiej przygotowane.

Czyli nie różni państwa również kwestia czasu, jaki będzie dany na podjęcie decyzji o pozostaniu w OFE lub przejściu do ZUS?

Wspólnie szukamy najlepszego rozwiązania.

Ale tym najlepszym rozwiązaniem będzie możliwość wyboru w okresie raczej kilku miesięcy czy lat?

Poczekajmy na finał prac.

Czyli może spotkacie się w połowie drogi?

Tak bym tego nie określił.

A jak pan określiłby i ocenił zakończoną akcję związkowców?

Protesty są prawem związków zawodowych. Dobrze, że przebiegały spokojnie. Zamiast zadym mieliśmy manifestacje i happeningi. I za to należy się uznanie organizatorom.

Ale nie wyszedł pan do związkowców, nie spotkał się z nimi.

Wielokrotnie spotykałem się z działaczami związkowymi.

Ale w czasie protestów się pan na to nie zdecydował.

Na te cztery dni liderzy związkowi wybrali formę protestu, nie dialogu. Emocje powoli opadają i teraz jest czas na powrót do rozmów. Oddzielmy żądania polityczne od merytorycznych postulatów związkowców. I to o nich dyskutujmy w komisji trójstronnej.

Ale czy komisja trójstronna ma jeszcze rację bytu? Czy to nie jest trup, którego nie da się ożywić? Przecież udział związków w jej pracach dalej jest zawieszony.

Ubolewam nad tym. Weźmy przykład ustawy antykryzysowej z 2009 r. popartej zgodnie przez związkowców i pracodawców. Do tamtego porozumienia doszło właśnie dzięki rozmowom w komisji trójstronnej. Wspólnie wypracowaliśmy najlepsze rozwiązania i nadal możemy to robić. Kolejny przykład: związkowcy apelowali o realne wzmocnienie polskiej gospodarki. Nam chodzi o to samo. Stąd decyzja o wydłużeniu działania specjalnych stref ekonomicznych. Daje to szanse na wzmocnienie tych regionów, gdzie bezrobocie jest wysokie.

Jesteście jednak państwo w patowej sytuacji. Nie rozmawialiście ze związkami, kiedy były protesty w Warszawie. Zapraszacie do komisji, tylko działacze nie chcą tam przyjść. Gdzie jest platforma porozumienia?

Trudno prowadzić dialog na ulicach. Związkowcy przedstawili swoje postulaty i chcemy o nich dyskutować.

Ale w komisji, do której nie chcą przychodzić związkowcy.

Albo liderzy związkowi chcą rozmawiać o swoich postulatach, albo tylko udają, że im na tym zależy.

Jakie są szanse dla żądań kluczowych dla strony związkowej, czyli np. ograniczenia zatrudnienia na podstawie umów terminowych?

Wychodzimy naprzeciw związkowym postulatom. Przygotowaliśmy projekt ustawy w sprawie nowych zasad oskładkowania umów-zleceń. Chodzi o sytuację, w której pracodawca zawiera z jedną osobą kilka takich kontraktów. Składki na ZUS płaci tylko od jednej umowy, z reguły tej na najniższą kwotę. Obniża się dzięki temu swoje koszty, ale odbywa się to kosztem przyszłej emerytury pracownika. Nasz projekt wyeliminuje tę patologię. Dalej pójść nie możemy. Likwidacja wszystkich umów-zleceń niosłaby z sobą negatywne konsekwencje dla rynku pracy, ze wzrostem bezrobocia łącznie.

A co z umowami o dzieło?

Same umowy o dzieło nie są problemem. Problemem jest ich nadużywanie, stosowanie zamiast umów o pracę. To nielegalne i musimy z tym walczyć. Pomóc powinno wzmocnienie kompetencji Państwowej Inspekcji Pracy.

Związkowcy domagają się, żeby był limit czasowy, na jaki mogą być zawierane kontrakty czasowe. Jest szansa na takie zmiany?

Rozmawiajmy o tym, ale w komisji trójstronnej.

Wszystkie centrale związkowe postawiły warunki powrotu do komisji. Generalnie są dwa. Pierwszy dotyczy wycofania się rządu z uelastycznienia czasu pracy. Są na to szanse?

To nie jest widzimisię rządu. Skuteczność tych rozwiązań potwierdziła ustawa antykryzysowa. Dzięki niej w latach 2009–2011 ponad 100 tys. ludzi zachowało miejsca pracy. Nie do końca rozumiem, dlaczego liderzy związkowi obawiają się wzmocnienia związków zawodowych w zakładach pracy. To swoisty paradoks. Przecież nowelizacja kodeksu pracy wzmacnia pracowników. Bez ich zgody uelastycznienie czasu pracy nie będzie możliwe.

Drugi warunek to zmiany w ustalaniu wysokości płacy minimalnej.

Proponujemy ustalenie trzystopniowego systemu płacy minimalnej: krajowego, regionalnego i branżowego. Płaca minimalna w regionach i w poszczególnych branżach nie mogłaby być niższa, niż ta ustalona na poziomie krajowym. Ale wyższa już jak najbardziej. O podwyżce decydowałyby wspólnie związki zawodowe i pracodawcy w wojewódzkich komisjach dialogu społecznego.

Czy resort rozważa zmianę samego mechanizmu ustalania płacy minimalnej? Bo on w zasadzie zawsze gwarantuje wzrost, nawet w okresie kryzysu czy recesji.

W przyszłym roku płaca wzrośnie o 80 zł, rok wcześniej o 100 zł. Biorąc pod uwagę przyszłoroczną podwyżkę, to wynagrodzenie minimalne za tej koalicji wzrosło o 80 proc. Chciałbym, żeby to było więcej, ale nie możemy dopuścić do sytuacji, w której firm nie byłoby stać na zatrudnienie pracowników za tę płacę. Moglibyśmy przecież podjąć decyzję o podniesieniu płacy minimalnej od jutra, np. do 2,5 tys. zł. Ale musimy pamiętać, że uderzyłoby to najbardziej w młodych, mniej doświadczonych pracowników, których firmy za takie pieniądze nie chciałyby legalnie zatrudnić.

Taką retoryką nie przekona pan działaczy.

Związki chciały podnieść płacę minimalną w przyszłym roku o 120 zł. Pracodawcy domagali się zamrożenia jej na tegorocznym poziomie. Rząd zdecydował o 80 zł podwyżki. Czyli bliżej nam do spełnienia postulatów związkowych niż pracodawców. Nie zapominajmy, że płaca minimalna została zamrożona w aż 14 krajach unijnych na 21, w których obowiązuje. Jedyny kraj z najniższą pensją na poziomie 50 proc. średniej krajowej to Grecja. A to chyba nie jest dziś raj dla pracowników.

Ale naprawdę widzi pan szanse na tworzenie regionalnych i branżowych płac? Przecież to przerzucenie kolejnych obowiązków na samorządy.

Wręcz przeciwnie, przestrzeń na dialog pojawia się dziś właśnie w regionach. Samorządowcy, lokalni związkowcy i pracodawcy najlepiej wiedzą, jaka jest kondycja firm na ich terenie.

Czy określenie płacy minimalnej na poziomie województwa wymagałoby tylko porozumienia, czy zmian w układzie zbiorowym?

Układy na pewno musiałyby uwzględniać płacę minimalną dla danej branży. W przypadku regionów wydaje się, że być może wystarczyłoby porozumienie. Ale to jest kwestia do dyskusji.

Kiedy proponowane zmiany mogłyby wejść w życie?

Na pewno nie w tym roku. Mamy czas do czerwca 2014 r., bo wtedy zaczynają się negocjacje wysokości płacy minimalnej na kolejny rok. Do dyskusji zapraszam nie tylko związki i pracodawców, ale również przedstawicieli partii politycznych.

W Sejmie trwają prace nad ustawą antykryzysową bis. Kiedy zostanie uchwalona?

To kwestia najbliższych tygodni.

Pytanie, czy to nie za późno, skoro kryzys, jak zapewnia rząd, kończy się?

Zaletą tych rozwiązań jest to, że nie wprowadzamy ich na chwilę, tak jak miało to miejsce w przypadku wcześniejszej ustawy antykryzysowej. Ta, nad którą pracuje teraz Sejm, jest rozwiązaniem systemowym, które będzie uruchamiane, gdy ściśle określone wskaźniki ekonomiczne spadną poniżej pewnego poziomu.