Negocjowanie poziomu wynagradzania dla różnych części kraju i działów gospodarki nie ma wielu entuzjastów. Dla pracodawców to zbędne ryzyko, dla związkowców niekonsekwencja rządu.
Płace minimalne w Niemczech / Dziennik Gazeta Prawna
Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy, w odpowiedzi na postulaty związków zgłoszone przy okazji wrześniowych protestów zaproponował dyskusję nad możliwością różnicowania wysokości płacy minimalnej w zależności od regionu lub branży. Miałyby one funkcjonować poza systemem ogólnopolskim i być wyższe niż najniższe wynagrodzenie ustalane na szczeblu centralnym.
– Teoretycznie taki model można sobie wyobrazić. Trudno jednak go będzie zrealizować, bo regionalne reprezentacje związków zawodowych, a szczególnie organizacji pracodawców, nie są silne i nie mają odpowiedniego mandatu – mówi Jerzy Wratny z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. – Są oczywiście wojewódzkie komisje dialogu społecznego (WKDS), ale nie wiem, czy uniosłyby ciężar problemu – dodaje.

Brak konsekwencji

Przedstawiciele pracowników są zaskoczeni propozycją i oceniają ją krytycznie. Ich zdaniem różnicowanie płacy minimalnej może naruszać zasadę równego traktowania. Poza tym jest postrzegane jako sztuczne przenoszenie na nasz grunt rozwiązań z Europy Zachodniej, które nie zawsze się sprawdzają.
Ponadto, zdaniem związkowców, rząd jest niekonsekwentny, bo z jednej strony chce działać na rzecz zrównoważenia rozwoju regionów poprzez programy dla wschodnich województw i janosikowe, a z drugiej strony proponuje podział kraju poziomem minimalnej płacy.
– Nie wyobrażam sobie, by ewentualne decyzje w sprawie regionalnych płac zapadały centralnie. Mogę sobie wyobrazić, że rozmawiamy o tym lokalnie. Tyle że obecnie po stronie pracodawców nie mamy partnera do dialogu – uważa Tadeusz Majchrowicz, przewodniczący regionu podkarpackiego NSZZ „Solidarność”.
Jego zdaniem należy zmienić najpierw sposób wyłaniania reprezentatywnych organizacji pracodawców. Dopóki to się nie stanie, dopóty nie ma sensu z nimi rozmawiać, bo nie mają one mandatu. – Zmieni się to, gdy organizacje będą miały możliwość zawierania ponadzakładowych układów zbiorowych albo będą zrzeszały członków obejmujących jakiś odsetek firm czy rynku – uważa Majchrowicz.
Majchrowicz zastanawia się, czy propozycja zróżnicowania płacy minimalnej, ze względu na wagę problemu, nie jest próbą dzielenia i skłócenia partnerów.
Związkowcy wytykają też rządowi niekonsekwencję w kwestii stosunku do branżowych płac minimalnych. Propozycja ministra Kosiniaka-Kamysza kłóci się ich zdaniem z działaniami np. resortu zdrowia. Torpeduje on inicjatywy wprowadzenia płacy minimalnej dla pielęgniarek i położnych, argumentując, że poziom ich wynagrodzenia powinien być uzależniony od kondycji ekonomicznej placówki, wielkości jej nakładów finansowych oraz realiów lokalnego rynku pracy.
– Od lat walczymy o płacę minimalną i wszelkie nasze działania były ignorowane przez władze resortu zdrowia. Obawiam się, że zapowiedzi wprowadzenia branżowych czy regionalnych płac są ideą, która się rozmyje. Płaca minimalna dla branży pielęgniarskiej rozwiązałaby wiele problemów związanych z ucieczką młodych kadr do miejsc, gdzie lepiej płacą – mówi Zdzisław Bujas, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
– Uważam, że WKDS mogłyby być takimi miejscami, gdzie ustalano by regionalne czy ponadregionalne porozumienia płacowe. Tyle tylko że obecnie mają one jedynie charakter opiniotwórczy, a nie stanowiący. Konieczna jest zmiana wielu przepisów i nie wiem, czy faktycznie jest wola, by to zrobić – dodaje Bujas.

Niepotrzebne ryzyko

Także pracodawcy nie są zachwyceni perspektywą wprowadzania branżowych płac minimalnych. Ich zdaniem istnieje zbyt duże ryzyko, że firmy, które je zastosują, będą bardziej podatne na negatywne skutki dekoniunktury.
– Uważam, że w branży mięsnej jednolita płaca minimalna jest nierealna. Firmy działają na niskim progu rentowności i zaciąganie dodatkowych zobowiązań nie jest w niczyim interesie. Jednolita płaca minimalna wystarcza do planowania i prowadzenia działalności – podkreśla Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.