W ubiegłym roku wydano prawie 40 tys. zezwoleń na pracę dla cudzoziemców. Jednak obcokrajowcy to zaledwie niewielka część pracowników sezonowych, których liczba może sięgać kilkuset tysięcy. Wczoraj publikowaliśmy listę nadużyć ze strony pracodawców wobec pracowników sezonowych. Dziś skupiamy się na grzechach drugiej strony.
– Z naszych badań wynika, że 78 proc. pracodawców ma do czynienia z nieuczciwymi pracownikami. W przypadku sezonowych może być ich jeszcze więcej. Zwłaszcza w usługach, które są szczególnie podatne na nieuczciwe zachowania pracobiorców – komentuje Monika Gładoch, radca prawny Pracodawców RP.
Popularne jest prozaiczne niepojawianie się w pracy. – Bywa także tak, że dwa dni po podpisaniu umowy, np. na trzy miesiące, pracownik idzie na długotrwałe zwolnienie – mówi Dominika Staniewicz, ekspert ds. rynku pracy Business Centre Club. Ale jest też inny wariant. Ci najbardziej „zaradni” czasem pracując normalnie na pełen etat, idą na zwolnienie i... zatrudniają się sezonowo. Po trzech miesiącach, kiedy to pobierają 80 proc. normalnej pensji i zarabiają drugą taką, pracując czasowo, zdrowieją i znów pracują już tylko w jednym miejscu. – Oni oszukują podwójnie. Nie dość, że swojego całorocznego pracodawcę, to jeszcze u pracodawcy sezonowego muszą pracować na czarno – uważa Roman Giedrojć, szef Państwowej Inspekcji Pracy w Słupsku, który spotykał się z takimi przypadkami. – Kolejny przykład to znalezienie korzystniejszej oferty pracy i na siłę szukanie powodu, dla którego umowę rozwiązuje się z winy poprzedniego pracodawcy – dodaje.
Praca sezonowa to często stanowiska w restauracjach czy barach. Nienabicie jednego czy dwóch posiłków dziennie na kasę fiskalną to dla przedsiębiorcy w skali dwóch – trzech miesięcy strata kilku tysięcy złotych. O taką kwotę wzbogaca się nielegalnie obsługa lokalu. Z kolei na budowach pracownicy często kradną narzędzia, a zdarzają się także firmy, w których podwładni beż wiedzy pracodawcy okradają klientów.
Subtelniejsze postępki to np. takie, gdy zatrudnieni czasowo na stanowisku biurowym w czasie pracy szukają innego zajęcia na pełen etat. Albo mają własne firmy i gdy nikt ich nie kontroluje, korzystając ze sprzętu pracodawcy, wykonują swoje zlecenia. – Pracowników sezonowych nie da się sprawdzić, nie ma na to czasu. A oni w żaden sposób nie czują się związani z firmą, tak więc wszystko zależy od ich uczciwości i rzetelności – stwierdza Monika Gładoch.
Trudności z pracobiorcami czasowymi pojawiają się też u sadowników, którzy często zatrudniają cudzoziemców (zwykle zza wschodniej granicy). – Czasem umawiają się na pracę na cały sezon, a potem wyjeżdżają, kiedy chcą. Problemem jest to, że Ukraińcy, by otrzymać pozwolenie na pracę, potrzebują zaświadczenia od pracodawcy i często chcąc się zabezpieczyć, pozyskują je od kilku naraz. Potem wybierają najkorzystniejszą ofertę, a pozostali rolnicy pozostają bez rąk do pracy – opowiada nam pani Katarzyna, której rodzice prowadzą sad w pobliżu Warki.