Zapowiedzi strajków zmobilizowały pracodawców. Po raz kolejny domagają się prawa do uprzedniego badania legalności protestów.
Jak doprecyzować zasady protestowania / Dziennik Gazeta Prawna
Zasady prowadzenia sporów zbiorowych nadal budzą kontrowersje, dlatego przedsiębiorcy po raz kolejny domagają się ich zmiany. 4 lipca 2013 r. w trakcie spotkania z premierem przedstawiciele czterech głównych organizacji, które ich zrzeszają, przekazali wspólne propozycje w tym zakresie. Postulują m.in. wprowadzenie prewencyjnego badania legalności strajków, podwyższenie progów reprezentatywności związkowej oraz określenie limitu płatnych oddelegowań na działalność związkową w celu wykonywania doraźnych czynności związkowych.
Takie rozwiązania firmy zgłaszają od wielu lat (np. Pracodawcy RP w 2011 r.). Podobne postulowała też Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy w przygotowanym projekcie zbiorowego kodeksu pracy. W opinii pracodawców brak zmian skazuje ich na bezsilność wobec strajkujących, nawet jeśli protestują bezprawnie.
Resort pracy, w odpowiedzi na pytanie DGP, podkreślił, że pytanie o przyszły kształt przepisów dotyczących sporów zbiorowych jest otwarte. Kierunki zmian powinny wyznaczać potrzeby partnerów społecznych.

Zgodność z prawem

Zdaniem zatrudniających przepisy powinny umożliwiać sądom badanie legalności strajku jeszcze w czasie jego trwania. Zgodnie z obecnymi rozwiązaniami zasadniczo dopiero po zakończeniu protestu pracodawca może domagać się wyrównania szkód od jego organizatorów. Na tym etapie możliwe jest badanie legalności sporu zbiorowego. Według przedsiębiorców taka możliwość powinna przysługiwać już w chwili przedstawienia żądań przez związki zawodowe.
– Sąd powinien móc oceniać tę kwestię w postępowaniu nieprocesowym, wydając orzeczenie w ciągu 14 dni, co byłoby korzystne dla obydwu stron stosunków pracy. Takie rozwiązania funkcjonują na Litwie, Łotwie i w Estonii – wskazuje dr Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP.
Potrzebę regulacji w tym zakresie dostrzegają także związki zawodowe. Potwierdzają, że możliwość badania legalności sporu zbiorowego powinna istnieć na etapie jego zgłaszania. Jednak co do tego, w jaki sposób powinna być ona oceniana, zdania są podzielone. Prof. Marcin Zieleniecki, ekspert NSZZ „Solidarność”, uważa, że mogłoby się to odbywać w procedurze sądowej. Inną propozycję ma OPZZ.
– Spory zbiorowe podobnie jak układy zbiorowe pracy powinny być rejestrowane przez ministra pracy i oceniane przez niego pod kątem legalności w drodze decyzji administracyjnej – twierdzi Andrzej Radzikowski, OPZZ.
Ponadto jego zdaniem prawo zgłoszenia sporów do Państwowej Inspekcji Pracy powinno przysługiwać nie tylko pracodawcy, ale także stronie związkowej, bo firmy często nie zgłaszają ich i blokują w ten sposób działania organizacji pracowników.
Postulat badania legalności strajków firmy łączą dodatkowo z propozycją wprowadzenia lokautu defensywnego. Miałby on polegać na możliwości wstrzymania działalności zakładu przez pracodawcę w sytuacji, gdy mimo wydania przez sąd orzeczenia stwierdzającego nielegalność akcji protestacyjnej, związki zawodowe nadal prowadziłyby sprzeczny z prawem spór. Propozycja ta nie znalazła się jednak w dokumencie przekazanym ostatnio premierowi. Budzi ona ogromny opór strony związkowej.
– Jesteśmy przeciwko lokautowi, bo to rozwiązanie z XIX wieku, które nikomu nie służy i antagonizuje stosunki między pracodawcami i pracownikami. Prowadzenie legalnego strajku już obecnie obwarowane jest wieloma warunkami – tłumaczy Andrzej Radzikowski.

Rozdrobnienie działaczy

Dialog na szczeblu zakładowym często jest utrudniony ze względu na znaczą liczbę niewielkich organizacji związkowych działających w dużych firmach. Często wysuwają bardzo radykalne żądania, aby zyskać szersze poparcie pracowników, co jednocześnie utrudnia dużym organizacjom zakładowym porozumienie z pracodawcą. Dlatego też zdaniem centrali związkowych i przedstawicieli firm należałoby wzmocnić uprawnienia organizacji reprezentatywnych, tak aby tylko one mogły występować z żądaniem wszczęcia sporu zbiorowego. Obecnie może go prowadzić każda organizacja związkowa, która zrzesza 10 pracowników.
Partnerzy społeczni z komisji trójstronnej domagają się też podwyższenia progów reprezentatywności związkowej. Obecnie przepisy przewidują, że organizacja jest reprezentatywna, gdy należy do niej 7 proc. pracowników (w przypadku podmiotów należących do reprezentatywnych organizacji ponadzakładowych) albo 10 proc. zatrudnionych (w przypadku pozostałych związków).
– Podwyższenie wymogu reprezentatywności powinno nastąpić odpowiednio do wysokości 10 i 15 proc. pracowników zrzeszonych w związkach – uważa Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Jej zdaniem weryfikacja, czy dana organizacja jest reprezentatywna, mogłaby następować w trybie przyspieszonym prowadzonym przez obiektywną instytucję, np. PIP.
– Podwyższając wspomniane progi, należałoby jednak zezwolić mniejszym związkom na powoływanie wspólnej reprezentacji i sumowanie liczby pracowników w nich zrzeszonych – wskazuje Marcin Zieleniecki.
Wydaje się, że ten postulat ma największe szanse, by w niedługim czasie wejść w życie. Propozycje dotyczące zmiany zasad reprezentatywności w trakcie prac w komisji trójstronnej zgłaszał resort pracy. Zdaniem Andrzeja Radzikowskiego z OPZZ uzgodnienia dotyczące wspólnego wniosku strony związkowej i pracodawców w tej sprawie zbliżają się ku końcowi.

Ograniczenie zwolnień

Wśród postulatów przedłożonych premierowi przez pracodawców znajduje się również wprowadzenie limitu płatnych oddelegowań na działalność związaną z reprezentacją pracowniczą w celu wykonywania doraźnych czynności związkowych. Działacze związkowi posiadają bowiem prawo do zwolnienia od pracy z zachowaniem prawa do wynagrodzenia na czas niezbędny do wykonania czynności wynikającej z jego funkcji związkowej poza zakładem pracy. Zdaniem pracodawców uprawnienie to jest nadużywane. Zdarza się, że działacze wykorzystują je w sposób ciągły nawet przez kilkanaście dni, a to powoduje, że koszty oddelegowania stanowią największy ciężar w ramach finansowania działalności związkowej przez pracodawcę.
Zdaniem profesora Marcina Zielenieckiego z NSZZ „Solidarność” prawo do korzystania ze zwolnień na czas związany z funkcją związkową powinno być utrzymane.
– Sztywne uregulowanie tej kwestii może się okazać niemożliwe, ponieważ wprowadzenie jednego limitu czasowego dla wszystkich pracodawców i wszystkich organizacji związkowych byłoby niesprawiedliwe – stwierdza.
Podkreśla, że uciążliwość zwolnień od pracy zależy zawsze od przypadku danej firmy i takich elementów, jak np. ogólna liczba pracowników w zakładzie czy liczebność zarządu związku zawodowego.