Pracodawcy w czasie dekoniunktury oprócz dopłat do pensji będą mogli otrzymać pieniądze na szkolenia i studia dla załogi.
Wczoraj Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS) zaprezentowało w trakcie posiedzenia prezydium komisji trójstronnej zmodyfikowaną wersję projektu ustawy antykryzysowej. Resort uwzględnił część postulatów zgłaszanych przez partnerów społecznych.
– Pozytywnie oceniamy poprawiony projekt, bo dziś ustawa antykryzysowa jest bardzie potrzebna niż kilka lat temu, gdyż załamanie gospodarcze jest dużo większe – przekonuje Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Główna zmiana polega na obniżeniu z 20 proc. do 15 proc. poziomu spadku obrotów, jaki musi wykazać firma, by mogła starać się o dopłaty do pensji przy obniżeniu wymiaru czasu pracy załogi czy przestoju.
Nowym rozwiązaniem jest możliwość ubiegania się przez pracodawców o pieniądze na podnoszenie kwalifikacji załogi. Zgodnie z ostateczną wersją projektu dofinansowanie na ten cel uzyska przedsiębiorca, który ma fundusz szkoleniowy.
– Dodaliśmy także możliwości łączenia rozwiązań związanych z ochroną miejsc pracy ze szkoleniami – podkreśla Jacek Męcina, wiceminister pracy.
Uzależnienie pomocy na kursy i studia od posiadania w firmie funduszu szkoleniowego krytykują pracodawcy i związki zawodowe. Bardzo mało firm zakłada fundusz, bo jego prowadzenie jest kosztowne i nie przynosi firmie korzyści.
– Takie rozwiązanie było w poprzedniej ustawie antykryzysowej i nie cieszyło się zainteresowaniem przedsiębiorców – twierdzi Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert PKPP Lewiatan.
W trakcie konsultacji społecznych także „Solidarność” domagała się ściślejszego powiązania wsparcia środkami publicznymi z koniecznością podejmowania działań podnoszących kwalifikację pracowników. Jednak zaproponowane rozwiązanie nie spełnia oczekiwań związkowców.
– Te rozwiązania są dalece niewystarczające i trzeba nad nimi pracować. W kompetencje pracowników trzeba inwestować. Być może są potrzebne dodatkowe pieniądze, np. na diagnozowanie potrzeb szkoleniowych w poszczególnych firmach, bo także pracodawcy nie widzą relacji między kwalifikacjami załogi a możliwościami i rozwojem firmy – twierdzi Barbara Surdykowska, ekspert NSZZ „Solidarność”.