Zredukowanie 1,4 tys. urzędniczych etatów nie jest oszczędnością ani reformą. Wojewodowie zapowiadają, że będą potrzebowali więcej pracowników.
W urzędach wojewódzkich powstaną centra usług wspólnych (CUW). W ich skład wejdzie administracja zespolona, do której należą m.in. kuratoria, inspekcja handlowa, farmaceutyczna, weterynaryjna, ochrony środowiska, nadzoru budowlanego czy transportu drogowego. Obecnie działają one jako odrębne urzędy z własną obsługą prawą, kadrową i finansową. Takie zmiany przewiduje konsultowany projekt założeń ustawy Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji (MAiC). Problem jednak w tym, że urzędy wojewódzkie i inspekcje nie są przekonane do tego rozwiązania.
Zdaniem ekspertów taka redukcja nie przyniesie zamierzonych oszczędności. Z założeń do projektu wynika, że mają one wynieść prawie 39 mln zł. Podkreślają, że urzędy będą musiały posiłkować się firmami zewnętrznymi, aby na czas zrealizować terminowe zadania. Co więcej, część wojewodów i szefów przejmowanych jednostek wskazuje, że funkcjonowanie CUW i tak będzie się wiązało ze wzrostem zatrudnienia.
Nieudane próby cięć
MAiC, proponując wprowadzenie centrów, powraca do projektu, który bez skutku wcześniej próbował przeforsować resort spraw wewnętrznych. To niejedyna nieudana próba zredukowania zatrudnienia w administracji rządowej. Wcześniej chciano tego dokonać w 2011 r. ustawą o racjonalizacji zatrudnienia. Ta jednak została uznana przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego za niezgodną z konstytucją (wyrok z 14 czerwca 2012 r., sygn. akt Kp 1/11).
Również likwidacja w administracji publicznej do 2010 r. gospodarstw pomocniczych nie doprowadziła do zmniejszenia urzędniczych etatów. Resort spraw zagranicznych z 255 pracowników zakładu obsługi przejął wtedy aż 188. W Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi na 77 etatów w gospodarstwie pomocniczych zlikwidowano tylko jeden. W resorcie finansów ze 144 pracowników przejęto 116. Podobna praktyka była w urzędach wojewódzkich.
Fikcyjne oszczędności
Dyrektorzy generalni podkreślają, że są przywiązani do urzędników, którzy zajmują się sprawami kadrowymi czy finansowymi, a których znają od lat. W efekcie, jeśli musieliby część z nich zwolnić, to nie wykluczają, że osoby te nadal świadczyłyby pracę na rzecz urzędu w formie umowy-zlecenia lub na podstawie działalności gospodarczej.
Marcin Jabłoński, wojewoda lubuski, uważa, że pozostawionych około 51 proc. pracowników obsługi może nie podołać nałożonym obowiązkom. Paradoksalnie po przeprowadzeniu redukcji będzie trzeba zwiększać zatrudnienie w centrach. Problem jednak w tym, że zwalnianym urzędnikom obsługi trzeba będzie wypłacić odprawy. Tylko w przypadku tego jednego urzędu koszt ich wyniósłby ponad 11 mln zł.
Obawy o zasadność redukcji podziela także Przemysław Pacia, wicewojewoda wielkopolski. Jego zdaniem ograniczenie pracowników obsługi, w tym sekretarek i kierowców, o 49 proc. może doprowadzić do tego, że inspektorzy z przejętych jednostek, którzy są pracownikami merytorycznymi, będą musieli przejąć zadania zwalnianych osób. W efekcie będzie dochodziło do łączenia stanowisk merytorycznych i obsługi.
Dodaje, że już wcześniej spotykał się z podobnymi pomysłami i zamianami, które doprowadziły do tego, iż przywracany był poprzedni stan prawny, a oszczędności z redukcji okazywały się nietrafione.
Reforma dla reformy
– Obawy wojewodów są uzasadnione. Zmiany prowadzą do chaosu kompetencyjnego. Nie rozumiem, dlaczego likwiduje się jednostki, które dotąd bardzo dobrze funkcjonowały – argumentuje dr Dariusz Kotłowski, ekspert do spraw administracji publicznej z Uniwersytetu Warszawskiego.
Tłumaczy, że za kilka lat będziemy ponownie wracać do poprzednich rozwiązań.
– Zwalniani w tych instytucjach urzędnicy będą w dalszym ciągu pracować, ale już na zlecenie, lub będą zmuszeni do zakładania firm. Taka sytuacja ma obecnie miejsce w ministerstwach – dodaje.
Eksperci zaznaczają, że postawą do przeprowadzenia reorganizacji jest wykonanie w każdym urzędzie audytu. Na to jednak rząd nie ma pieniędzy i odgórnie ustala liczby zwalnianych urzędników.
– W 2008 r. wprowadziliśmy reformę likwidującą gospodarstwa pomocnicze. A w 2013 r. będą tworzone centra, które można właśnie do nich porównać – przekonuje prof. Jolanta Itrich-Drabarek z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Etap legislacyjny
Konsultacje społeczne projektu
Komentarze (18)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarsze- robić to na co pozwalamy a czego robić nie powinniśmy, bośmy wspaniały naród polski, czyli:
- wprowadzić świętą wojnę i masową islamizację
- raz podnieść wypłaty dla urzędników na stanowiskach
- pozwolić jawnie pobierać prowizję od kasy publicznej
- podnieść wypłatę nauczycielom i obniżyć etat, bo tyrają
- dotować niewydajne zakłady publiczne i związki
- dać więcej przywilejów uprzywiljowanym
- kara chłosty dla pro niemieckich rosyjskich, anty smoleńskich, antypolaków
- więcej kasy i zatrudnienia w biurach poselskich,
- zalegalizować niesprawiedliwość sądów, prokuratur by bez obawy korzystali z przywilejów, immunitetów i niezawisłości
- wprowadzić kartę rodzinną, np. tylko z kartą rodzinną dostaniesz etat notariusza, lekarza, sędziego, prokuratora, adwokata, radcy, komornika, urzędnika na stanowisku, pracę w spółdzielni, zostaniesz prezesem, etc.
- pozwolić na zalegalizowanie nazwy systemu polskiego "Komunistyczna dojnia szarych"
- pozwolić na legalne samobójstwa na obywatelach przez służby publiczne
- utylizować ofiary pomyłek lekarskich i ich rodziny by nie dochodziły niemożliwego
- niech zagości hasło "gaza w brzuchu jest trendy"
- pozwolić by spółdzielnie legalnie taniej sprzedawały mieszkanka swoim które budują za pieniądze mieszkańców
- pozwolić by służby odchodziły na emeryturę po 5 latach zamiast 15
- nielicznej grupie 5,5mln pracowników z sektora pozapaństwowego całkowicie zakazać korzystania z opieki medycznej
- kazać szarym obywatelom pracować za 10 chlebów na miesiąc bez możliwości emerytury i jesionka raz na 10 lat.
- więźniów przerabiać na kotlety
- jak kogoś wsadzą a jest niewinny to go zabić po wyjściu, by w sztrausburgu nie wygrywał, to zawsze oszczędność jakieś 36tyś. poszkodowanych rocznie
- zalegalizować tortury, zwiększyć marże na żywność z 100% na 1000%
- niech służby i urzędnicy z założenia wygrywają sprawy, bez sądów
- pozwolić wszechpolakom na objęcie rządów i nakazać wszystkim polakom ogolenie łba i wysterylizować gejów oraz księży ale tylko katolickich
- smoleńsk był swiętem narodowym i postawić 1000 krzyży wzgłuż ulicy Nowy świat w Warszawie
- kazać robić dzieci, by więcej niż 2mln młodych było bez roboty
- nagradzać nietolerancję, zawiść, chciwość, przemyślne defraudacje nagrodami publicznymi
- kościołom zwiększyć fundacje i pozwolić by dowolnie rekwirowały majątki
- wprowadzić globalną islamizację i świętą wojnę
- wprowadzić bierznikowanie kory mózgowej ludzi którzy się kształcą.
- zwiększyć zatrudnienie w urzędach z 15% społeczeństwa do 90%.
- ścigać ludzi którzy wyjechały za granicę i nie dają się mocno doić
- zwiększyć przywileje świętych krów, dać im wszystkim dodatkowe premie
A, juz wiem doliczyłeś urzędników "urzędów państwowych" (kancelarie sejmu, senatu,prezydenta i tp. w sumie 70.000 urzędników nie kalających sie kontaktami z petentem z ulicy). No ale i tak brakuje jeszcze 170.000.
Chyba że wliczyłeś jeszcze Siły Zbrojne (100.000) i 2/3 Policji 70.000) - o co jednak, sadząc po prezentowanej przez Ciebie eruducji, nie śmiem Cię podejrzewać.
I jeszcze jedna pokorna prośba. Słoneczko, z administracjami których to krajów porównywałeś liczebność polskiej. Bo widzisz ja porównywałem z administracją brytyjską - no i tylko popatrz co za pech, wychodziło mi za kazdym razem, że jest per capita dużo liczniejsza niz nasza!
Juz widzę jak to rozrośnie się biurokracja, sprawozdawczość i tysiące, tabel, zestawień... będzie to się "reformować" kolejne 20 lat zanim sie dotrze.
Przerost administracji urzędniczej w Polsce jest faktem o czym świadczą inne kraje gdzie jest takich urzędników o wiele mniej.
Audyt i kontrola stanowisk urzędniczych niewiele zmieni, ponieważ potrzebna jest całościowa i dogłębna reforma biurokracji urzędniczej wyzwalająca indywidualną odpowiedzialność za decyzje, a nie zbiorową czyli żadną.
Płaca powiązana z efektami, a nie stanowiskiem urzędnika, a tak czy się stoi czy się leży ponad normę się należy.
("Łącznie w administracji publicznej, w obronie narodowej i w ZUS-ie zatrudnionych jest ponad 650 tys. urzędników") -podaje wyborcza.biz
Państwa w Państwie nie będzie łatwo zlikwidować.