Już widzę te oszalałe z żądzy bogactwa absolwentki i rozmarzone wizją lenistwa matrony, wszystkie lubieżnie spoglądające na życiowych partnerów. Już wyobraźnię rozpala 2013 r., gdzie ich sposobem na łatwy, długoletni i pozbawiony ryzyka zarobek będzie masowe płodzenie dzieci.
ikona lupy />
Wszystkie rzucają się do seryjnej produkcji potomstwa, bo oto polski rząd dał im wreszcie poczucie sensu i jasny cel – pewny etat i stałe przelewy przez lata. Za cudną wizją radosnego zajęcia Polek i ich osobistych Polaków snuje się wizja złowroga – bezdusznych kapitalistów, którzy wystraszeni wydłużeniem urlopu macierzyńskiego zamykają wrota fabryk przed płcią, może i piękną, ale przecież przebiegłą, na ich obskubanie czyhającą. Wyznawcy tych nierozłącznych wizji przeoczyli parę miejsc, gdzie można się twórczo rozwinąć. Oto pochylmy się nad barmanami, wszak fakt bycia mężczyzną może być utrudnieniem na rynku pracy. Wiadomo, faceci piją z reguły więcej niż kobiety, więc restauratorzy nie zechcą ich zatrudniać, by zamiast klientom nie nalewali sobie. Pochylmy się też nad policją, lepiej z niej w ogóle zrezygnować, bo skoro policjant łapie złodzieja, to i łup ma pod ręką, a wiadomo, co okazja czyni.
Co ma piernik do wiatraka, pytacie... Przesada, mówicie. A dlaczego? Dlaczego przedłużenie urlopu macierzyńskiego z 20 do 52 tygodni ma zmienić kobietę w taśmę montażową noworodków, a przedsiębiorcę w sopel lodu? I dlaczego akurat 52 tygodnie? A 40 tygodni? A czy zmniejszenie urlopu do tygodnia otworzy rynek pracy i kobiety hurtowo wrócą na traktory? Oczywiście, że nie. Tak jak oczywisty nie jest mechanizm odwrotny. W Szwecji i Niemczech, gdzie urlopy po narodzinach dziecka są długie niemożliwie, wciąż widać za ladami kobiety. Bezdzietne? Nie, tam po prostu razem z długim urlopem idą ułatwienia dla firm, które potrafią topić lód serc zarządów. Rozwiązania, które pozwalają i rodzić dzieci, i je wychowywać, i pracować. Ale to już inna wizja...