Za tydzień premier Donald Tusk wygłosi swoje wystąpienie programowe tzw. drugie expose. Zanim to nastąpi, chcemy pokazać, co zdaniem ekspertów w dziedzinach takich jak polityka społeczna, finanse publiczne czy demografia rząd musi zrobić, by zaradzić negatywnym skutkom spowolnienia gospodarki. Nasz cykl zaczynamy od sytuacji na rynku pracy, który może okazać się największym wyzwaniem.
Od sierpnia rośnie liczba zarejestrowanych bezrobotnych, a będzie jeszcze gorzej. W projekcie budżetu na 2013 r. rząd przewiduje, że w grudniu stopa bezrobocia podskoczy do 13 proc., z 12,4 proc. w sierpniu, a liczba bezrobotnych zwiększy się do 2 mln 73 tys. Zdaniem wielu bezrobocie w przyszłym roku może osiągnąć 14 proc. Jeśli spełni się ten scenariusz, to liczba osób bez zajęcia będzie o ponad 350 tys. większa niż dziś. Dlatego eksperci proponują całą gamę środków:

Wspieranie wzrostu

To prosta, ale w obecnej sytuacji najtrudniejsza droga, by firmy przestały zwalniać albo zwalniały jak najmniej. Zdaniem prof. Elżbiety Kryńskiej pobudzić przedsiębiorczość można przez deregulację przepisów. To ułatwiłoby napędzanie inwestycji, z którymi dziś firmy się wstrzymują. Taki efekt można także uzyskać przez wprowadzenie ulg inwestycyjnych. – Te zatrudniające ponad 9 osób mają na kontach blisko 180 mld zł. Nie wykorzystują tych pieniędzy na inwestycje, bo nie wiedzą, jaka będzie koniunktura w przyszłości – zauważa prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.

Więcej na aktywizację

– Minister finansów powinien odblokować 10 mld zł zamrożonych na kontach Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych – podkreśla prof. Kabaj. To środki zgromadzone ze składek pracodawców i zgodnie z przeznaczeniem powinny być wykorzystywane na m.in. aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu, w tym na tworzenie biznesu przez bezrobotnych. – Gdyby przedsiębiorcy zaczęli intensywnie inwestować pieniądze, które mają dziś w bankach, i gdyby uruchomiono zamrożone środki na kontach Funduszu Pracy i FGŚP, to w ciągu pięciu lat mogłoby powstać 2 mln miejsc pracy – mówi prof. Kabaj.
Jednak inni eksperci nawołują do ostrożności z wykorzystaniem tych pieniędzy. – Najpierw ktoś rzetelnie powinien ocenić, jaka była ich efektywność w przeszłości. Bo zdarzało się, że wydawano pieniądze na coś, co nie było potrzebne – wyjaśnia prof. Urszula Sztanderska z Uniwersytetu Warszawskiego. A Agnieszka Chłoń-Domińczak, była wiceminister pracy, twierdzi, że trzeba wcześniej uporządkować Fundusz Pracy, aby korzystali z niego bezrobotni i osoby, które są zagrożone bezrobociem. Dziś wykorzystuje się go do różnych celów, np. finansuje się z niego specjalizację lekarzy.

Skuteczniejsi urzędnicy

Następna rzecz, którą należy wprowadzić, to prognozowanie popytu na pracę. – Miał to robić resort pracy, ale nadal tego nie ma. A powinno się przewidywać, kto znajduje pracę, w jakich zawodach i w oparciu o jakie kompetencje. Bez tego szkoły i uczelnie nie wiedzą, kogo kształcić, młodzi ludzie gubią się w wyborze zawodu, a urzędy pracy nie wiedzą, kogo szkolić – przekonuje prof. Sztanderska.
Bardziej aktywnie powinny też działać urzędy pracy. Zarówno w kwestiach pośrednictwa i doradztwa zawodowego, jak i prowadzenia polityki zatrudnienia. Na szczeblu powiatu i województwa. – Faktycznie nie ma regionalnej polityki na rynku pracy. A często wystarczyłoby dać informację bezrobotnym w danym powiecie o wolnych miejscach pracy w całym województwie. Dofinansować dojazdy do pracy lub odpowiednio przekwalifikować, aby bezrobotny mógł podjąć pracę kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów poza miejscem zamieszkania – mówi Piotr Lewandowski.
Inny pomysł to regionalne zróżnicowanie płacy minimalnej. – Dziś jest jednakowa dla całej Polski. W regionach, gdzie przeciętne zatrudnienie jest niższe od średniej krajowej, stanowi barierę w zatrudnianiu – mówi dr Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku.
Nie ma szans na odwrócenie złych tendencji, ale można łagodzić ich niekorzystne skutki.
Propozycje kandydata PiS
Prof. Piotr Gliński jest kandydatem PiS na premiera. Miałby stanąć na czele rządu ekspertów. Proponuje osiem priorytetów:
1) Praca i gospodarka – przewiduje tu uruchomienie 3 mld zł na aktywną walkę z bezrobociem, uproszczenie systemu podatkowego i wprowadzenie ulg inwestycyjnych.
2) Państwo i instytucje publiczne – apolityczność służby cywilnej, reforma służby zdrowia.
3) Edukacja i wychowanie – ukrócenie przemocy w szkole, stołówki i opieka lekarska w szkołach, dostęp do bezpłatnych przedszkoli, zmiany w Karcie nauczyciela.
4) Wzmocnienie roli samorządu i wspólnot lokalnych.
5) Polska rodzina – m.in. zwiększenie ulg na dzieci.
6) Wieś i rolnictwo – wyrównanie dopłat.
7) Lepsze wykorzystanie środków unijnych.
8) Bezpieczeństwo wewnętrzne – zatrzymanie likwidacji komisariatów.
Aby prof. Gliński został premierem, musi na niego oddać głos ponad połowa ustawowej liczby posłów, czyli m.in. kilku posłów z obozu rządowego.