Przy okazji nowelizacji przepisów o czasie pracy rząd proponuje zmiany dotyczące pracy zmianowej. W projekcie znalazła się jej nowa definicja. Zgodnie z nią przez pracę zmianową należy rozumieć wykonywanie pracy według ustalonego rozkładu przewidującego zmianę pory jej wykonywania i zmienianie się pracowników na tych samych stanowiskach po upływie określonej liczby godzin, dni lub tygodni.
– To w sumie niewielka zmiana. Ogranicza się do wskazania, że pracownik musi zastępować kogoś na stanowisku, które obejmuje. Na tej zmianie nikt nie straci i nie zyska. Ponadto nowa definicja dostosowuje nasze przepisy do treści dyrektyw UE – mówi Grzegorz Orłowski, radca prawny, kancelaria Orłowski – Patulski – Walczak.
Dużo poważniejsza zmiana dotyczy wyłączenia możliwości pracy w niedzielę i święta w oparciu o kryterium pracy zmianowej. Nie uzasadniałaby już ona pracy w takie dni.
– Zmiana ta ma istotne znaczenie z punktu widzenia gospodarki. Może wykluczyć możliwość wykonywana takiej pracy u wielu przedsiębiorców. Zmianę uważam zatem za idącą w niewłaściwym kierunku, bo ogranicza ona konkurencyjność gospodarki – podkreśla radca prawny Sławomir Paruch, senior counsel, kancelaria Raczkowski i Wspólnicy.
Przytacza przykład placówek handlowych, w których w święta objęte zakazem pracy są zatrudniani zleceniobiorcy, co pozwala sądzić, że nowy zakaz też nie będzie respektowany. Ponadto w dzisiejszym stanie prawnym jest to najczęściej przywoływana podstawa pracy w niedzielę.
– W firmach usługowych istnieje możliwość wykonywania prac w tym dniu przy wykonywaniu prac koniecznych ze względu na ich użyteczność społeczną i codzienne potrzeby ludności. Ta ostatnia podstawa dotyczy jednak tylko prac koniecznych a nie wszystkich jej rodzajów – dodaje mecenas Sławomir Paruch.
Zmiana może uderzyć w dynamicznie rozwijające się centra świadczące usługi księgowo-finansowe dla firm z całego świata przez 7 dni w tygodniu.
– Dla nich praca zmianowa jest jedyną podstawą uzasadniającą pracę w niedziele i święta. Jeżeli prawo się zmieni, wiele osób może stracić zatrudnienie. Nie można przecież uznać, że ich usługi zaspokajają codzienne potrzeby ludności – ostrzega Grzegorz Orłowski.