Sama już propozycja zlikwidowania ograniczeń w dostępie do prawie 50 reglamentowanych zawodów jest sukcesem. W ciągu ostatnich 20 lat nigdy nie udało się sporządzić listy takich zawodów. Podobnie zresztą było w wielu krajach o bardziej rozwiniętych gospodarkach od naszej. Kryzys zmusza Europę do poszukiwań źródeł utraconej konkurencyjności. I to jest właśnie jedno z nich.
ikona lupy />
Sama już propozycja zlikwidowania ograniczeń w dostępie do prawie 50 reglamentowanych zawodów jest sukcesem. W ciągu ostatnich 20 lat nigdy nie udało się sporządzić listy takich zawodów. Podobnie zresztą było w wielu krajach o bardziej rozwiniętych gospodarkach od naszej. Kryzys zmusza Europę do poszukiwań źródeł utraconej konkurencyjności. I to jest właśnie jedno z nich.
Jak już powszechnie wiadomo liczba zamkniętych zawodów w Polsce jest rekordowa. Skala polskiej reglamentacji w tym zakresie to spuścizna komunizmu, nie tylko formalna, ale w znacznej mierze mentalna. Przyjęło się bowiem uważać, że czynności lub usługi niewymagające egzaminu państwowego muszą być niższej jakości. Bez egzaminu przecież nie ma kontroli jakości oferowanych usług. Czyżby? Egzamin państwowy dopuszczający do zawodu powinien co do zasady gwarantować, że kandydat ma odpowiednią wiedzę i umiejętności, aby świadczyć odpowiednie usługi. Nie jest jednak łatwo przygotować taki zestaw egzaminacyjny, który tę jakość zagwarantuje. To trochę tak jak ze studiami wyższymi. Wiele osób je kończy z tytułem magistra, ale tylko wąskie grono uczelni tak naprawdę gwarantuje szeroki dostęp do rynku pracy. Nie tytuł magistra jako taki jest gwarancją jakości, jest nią źródło wykształcenia. Podobnie powinno być w przypadku wielu zawodów dzisiaj jeszcze wciąż uznawanych za zamknięte.

Kryzys zmusza Europę do poszukiwań źródeł utraconej konkurencyjności. Deregulacja to jedno z nich. Potrzebne także w Polsce

Poszczególne organizacje pracownicze czy zawodowe będą przecież wciąż miały możliwość przeprowadzania egzaminów i wydawania zaświadczeń. Tyle, że nie będzie to przepustką do dotychczas zamkniętego świata usług. Każdy bowiem będzie mógł nadal wykonywać tę samą pracę, z tym że na rynku będą działać równolegle usługodawcy licencjonowani i nielicencjonowani. Ci z licencjami, po egzaminach, z gwarancjami wyższej jakości, powinni być postrzegani przez rynek jako dostarczyciele wyższej jakości usług. Jeśli dany cech zawodowy będzie w stanie taką jakość zagwarantować, to siłą rzeczy rynek wyceni wyżej wartość wykonywanych przez nich prac. Jeśli nie, to będzie dowód, że jakość tych egzaminów czy licencji miała ograniczoną wartość.
Weźmy jako przykład taksówki. W każdym dużym mieście jest kilka korporacji taksówkowych i kilka mniejszych konkurujących ze sobą. Zwykle jest tak, że jeśli chcemy gdzieś dojechać na czas i mieć pewność, że zamówiona taksówka przyjedzie i w przypadku gdy coś się wydarzy po drodze, korporacja będzie w stanie zaproponować inny samochód, wybieramy dużą znaną korporację. Tego typu gwarancja jest możliwa dzięki skali operacji korporacji taksówkowej. Ale taki komfort kosztuje. Jeśli zależy nam na niższej cenie, wybierzemy korporację bez tego typu możliwości. Nasza ocena jakości usług nie zależy od tego, jak dobrą te firmy taksówkowe mają licencję, lecz od tego, jak oceniamy, czy też jak inni oceniają jakość świadczonych przez nich usług. Przecież nadal część, szczególnie tych większych, korporacji taksówkowych przy przyjmowaniu nowych kierowców mogłaby utrzymywać standardy, w tym znajomości topografii miasta, czym wyróżniałaby się na tle konkurencji. Niech pomalują swoje taksówki na żółto jak w Nowym Jorku, lub na czarno jak w Londynie, aby ta różnica jakości była wyraźniej widoczna. Niech inni świadczą taniej usługi, jeśli będą to robić źle, zła opinia nie dosięgnie licencjonowanych. Co więcej, zwiększy nawet popyt na ich usługi. Na pewno pojawi się dodatkowa konkurencja, spadną ceny i tym bardziej wyróżnikiem stanie się jakość.
Na rynku finansowym tego typu wewnętrzne regulacje przyjęło się nazywać dobrymi praktykami. Nie wszystko bowiem jest sens regulować, co więcej regulacje zawsze oznaczają dodatkowe koszty. Oczywiście to nie jest tak, że świat może żyć bez regulacji, ważne jest, aby regulować to, co naprawdę niezbędne. Doświadczenia innych krajów pokazują, że zamkniętych zawodów może być znacznie mniej niż u nas, i to wyłącznie z korzyścią dla klienta. Teraz kluczowe jest przekonanie społeczeństwa, że takie zmiany leżą w interesie nas wszystkich i nie zaszkodzą jakości oferowanych usług. Będzie dużo straszenia. Ważne, aby pokazywać, że zaproponowane działania są korzystne dla społeczeństwa, bo spadną ceny usług, i bezpieczne dla korporacji, jeśli tylko będą w stanie utrzymać wysoki poziom świadczeń. Jeśli tego typu argumenty będą odrzucane, świadczyć to będzie wyłącznie o tym, że dana grupa zawodowa walczy o utrzymanie obecnego poziomu cen. A to już samo w sobie powinno być mocnym argumentem za deregulacją w dostępie do tego właśnie zawodu.