W ubiegłym miesiącu pracodawcy zgłosili najmniej od początku pandemii planowanych zwolnień grupowych. Te dane mogą wkrótce się pogorszyć.
DGP
Wrzesień był zdecydowanie lepszy niż sierpień – plan zwolnień grupowych objął ponad 3,5 tys. osób, co jest najlepszym popandemicznym wynikiem. Dotychczas najlepszy był czerwiec, w którym zgłoszenia objęły 3,9 tys. osób. Najgorszy ‒ sierpień ‒ to ponad 11 tys. planowanych zwolnień. Jednak nawet wtedy, biorąc pod uwagę liczbę aktywnych zawodowo prawie 17 mln osób, trudno mówić o znaczącym skoku. – To kolejny wskaźnik [liczba planowanych zwolnień grupowych] potwierdzający, że wrzesień był dość dobrym miesiącem. To cenny oddech przed IV kw. – ocenia Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego, ekspert ds. rynku pracy.
Optymistyczne dane potwierdzają informacje Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej o tym, że sytuacja na rynku pracy w minionym miesiącu się poprawiała. To drugi miesiąc z rzędu ze spadkiem liczby osób bezrobotnych, stopa bezrobocia utrzymała się na poziomie 6,1 proc.
Obecne dane są dużo lepsze również dlatego, że zabrakło jednostkowych decyzji największych pracodawców – we wrześniu liczbę zwolnień znacznie podwyższyła m.in. decyzja Carrefoura o redukcji zatrudnienia i likwidacji niektórych sklepów. Teraz zabrakło takich przypadków – w czterech województwach liczba planowanych zwolnień nie osiągnęła poziomu dwucyfrowego, a w opolskim i świętokrzyskim chętnych na zwalnianie nie było wcale. – W naszym przypadku mocną stroną okazało się to, co wcześniej było odbierane jako pewna słabość. Gospodarka w naszym województwie nie jest tak silnie uzależniona od międzynarodowych łańcuchów dostaw i wielkich globalnych firm. Mamy tu głównie rolników oraz mikro- i małych przedsiębiorców zajmujących się często produkcją i przetwórstwem rolnym oraz usługodawców zaspokajających głównie potrzeby lokalne. Nasi przedsiębiorcy nie mieli więc takiego problemu z rynkiem zbytu jak wielkie firmy działające w ścisłej kooperacji międzynarodowej – mówi Marek Kuna, rzecznik lubelskiego WUP, w którym we wrześniu odnotowano zaledwie jedno zgłoszenie obejmujące 11 osób. Jak dodaje, w wyniku pandemii woj. lubelskie zaczęło doganiać resztę kraju. – W ostatnich latach mieliśmy średnio o 2 pkt proc. wyższą stopę bezrobocia niż w całym kraju. Teraz dystans się zmniejsza – ocenia.
Eksperci przyznają jednak, że ubiegłomiesięczne dane nie przystają do obecnego obrazu rynku pracy. Powodem jest rosnąca liczba zachorowań, ale również tradycyjnie gorsza sytuacja rynku pracy wraz z końcem roku. – Dziś trudno wyrokować, na ile wzrost liczby przypadków wpłynie na popyt. Na razie nie odnotowano wyraźnych spadków np. w płatnościach bezgotówkowych. Choć powtórki z paniki z marca i kwietnia już nie powinno być, to reżim sanitarny zawsze oznacza dodatkowe koszty i ryzyka – wskazuje Andrzej Kubisiak. – Na pewno jeszcze bardziej wyhamują inwestycje, bo nikt nie wie, czy i kiedy zagwarantują one zwrot. Więcej czerwonych stref to też praktycznie zatrzymanie ruchu w gastronomii, części usług i kultury. Choć i tak wcześniej część z nich nie wykorzystywała nałożonych limitów, to w najbliższym czasie można zapomnieć o powrocie na ścieżkę wzrostu – zauważa Monika Fedorczuk, ekspert ds. rynku pracy w Konfederacji Lewiatan.
Można przypuszczać, że miniony miesiąc to szczyt korzystnej sytuacji na rynku pracy. Wraz ze wzrostem zachorowań można się jednak liczyć z ostudzeniem nastrojów. ‒ Rynek lubi optymizm. Pesymistyczne informacje wpływają na nastroje przedsiębiorców, a te przekładają się na zgłoszenia planowanych zwolnień czy nowe miejsca pracy. Nadzieją jest jednak to, że firmy nauczyły się działać w nowym środowisku – mówi Marek Kuna.
Jak wskazują eksperci, już w okresie poprzedniego wzrostu zachorowań naturalną reakcją było wstrzymanie nowych ofert. Barometr Ofert Pracy, przygotowywany przez Katedrę Ekonomii i Finansów WSIiZ w Rzeszowie oraz Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych, operujący na ogłoszeniach umieszczanych w internecie, wskazuje, że liczba nowych ofert spadła o 6,7 pkt we wrześniu 2020 r. Z danych z WUP-ów wynika, że od marca do sierpnia liczba wolnych miejsc pracy w poszczególnych miesiącach była mniejsza o ok. 27 proc. – W czasie pandemii liczba wakatów spadła o ponad jedną trzecią. Ostatnio zauważalna była poprawa, ale teraz znowu można spodziewać się zablokowania napływu ofert – tłumaczy wicedyrektor PIE.
Dotychczas firmy wstrzymywały się z sygnalizowaniem zwolnień za sprawą korzystania z tarcz antykryzysowych, teraz ci, którzy nie wytrzymają nowych ograniczeń, znajdą się w poważnych tarapatach. – Zainteresowani pomocą już o nią wnioskowali. Rządzący zapowiadają, że nowych szerokich pakietów pomocowych nie będzie, lecz nie wykluczają kolejnych obostrzeń. To sprawia, że prognoza MRPiPS o stopie bezrobocia na koniec roku 7,2 proc. staje się bardzo optymistyczna. Rok się jednak kończy, więc nie sądzę, aby zdążyła przekroczyć 10 proc. – ocenia Monika Fedorczuk.