Państwa UE szykują implementacje przepisów o delegowaniu pracowników. W firmach znów wzrosną koszty zatrudnienia.
Znowelizowana dyrektywa o pracownikach delegowanych będzie obowiązywać w UE od 31 lipca. Zanim to nastąpi, państwa członkowskie muszą wdrożyć nowe zasady do swojego prawa krajowego. To może oznaczać jeszcze większe utrudnienia w delegowaniu pracowników. Przykładem jest projekt przygotowany przez rząd w Berlinie, zgodnie z którym delegowanie będzie liczone pracownikowi dożywotnio.
Okres delegowania będzie mógł trwać 12 miesięcy z możliwością przedłużenia o pół roku. Po tym czasie pracownik wysłany za granicę będzie objęty prawem pracy kraju przyjmującego, co będzie oznaczać zrównanie jego wynagrodzenia z pensją zatrudnionych na miejscu. Jak mówi wiceprezes stowarzyszenia Inicjatywa Mobilności Pracy Marek Benio, intencją europejskiego prawodawcy, jeśli chodzi o szacowanie okresu delegowania, był pojedynczy kontrakt. Chociaż w samej dyrektywie nie jest przewidziany żaden reset, to taką interpretację przepisów przedstawiała Komisja Europejska.
– Niemcy przyjęli, niestety, ekstremalną interpretację, polegającą na tym, że jeśli ktoś kiedykolwiek pojedzie do Niemiec do pracy jako pracownik delegowany na dwa miesiące, to te dwa miesiące będą mu doliczane do każdego następnego wyjazdu do pracy. W rezultacie, jeśli ta osoba przekroczy okres 12 miesięcy jako pracownik delegowany, podczas kolejnego kontraktu będzie zatrudniona już na podstawie warunków zatrudnienia obowiązujących w Niemczech. Aby uniknąć nierównego traktowania pracowników w zależności od stażu delegowania, firmy będą desperacko poszukiwać fachowców z czystym kontem, nigdy niedelegowanych – mówi Benio.
Zdaniem ekspertów nowe przepisy o delegowaniu mogą sprawić, że firmy będą z niego rezygnować, a do zagranicznych oddziałów będą szukać pracowników na rynkach lokalnych. Przedsiębiorcy tłumaczą, że nie zawsze będzie to możliwe. W tej sytuacji firmy będą musiały pogodzić się z tym, że znowu wzrosną im koszty zatrudnienia. Są jednak i takie, które już płacą pracownikom wynagrodzenie według stawek niemieckich.
– Większym wyzwaniem będzie dla nas obowiązek płacenia podatków i składek za delegowanych pracowników w kraju, w którym aktualnie pracują. Z naszych wyliczeń wynika, że wprowadzenie tego rozwiązania obniży rentowność naszego niemieckiego biznesu o 12–15 proc. – mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu. – Dlatego już rozmawiamy z klientami za granicą o możliwościach rozwiązania problemu. W Niemczech firmy są skore do podnoszenia ceny za zamawiane usługi. Jesteśmy więc dobrej myśli – dodaje. Jego zdaniem w Niemczech firmy chętnie zatrudniają podwykonawców. Wynika to z tego, że sami nie chcą zatrudniać pracowników, bo według lokalnego prawa trudno ich zwolnić.
– To nam sprzyja i powoduje, że jesteśmy w stanie dogadać się z lokalnymi odbiorcami naszych usług – podkreśla Dariusz Blocher. Firmy przyznają, że może być selekcja, ale jeszcze nie teraz, gdy brakuje rąk do pracy, zwłaszcza w zawodach specjalistycznych. – Choć trzeba wyraźnie powiedzieć, że w Polsce sytuacja się zmienia. Dostępność pracowników w ostatnim czasie się poprawiła – mówi Wojciech Trojanowski, członek zarządu Strabagu.
Podobnie jak branża budowlana uważa sektor transportowy. Ten również dostrzega polepszenie sytuacji na rynku pracy do tego stopnia, że niektóre firmy zaczynają rezygnować z zatrudniania pracowników z Ukrainy. Jak tłumaczy prezes Związku Pracodawców „Transport Logistyka Polska” Maciej Wroński, taka sytuacja to pokłosie tego, że mniejsi przewoźnicy mają coraz większe problemy z płaceniem pracownikom na czas. Zyskują na tym duzi gracze, wciąż gwarantujący dobre warunki zatrudnienia.
Wciąż za to nie jest gotowa implementacja nowego prawa we Francji. Tam z kolei – o czym już pisaliśmy – była rozważana zasada, by możliwe było delegowanie jedynie takich pracowników, którzy wcześniej przepracują dany okres w kraju będącym siedzibą ich firmy. Nie to jest jednak największą bolączką przedsiębiorstw wysyłających nad Sekwanę, ale to, że tamtejsza inspekcja pracy od kilku miesięcy prowadzi w ich oddziałach intensywne kontrole.