W razie potężnej recesji może zabraknąć pieniędzy na pomoc pracownikom i upadającym firmom. Ich oszczędności na czarną godzinę wydano m.in. na świadczenia przedemerytalne.
Widmo spowolnienia lub wręcz kryzysu gospodarczego w związku z koronawirusem jest coraz realniejsze. Pieniądze na wypłaty dla pracowników bankrutujących firm oraz na wsparcie dla przedsiębiorstw dotkniętych recesją są gromadzone na Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP). Każdy pracownik opłaca w tym celu składkę (0,1 proc. podstawy wymiaru). Problem w tym, że w latach 2018–2019 rząd wydrenował fundusz na inne cele. Przez dwa lata wydał 4,6 mld zł ze środków FGŚP m.in. na wypłatę świadczeń przedemerytalnych, sfinansowanie specjalizacji i staży lekarzy oraz pielęgniarek, a także refundację wynagrodzeń pracowników młodocianych. W rezultacie na początku tego roku w kasie funduszu zostało już tylko 766 mln zł. To budzi niepokój pracodawców i związkowców, którzy już wcześniej apelowali o to, aby nie wydawać tych pieniędzy na inne cele niż pomoc pracownikom i firmom w razie zagrożenia niewypłacalnością.
– Oczekujemy, że jeśli zabraknie pieniędzy np. na dofinansowanie płac w przedsiębiorstwach dotkniętych spowolnieniem, rząd przekaże dodatkowe środki na ten cel – wskazuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.