Przerwa, w trakcie której pracownik w ciągu kilku minut musi być gotowy do podjęcia obowiązków, powinna być płatna. Zasada ta obowiązuje także w przypadkach, gdy przerwanie odpoczynku w praktyce zdarza się tylko sporadycznie. Tak wynika z opinii rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE Giovanniego Pitruzzelliego z 13 lutego 2020 r.
Sprawa, którą zajmował się rzecznik, dotyczy strażaka z Czech. Wykonywał on swoją służbę w systemie dwuzmianowym (dzienna – od godz. 6.45 do godz. 19.00 oraz nocna – od 18.45 do 7.00). W czasie zmiany miał prawo do dwóch półgodzinnych przerw, które powinny być wykorzystane na spożycie posiłku i odpoczynek. W godzinach od 6.30 do 13.00 funkcjonariusz mógł je spędzać w zakładowej stołówce, odległej o 200 m od jego stanowiska pracy, pod warunkiem zabrania ze sobą nadajnika informującego.
W razie konieczności natychmiastowego podjęcia interwencji miał dwie minuty na stawienie się do wyjazdu (pojazd zabierał go sprzed stołówki). Przerwy były wliczane do czasu pracy tylko gdy doszło w ich trakcie do interwencji (zatem te niezakłócone nie były wynagradzane). Strażak zakwestionował takie rozwiązanie i domagał się przed sądem wynagrodzenia wraz z odsetkami także za czas, jaki mógł poświęcić na spożycie posiłku i odpoczynek, ale w trakcie którego musiał pozostawać w gotowości do pracy.
Sądy I i II instancji przyznały mu rację, ale sprawa trafiła do czeskiego Sądu Najwyższego, który uznał, że zakłócenia przerw miały sporadyczny charakter i w związku z tym te ostatnie nie powinny być wliczane do dniówek. Dlatego skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Praski sąd rejonowy uznał jednak, że przyjęta interpretacja może być niezgodna z dyrektywą 2003/88/WE z 4 listopada 2003 r. dotyczącą niektórych aspektów organizacji czasu pracy (Dz.Urz.UE z 2003 r., L 299, s. 9). Dlatego skierował w tej sprawie pytania prejudycjalne do TSUE.
W swej opinii rzecznik generalny przypomniał, że decydującym czynnikiem przy kwalifikowaniu danego okresu jako czasu pracy (w rozumieniu wspomnianej dyrektywy) jest to, że pracownik jest zobowiązany do fizycznej obecności w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę i do pozostawania w jego dyspozycji, tak aby w razie potrzeby niezwłocznie mógł przystąpić do wykonywania zadań. W omawianej sprawie swoboda przemieszczania się zatrudnionego w trakcie przerwy jest ograniczona nie tylko ze względu na jej krótki czas, ale także konieczność pozostawania w gotowości do podjęcia wyjazdu na interwencję w ciągu dwóch minut. Pracownik nie może zatem w trakcie przerwy zarządzać swoim czasem wedle upodobania, oddając się zajęciom osobistym. Przeciwnie, musi pozostawać w tym czasie do dyspozycji pracodawcy (w praktyce jest w nieustannej gotowości). Dlatego zdaniem rzecznika w omawianych warunkach przerwę należy wliczać do czasu pracy (a więc przysługuje za nią wynagrodzenie), nawet jeśli w rzeczywistości nie została ona zakłócona koniecznością interwencji. To, że obowiązek podjęcia zadań w trakcie przerwy w praktyce jest sporadyczny, nie wpływa na jej zakwalifikowanie jako czasu pracy. Decydujące znaczenie ma bowiem w tym zakresie pozostawanie do dyspozycji zatrudniającego, a nie intensywność świadczenia obowiązków.
Rzecznik zaproponował także, aby TSUE wskazał, że sąd niższej instancji (w omawianej sprawie praski sąd rejonowy), który musi wydać orzeczenie po uchyleniu swojego wyroku, nie jest związany oceną prawną wyższej instancji (czeski SN), jeśli nie jest ona zgodna z prawem UE.
W omawianych warunkach przerwę należy wliczać do czasu pracy

orzecznictwo

Opinia rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE z 13 lutego 2020 r. (sprawa C 107/19). www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia