Na początku roku największy pracodawca w kraju ostrzegał przed konsekwencjami pisania o firmie w mediach społecznościowych. Teraz sięgnął po dyscyplinarkę.
„Według informacji, jakie do mnie docierają od kilku dni, według doniesień ćwierkających wiewiórek, po wyborach parlamentarnych pod koniec br. lub z początkiem 2020 r. ma być złożony wniosek do sądu o upadłość Poczty Polskiej. Biorąc pod uwagę szereg okoliczności, aktualną sytuację w firmie, osobiście tego bym nie wykluczał” – napisał na swoim face bookowym profilu 9 września Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty (WZZPP).
Kilka miesięcy wcześniej Poczta upominała pracowników w wewnętrznym komunikacie, że pisanie w internecie o stosunkach panujących w pracy, projektach firmy czy komentowanie decyzji przełożonych może doprowadzić do zwolnienia. Szef WZZPP jest pierwszą osobą, wobec której sięgnięto po ten środek. Miesiąc po swoim wpisie został dyscyplinarnie zwolniony „z powodu ciężkiego naruszenia” obowiązków pracowniczych, które według Poczty polegało na „bezprawnym i zawinionym” działaniu na jej szkodę przez podanie „nieprawdziwej informacji” o rzekomej upadłości, co „uderza w renomę i wiarygodność spółki jako przedsiębiorcy”.
– Nie stwierdziłem, że upadłość jest pewna. Napisałem tylko, że to możliwe, że być może będzie złożony wniosek o upadłość – zaznacza Piotr Moniuszko. – Umieściłem ten wpis z uwagi na powszechną wiedzę na temat sytuacji finansowej spółki – dodaje. Jak mówi Moniuszko, pracownicy i społeczeństwo mają prawo wiedzieć, że istnieje takie ryzyko, tym bardziej że Poczta Polska jest własnością Skarbu Państwa.
– Jeśli złe zarządzanie, a z takim mamy do czynienia od wielu lat, doprowadzi do złożenia wniosku o upadłość, a sąd się do tego przychyli, to obowiązkiem państwa będzie wdrożenie projektu naprawczego wraz ze znacznymi funduszami ze strony rządu. Gdyby tak się stało, to przecież my wszyscy jako podatnicy będziemy się na to składać – mówi związkowiec. – Nikt z firmy się ze mną po tym wpisie nie skontaktował, nie spytał o moje intencje – dodaje.
Poczta Polska podkreśla, że przestrzega prawa pracy i oczekuje tego od pracowników. – Osoby prowadzące działania na szkodę spółki muszą liczyć się z konsekwencjami prawnymi. Podawanie nieprawdziwych informacji w mediach społecznościowych na temat funkcjonowania Poczty oraz działanie na jej szkodę musi spotykać się ze zdecydowaną reakcją – stwierdza rzeczniczka firmy Justyna Siwek.
– Rozpowszechnianie informacji szkodzących pracodawcy, szczególnie nieprawdziwych, stanowi poważne uchybienie obowiązkom pracowniczym i jest wystarczającą podstawą do rozwiązania umowy z pracownikiem. Nawet jeśli jest on przewodniczącym związku zawodowego – komentuje mecenas Tomasz Giziński specjalizujący się w prawie pracy. – Wiadomość o spodziewanej upadłości może zaszkodzić firmie, np. odstraszyć jej kontrahentów i sprawić, że banki zaostrzą warunki kredytowania. Spółki balansujące na granicy upadłości starają się, by takich informacji nie upowszechniać, bo utrudnia to ratowanie firmy – mówi.
Piotr Moniuszko odwołał się od decyzji pracodawcy do sądu. Poinformował o niej też rzecznika praw obywatelskich. Zdaniem mecenasa Gizińskiego nie ma dużych szans na wygraną. – Jego sytuacja byłaby trochę lepsza, gdyby okazało się, że Poczta rzeczywiście rozważa wniosek o upadłość. Ale nawet wtedy sprawa jest dyskusyjna, gdyż nadrzędne znaczenie ma obowiązek lojalności wobec pracodawcy – analizuje prawnik. Jego zdaniem przewodniczący związku zawodowego mógłby się bronić, że chciał ostrzec innych członków organizacji, ale siłę tego argumentu osłabia fakt, że wpis ukazał się na publicznym, ogólnie dostępnym profilu. – Motyw działania dla dobra społecznego ma zaś mniejszą wagę od obowiązków wobec pracodawcy – mówi Moniuszko.
– Pozbawienie mnie pracy nie oznacza, że Poczta Polska będzie miała ze mną spokój. Nie zamierzam się rozstawać z Pocztą ani rezygnować z działalności związkowej. Chcę, by firma się zmieniła, żeby pracownicy przychodzili do pracy z uśmiechem, by byli dobrze traktowani i dobrze wynagradzani za swoją pracę – deklaruje Moniuszko. – Firma ma wspaniałych pracowników, którzy robią więcej, niż się od nich wymaga, wkładają w pracę całe zaangażowanie i serce. W zasadzie to służba społeczeństwu i z tej służby pracownicy wywiązują się wzorcowo. Niestety spółka jest źle zarządzana, kierownictwo tego poświęcenia załogi nie docenia, a przeciwnie – wykorzystuje przeciwko pracownikom. Przepracowałem tu prawie 30 lat i teraz nie odpuszczę – podkreśla.
WZZPP zorganizował w jego obronie pikietę przed siedzibą zarządu. Nikt z kierownictwa nie wyszedł do protestujących.