- Na najbliższym majowym posiedzeniu prezydium Polskiej Akademii Nauk przedstawimy założenia projektu reformy instytutów - mówi prof. Jerzy Duszyński
Rząd przygotował zmiany w ustawie o Polskiej Akademii Nauk. W założeniu miała to być mała nowelizacja, tymczasem zakres regulacji jest dosyć szeroki.
Z mojego punktu widzenia to jest mała nowelizacja. W obrębie Akademii 11-osobowa komisja skończyła właśnie przygotowywać całościowy projekt nowej ustawy o PAN, który będzie zupełnie zmieniał formułę prawną jej funkcjonowania. Natomiast w międzyczasie KPRM i resort nauki zaproponowali zmianę przepisów w dosyć wąskim zakresie. Chodzi głównie o kwestie dotyczące nadzoru nad instytutami. Impulsem do tego było wykrycie nieprawidłowości w stosowaniu ustawy kominowej, a także w innych aspektach działania instytutów, np. w funkcjonowaniu studiów doktoranckich.
Nowe przepisy przyznają prezesowi PAN szerokie kompetencje nadzorcze w kwestiach finansowych. Odpowiada panu takie rozwiązanie?
Muszę przyznać, że jestem zadowolony z tego, że to prezes PAN będzie sprawował nadzór nad instytutami, a nie np. minister nauki czy premier. W przeciwnym wypadku nasza instytucja stawałaby się bardziej polityczna, a tego nikt ze środowiska naukowego nie chce. Dla mnie jak i dla przyszłych prezesów to jest też duży obowiązek i odpowiedzialność. Już nie będzie można powiedzieć, że nie dało się zapobiec nieprawidłowościom, bowiem brakowało adekwatnych narzędzi nadzoru.
Uważam też, że każda instytucja, która dysponuje publicznymi środkami (łącznie instytuty rozporządzają ok. 900 mln zł), powinna być nadzorowana. Szczególnie, gdy okazuje się, że wykryto w niej pewne uchybienia.
Niektórzy dyrektorzy instytutów twierdzą, że to pan jest za kilka z nich odpowiedzialny. Chodziło głównie o naruszenia ustawy kominowej. Dyrektorzy w tej kwestii stosowali się bowiem do interpretacji przepisów, którą pan potwierdził. Wynikało z niej, że ograniczeniami ustawy kominowej jest objęte świadczenie pracy lub usług polegających na zarządzaniu instytutem. Natomiast wolne od limitów określonych w tym akcie jest wynagrodzenie i świadczenia dodatkowe uzyskane z działalności naukowej.
Raport NIK obejmował lata 2014–2017, wiele nieprawidłowości wykryto w 2014 r., kiedy ja jeszcze nie byłem prezesem. Natomiast w 2015 r. zareagowałem na przypadek audytu w jednym z instytutów, który dla mnie, jako naukowca, był dość bulwersujący. Dyrektor tego instytutu zarabiał bardzo dużo, ale spora część tych zarobków była związana z grantami europejskimi. Uznałem wówczas, że w tym przypadku zarobki z działalności naukowej pochodzące z grantów europejskich nie powinny liczyć się do limitów z ustawy kominowej. Gdy okazało się, że nie był to przypadek odosobniony, a co więcej, dyrektorzy osiągali dochody z funduszy statutowych, nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do reszty profesorów instytutu, faktycznie zmieniłem interpretację. W dalszym ciągu była to jednak tylko moja wykładnia. Instytuty mają osobowość prawną, co wiąże się z koniecznością działania zgodnie z przepisami prawa. Jego znajomość jest obowiązkiem szczególnie ich dyrektorów. Nie mogą oni obarczać winą za swoje działania wszystkich, tylko nie siebie.
Orzecznictwo zaczyna iść jednak w kierunku interpretacji, zgodnie z którą należy rozróżnić zarobki, jakie naukowiec otrzymuje z tytułu wykonywania pracy naukowej i zarządzania.
Wiem o orzeczeniach krakowskiego sądu. Bez wątpienia jest to skomplikowana materia. Na pewno w gąszczu regulacji można skłonić się do jednej lub drugiej interpretacji. W Polsce nie mamy jednak prawa precedensowego. Moje zdanie w tej kwestii nie uległo zmianie, ponieważ interpretacja, do której się skłoniłem, nie jest tylko moją wykładnią, ale też ówczesnego ministra skarbu państwa, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, audytorów zewnętrznych i ostatecznie także NIK.
Poza aspektem prawnym jest też moralny, na który jestem wyczulony. Jeżeli osoba zarządzająca instytutem doprowadza swoje zarobki do wysokości bliskiej lub przekraczającej limit z ustawy kominowej, który jest bardzo wysoki (obecnie próg miesięczny wynosi ok. 29 tys. zł), podczas gdy profesorowie zatrudnieni w jego jednostce zarabiają ok. 5–6 tys. zł, to uważam, że to nie jest w porządku. Jest to wykorzystywanie swojej uprzywilejowanej pozycji w instytucie.
Nowelizacja daje prezesowi PAN również uprawnienia do inicjowania audytu działalności naukowej, którego mieliby dokonywać międzynarodowi eksperci. Jaki jest cel takiego rozwiązania, skoro instytuty, podobnie jak uczelnie, podlegają ewaluacji (ocenie poziomu działalności naukowej dokonywanej przez resort nauki).
Niedawno skończyliśmy pracę nad dokumentem, który jest naszą wewnętrzną oceną działalności merytorycznej, grantowej i patentowej instytutów. Z tej analizy wynika, że na światowym poziomie mamy 21 jednostek spośród 69 instytutów, następnych 20 jest na przeciętnym europejskim poziomie, reszta niestety jest słaba. Nasza ocena nie pokrywa się z oceną Komisji Ewaluacji Jednostek Naukowych. Na przykład niektóre instytuty kategorii B zostały w niej wysoko ocenione.
Każda szanująca się instytucja naukowa ma nad sobą nadzór merytoryczny. W PAN sprawują go rady kuratorów, które po kontroli sporządzają zalecenia. W wielu przypadkach nic się jednak nie zmienia, bo niewdrożenie tych rekomendacji nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami.
Na świecie powszechną praktyką jest, że taki nadzór sprawują międzynarodowe komitety doradcze. One są także w niektórych naszych instytutach, ale w stosunkowo niewielu. Co więcej, eksperci powoływani są często z grona osób zaprzyjaźnionych z instytutem. Nie powinno to tak wyglądać. Międzynarodowe rady doradcze muszą opierać się na niezależnych ekspertach międzynarodowych, którzy przyjeżdżają do instytutu i analizują jego dokonania merytoryczne, rozmawiają z pracownikami, a następnie tworzą wiążące zalecenia. U nas to tak nie działa i to powinno się wreszcie zmienić.
Brak zmian w sieci instytutów, jest moim zdaniem, jedną ze słabości PAN. Nawet te jednostki, które dogorywają przez wiele lat, nie są zamykane. Nie są też otwierane nowe. Dlatego prezes PAN powinien mieć możliwość konsultacji z międzynarodowymi ekspertami, którzy stwierdzą, że np. konkretna tematyka już się wyczerpała, czy też w danej jednostce nie ma kapitału ludzkiego, który byłby w stanie zapewnić jej stały rozwój.
Jako prezes czuję się odpowiedzialny za to, żeby akademia rozwijała się dynamicznie i odpowiadała na potrzeby kraju.
Podam przykład – Japonia, Chiny, Niemcy, Francja – wszystkie te kraje otwierają wysoko budżetowe programy dotyczące sztucznej inteligencji. PAN mogłaby podjąć się takiego wyzwania i zorganizować instytut w tej dziedzinie albo przeorganizować jedną z już istniejących placówek informatycznych właśnie w tym kierunku. Tego we własnym gronie nie zrobimy. Tutaj widzę potrzebę wsparcia przez międzynarodowych audytorów zewnętrznych.
Jak rozumiem, mają być to osoby z dorobkiem naukowym, uznane autorytety w swoich dziedzinach. Na pewno trzeba będzie im solidnie zapłacić za takie konsultacje. Czy PAN stać na takie wydatki?
Proszę zauważyć, że bez tego będziemy opłacać funkcjonowanie słabych instytutów. Czy nas na to stać? Instytuty dysponują corocznie ok. 900 mln zł i uważam, że ok. 100 mln jest obecnie nieoptymalnie wydawanych na przetrwanie dogorywających placówek. A audytorzy międzynarodowi to przecież wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Rząd proponuje też zmiany w samej procedurze przekształcania i likwidacji instytutów.
Oceniam to pozytywnie. Prezydium akademii, na wniosek prezesa lub dyrektora instytutu złożony po zasięgnięciu opinii wydziału, będzie podejmowało uchwałę o jego połączeniu, podziale, reorganizacji lub likwidacji. To powinno przyspieszyć całą procedurę. Przed sześciu laty sam uczestniczyłem w likwidacji małego Centrum Badań Ekologicznych PAN. Jego pracownicy w 97 proc. jako pierwsze miejsce pracy mieli wskazaną inną instytucję naukową.
Proszę mi wierzyć, że likwidacja tego centrum to były dwa lata mordęgi administracyjnej i wielu procesów sądowych. Tak być nie może. Tutaj konieczne jest uzyskanie znacznie większej sprawności, której obecnie nam brakuje.
Nie liczyłabym jednak na to, że przyspieszenie samego procesu wyeliminuje protesty.
Jest to trudna kwestia. Trzeba jednak powiedzieć sobie otwarcie, że albo my będziemy się zmieniać, albo nasze funkcjonowanie będzie miało coraz mniejszy sens.
Prezes PAN uzyska także uprawnienie do odwołania dyrektora instytutu przed upływem czteroletniej kadencji na podstawie wyników kontroli oraz na podstawie wniosku wiceprezesa akademii. Zamierza pan z takiej możliwości korzystać?
Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Natomiast jeżeli dyrektor naruszy prawo lub będzie nienależycie wykonywał swoje obowiązki lub będzie działał na niekorzyść instytutu, to tak.
Podam przykład. Niedawno jeden z dyrektorów podjął kroki w kierunku konsolidacji z uczelnią, posiłkując się zapisem ustawy 2.0, że na wniosek prezesa PAN lub dyrektora instytut może być włączony do szkoły wyższej. Problem w tym, że nie powiedział o tym nikomu z jego jednostki – nawet swoim zastępcom ani radzie naukowej. W takim wypadku poważnie zastanowiłbym się nad odwołaniem takiej osoby.
Rząd chce też uregulować minimalne wynagrodzenia zasadnicze dla pracowników naukowych instytutów PAN. Jest to regulacja analogiczna do tej, która obowiązuje obecnie na uczelniach. Ma to zapobiec problemom, których instytuty doświadczyły na początku tego roku, kiedy to ministerstwo przelało im dodatkowe środki z przeznaczeniem na podwyżki, jednak te najbiedniejsze (przez zastosowanie niewłaściwego narzędzia podziału środków) nie otrzymały wystarczających pieniędzy. Ma pan zapewnienie ze strony resortu, że tym razem będzie inaczej i przede wszystkim, że znajdą się fundusze na ten cel?
Jeszcze pod koniec 2017 r. pojawiła się inicjatywa ministerstwa, żeby przekazać pieniądze instytutom w celu zlikwidowania nierówności w obszarze wynagrodzeń minimalnych pomiędzy pracownikami naukowymi instytutów i uczelni. Resort poprosił nas o wyliczenie konkretnej kwoty. Zapytaliśmy więc instytuty i oszacowano, że będzie to ok. 50 mln zł. Ministerstwo znalazło te pieniądze i za to jestem wdzięczny. Nie rozwiązło to jednak problemu, bo jak sama pani zauważyła, z braku innej możliwości w rozdziale tych funduszy pomiędzy instytuty posłużono się algorytmem, który nie był do tego przystosowany. Ponawiamy zatem próbę rozwiązania tego problemu. Niedawno jeszcze raz dokonaliśmy obliczeń na podstawie danych z instytutów z uwzględnieniem kolejnych kryteriów i okazało się, że potrzebujemy ok. 70 mln zł. Mam zapewnienie ze strony ministerstwa, że te pieniądze będą przekazane zgodnie z deklaracjami poszczególnych instytutów.
W międzyczasie kilku dyrektorów na własną rękę postanowiło negocjować warunki tego dofinansowania z ministerstwem. Postulując, aby w ogóle nie brać pod uwagę naszych wyliczeń, tylko aby resort negocjował kwestię podwyżek z każdym z instytutów oddzielnie. To działanie zagroziło całej tej inicjatywie. To pokazuje niestety brak myślenia kategoriami całości naszej instytucji oraz jak niezwykle potrzebne jest dalsze systemowe wprowadzenie ładu organizacyjnego. Jesteśmy silni jako całość. Dlatego mam nadzieję, że mała nowelizacja, która ponad to, o czym już rozmawialiśmy, zawiera przecież także oczekiwaną przez środowisko regulację dotyczącą 50 proc. kosztów uzyskania przychodów, wejdzie w życie w zaproponowanym przez rząd kształcie.
Czy ma to nastąpić jeszcze w tej kadencji?
Takie mam zapewnienie ze strony rządowej.
A co z dużą nowelizacją, którą przygotowali państwo w obrębie akademii?
Od początku ustalenia z ministerstwem były takie, że do końca obecnej kadencji rządu mają zakończyć się prace koncepcyjne w ramach PAN. Nasz projekt ustawy jest prawie przygotowany.
Zdradzi pan jakieś szczegóły?
Na razie nie. Ja też przecież powinienem szanować ład organizacyjny naszej instytucji. Na najbliższym majowym posiedzeniu prezydium PAN przedstawimy założenia projektu (główne jego punkty). Następnie dowie się o nich w czerwcu Zgromadzenie Ogólne, a potem dyrektorzy i przewodniczący komitetów. Jednym słowem całe nasze środowisko. Oczekuję intensywnej dyskusji. Na pewno nie każdy będzie zadowolony ze wszystkich zapisów, ale mam nadzieję, że jako środowisko jesteśmy zdolni wypracować konsensus.